Rozdział III
Następnego dnia obudziłam się spokojniejsza, mój umysł i ciało w końcu dostało tyle snu ile powinno. Przeciągnęłam się głośno ziewając, miałam zamiar wstać lecz po chwili uznałam, że jednak jeszcze trochę poleżę. Patrzyłam w sufit i myślałam co robić dalej. Próbowałam obmyślić plan dalszego działania. Pewne było tylko jedno, musiałam zanieść list na drugą stronę, a dalej? Dalej nie miałam pojęcia. Przetarłam oczy, które powoli zaczynały wypełniać się łzami wiedziałam, że jeśli zaraz nie wstanę będę płakać. Niechętnie wyszłam z łóżka kierując się do toalety. Gdy tylko wyszłam z pokoju usłyszałam kroki na schodach, był to Steve.
— Steve? Po co przyszedłeś? — zapytałam chłopaka, który patrzył na mnie ze skruszoną miną.
— Nath, przepraszam nie na miejscu były moje wczorajsze słowa. W nocy wyobraziłem co by było gdyby to Nancy zniknęła po tej cholernej drugiej stronie, a ktoś próbowałby mi wmówić, że pewnie nie żyje. To wszystko co powiedziałem było okropne. Wybacz. — spoglądałam na niego, przez chwilę i widziałam, że mówił szczerze.
— No już trudno co się stało to się nie odstanie. Ważne, że w końcu to zrozumiałeś. — uśmiechnęłam się lekko, na co chłopak zareagował tym samym.
— Na serio jest mi przykro. Jestem dupkiem.
— No troszkę dupkiem jesteś nie zaprzeczę. — szturchnęłam go w ramię śmiejąc się. Chwilę później kontynuowałam. — A co u Nancy? Wiesz coś?
— Ostatnio widziałem ją jak wrócił Jonathan. Od tamtego czasu tak nie bardzo miałem ochotę ją widzieć. Wiesz moje uczucie wróciło i myślałem, że jej też, ale gdy zobaczyła Byersa widziałem na jej twarzy szczere szczęście. Kocha go więc wolę trzymać się z daleka.
— Przykro mi Steve. — tylko tyle aktualnie potrafiłam mu powiedzieć, widziałam na jego twarzy cień smutku, ale po chwili delikatnie się uśmiechnął.
— Takie jest życie, nic nie zrobisz. — poprawił dłonią włosy po czym usłyszeliśmy głos Dustina pochodzący z mojej krótkofalówki.
— Hej Nath, jesteś tam? — szybko weszliśmy do mojego pokoju, od razu sięgając po walkie talkie.
— Jestem, Steve jest obok mnie.
— Mam złe wieści. — głos Dustina się złamał, a ja coraz mocniej zaczęłam ściskać nadajnik.
— Chłopie do rzeczy. — wtrącił Steve, po którym również było widać, że stał się spięty.
— Poprosiłem wczoraj wieczorem Nastkę, żeby założyła tą swoją opaskę i spróbowała zobaczyć gdzie jest Eddie. I niestety potwierdziły się nasze najgorsze obawy. Według niej Eddie nie żyje, a jego ciało jest w jakimś dziwnym miejscu, nie damy rady go odnaleźć. — w jednej chwili ugięły mi się kolana przez co upadłam na podłogę. W głowie dudniły mi tylko trzy słowa "Eddie nie żyje". Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam płakać, całe moje ciało w tej chwili czuło ból. Poczułam ręce przyjaciela, pomagał mi wstać, ale moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, w końcu po chwili udało mu się zanieść mnie na łóżko.
— Dobra Dus, dzięki za informacje. Będziemy w kontakcie ja teraz muszę zająć się Nathalie. — nie czekając na odpowiedź rzucił krótkofalówkę na fotel obok. — Nath, spójrz na mnie. — podniosłam wzrok, aby na niego spojrzeć. — Wiem, że cierpisz mi też nie jest lekko, ale wiem jedno. Eddie nie chciałby widzieć nas w takim stanie. Szczególnie Ciebie, bo widziałem jak bardzo Cię kochał, chociaż nigdy tego nie powiedział. — słuchając jego słów wiedziałam, że miał rację. Eddie nie chciałby naszych łez.
— A..ale jak w takiej sytuacji przestać płakać? — chciałam mówić dalej, lecz jak na złość do pokoju weszła moja mama.
— Przyszłam zapytać czy nie jesteście głodni. Nath odkąd wstałaś nic nie... Matko jedyna! Nathalie! Co się stało? — mama szybko podeszła do mnie siadając obok mnie na łóżku.
— E..Eddie, ja za nim tęsknie.. — musiałam skłamać lepiej żeby ona jak i całe miasto myśleli, że zaginął.
—Oh, dziewczyno! Daj sobie już spokój. Jak możesz tęsknić za kimś takim. — mój smutek i ból automatycznie zmienił się w wielki gniew.
— Wyjdź z mojego pokoju. — powiedziałam w miarę spokojnie w stronę matki.
— Nathalie, jak Ty się ostatnio zachowujesz? Jak możesz się tak do mnie odzywać?
— Powiedziałam wyjdź! — wrzasnęłam głośno na co kobieta już nie zareagowała tylko wyszła z pokoju. Zaczęłam jeszcze mocniej płakać a Steve zaczął mnie mocniej przytulać. — Wiesz co? Nie chcę tu na razie być. Zapytałbyś Dustina czy mogę się u niego zatrzymać na kilka dni?
— Jasne, już się z nim łączę. — chłopak podniósł walkie talkie, które wcześniej rzucił na fotel i od razu zaczął kontaktować się z Dustinem.
Czterdzieści minut później byliśmy już w drodze do domu Hendersona. Jego mama zgodziła się, abym na kilka dni została u nich, nawet przekonała do tego moją mamę, która uznała, że może w końcu się uspokoję. Spałam w ich domu już kilka razy, więc żadna z matek nie miała nic przeciwko. Patrzyłam przez szybę samochodu Steva na miasto, które tak dobrze znałam, kochałam. Teraz stało się dla mnie byle jakie, ponure. Wszystkie budynki, drzewa, to wszystko wydawało mi się smutne, bez radości. Tak samo jak ja. Nie mogłam sobie nawet wyobrazić życia bez Eddiego, a teraz przyszło mi tak żyć. Spojrzałam na kopertę z listem, którą miałam w ręku zastanawiając się czy jest jeszcze sens, żeby zanosić ją na drugą stronę. W końcu już miałam pewność, że on tego nie przeczyta.
— Jesteśmy. — z myśli wyrwał mnie głos Harringtona, który zaparkował samochód pod domem Hendersonów. Wysiadłam z auta a chłopak podał mi moją torbę, która była w bagażniku.
— Dziękuję. Do zobaczenia. — zmusiłam się do uśmiechu, żegnając się z przyjacielem. On odpowiedział tym samym.
Skierowałam się w stronę drzwi wejściowych i zapukałam. Po chwili drzwi otworzyła mi Pani Claudia, mama Dustina. Przytuliła mnie na powitanie i od razu zawołała chłopaka.
— Nathalie, jesteś. — Dusty widząc mnie od razu zbiegł ze schodów zabierając moją torbę i ciągnąc mnie do pokoju gościnnego, w którym będę spać. — Dobrze, że jesteś. Jak się czujesz?
— Cudownie. — odpowiedziałam sarkastycznie na głupie pytanie przyjaciela.
— Wybacz, pytanie nie na miejscu. — patrzyłam na chłopaka, po którym nie było widać, żadnego żalu, ani smutku. Dziwne bo Eddie był jego najlepszym kumplem. Uznałam, że nie będę pytać go dlaczego ma taki jakby to powiedzieć dobry humor, ponieważ może on właśnie tak przechodzi żałobę.
— Dlaczego od razu przyszliśmy do tego pokoju? Zawsze siedzieliśmy u Ciebie.
— A tak jakoś, bez powodu. — zauważyłam, że jest troszkę spięty, a to było bardzo dziwne. — Ogólnie za jakieś dziesięć minut mam jechać z mamą na zakupy, będziesz chciała jechać z nami?
— Wiesz co? Nie. Zostanę, zdrzemnę się. — odparłam beznamiętnie.
— Dustin jedziemy! — usłyszeliśmy krzyk dobiegający zza drzwi.
— Już idę mamo! Dobra zdrzemnij się, my za godzinę jesteśmy. — nie czekając na moją odpowiedzieć Henderson wyleciał z pokoju jak rakieta. Chwilę później usłyszałam zamykane drzwi, a następnie silnik samochodu.
Położyłam się w łóżku z zamiarem zaśnięcia, ale ciężko było mi zasnąć. Kręciłam się z boku na bok bez celu. Wkrótce potem uznałam, że chcę napisać ostatni list do Eddiego. List pożegnalny. Wstałam i wyjęłam z torby notes, kopertę oraz długopis. Usiadłam przy stoliku, który był w pokoju i zaczęłam pisać.
Kochany Eddie
Dzisiaj mogę uznać za najgorszy dzień w moim życiu. Okazało się, że już nigdy więcej Cię nie zobaczę, nie dotknę, nie usłyszę Twojego głosu, nie będę mogła słuchać jak grasz, jak się śmiejesz, jak mówisz moje imię. Już nigdy więcej nie będę do końca szczęśliwa. Mam Ci za złe, że chciałeś zostać bohaterem, przez to straciłam Cię na zawsze. Nie wiem co mogę jeszcze napisać, wiem tylko, że kocham Cię tak strasznie, że ból, który czuję pali mnie od środka żywym ogniem. Mam nadzieję, że szybko się spotkamy i będziemy szczęśliwi.
Twoja Nathalie
Wybaczcie mi tą chwilową przerwę, ale wyjechałam do Niemiec przez co miałam trochę mniej czasu, ale wszystko nadrobię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro