Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46. Nietypowa wojna

Minęło już trochę godzin i na razie w spokoju pracuję, nie natrafiłam na tego palanta bo basen to małych nie należał. Stoję przed barem i chwilowo mam wolne bo nikt zamówienia nie potrzebuję ale za swoimi plecami słyszę jak ktoś woła

-Ej ty kelnerka - odwracam się na te bezczelne słowa i kogo widzę tego buca patrzącego się prosto w moje oczy i uśmiechającego bezczelnie. Zirytowana idę w jego stronę bo tak karzą reguły że nawet ratownik ma prawo coś zamówić

-Czego ty znowu ode mnie chcesz, mieliśmy nie wchodzić sobie w paradę, słabą pamięć masz czy co, znowu ktoś ci przywalił- powiedziałam wściekła ale na ostatnie słowa się zaśmiałam bo już sobie wyobrażałam jak znowu dostał

-Nie słońce,tak się składa że chce mi się pić bo strasznie zaschło mi w gardle od tej pracy - powiedział ironicznie a we mnie się zagotowało, nie mógł sobie wstać i iść po tą wodę

-Faktycznie, pewnie jesteś wykończony tym leżeniem opalaniem się i patrzeniem na te dziewczyny a od czasu do czasu zerkniesz czy nikt się nie topi - zaśmiałam się z niego bo naprawdę jest denerwujący

-Słońce, czy ty mi przypadkiem zazdrościsz - uśmiechnął się a ja pod pływem emocji, poszłam szybko po szklankę wody i lodu wróciłam z uśmiechem na twarzy wylałam mu na głowę tą wodę

-Proszę bardzo mam nadzieję że cię to ochłodziło a jak nie jest wystarczająco za zimna to lud przyniosłam- powiedziałam i wrzuciłam kostki lodu za koszulkę

-Coś ty zrobiła! - wydarł się na cały basen

-Przyniosłam twoje zamówienie , czy coś się nie podoba ?- zapytałam śmiejąc się na cały głos

-Ty mała żmijo, zaraz zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni - nie wiedziałam o co mu może chodzić ale on tylko podszedł do mnie wziął na ręce i z całym impetem wrzucił do basenu

-Słońce mam nadzieję że ty też się ochłodziłaś - zaśmiał się i odszedł a ja wściekła wyszłam z basenu i skierowałam się w stronę szatni gdzie się szybko przebrałam w suche ciuchy

-O matko, co to było - do szatni wpadła roześmiana Veronica

-Nic nie mów, co za bałwan jak on mógł mnie wrzucić do tego basenu - wykrzyczałam wściekła jak jeszcze nigdy

-Lauro a jak ty mogłaś wylać na niego tą wodę i wrzucić kostki lodu za koszulkę, tak na prawdę jesteście kwita- zaśmiała się dalej

-To jeszcze nie koniec, jak go znowu spotkam to nie wiem co mu zrobię - powiedziałam wściekła i wyszłam z Veronicą z powrotem do pracy gdzie ludzie dziwnie na mnie patrzyli ale się tym nie przejęłam i wróciłam spokojnie do pracy

Gdy skończyłam pracę poszłam do szatni wzięłam swoje rzeczy i wyszłam przed budynek gdzie na moje nie szczęście znowu spotkałam jego stojącego i czekającego

-Znowu ty, co tym razem zrobisz wrzucisz mnie pod samochód- powiedział chłodno i wrócił do wymachiwania ręką na taksówkę

-Nie wiesz jak bardzo bym chciała to zrobić ale niestety nie zrobię tego bo nie chce siedzieć za takiego pajaca jak ty - powiedziałam złośliwie i weszłam przed niego żeby wejść do taksówki ale ten pajac też chciał do niej wejść

-Kobiety mają pierwszeństwo - powiedziałam wkurzona

-Ty się do nich nie zaliczasz, więc z łaski swojej posuń się bo byłem tu pierwszy - powiedział i próbował wejść do taksówki ale go odepchnęłam w efekcie którym wpadł do kałuży a taksówka odjechała a ja wybuchłam już z kolejny raz śmiechem

-No i z czego znowu się śmiejesz, ty naprawdę jesteś nie normalna - powiedział wściekły

-Nie moja winna że jesteś taki gamoniowaty - wybuchłam kolejną dawką śmiechu

-Może z łaski swojej byś mi pomogła - zapytał a ja wyciągnęłam dłoń żeby mu pomóc ale on miał inny plan gdy tylko chwycił moją dłoń pociągnął mnie na siebie i teraz razem z nim leżałam w tej kałuży cała mokra

-A ty słońce strasznie naiwna - zaśmiał się a ja wkurzona kolejny raz z rzędu wzięłam do ręki trochę błotka i wtarłam mu w włosy

-Dupek !- krzyknęłam i wstałam ale gdy się odwróciłam zobaczyłam że ten pajac bierze do ręki trochę błota, moje nogi same z siebie zaczęły uciekać ale nie trwało do długo bo poczuło jak się unoszę do góry

-Puszczaj mnie , słyszysz puszczaj - krzyczałam ale efektu to nie przyniosło i wylądowałam w tej samej kałuży co przed chwilą ale z dodatkiem błota

-Słoneczko moje kochane, zapamiętaj jedno ze mną nie wygrasz więc lepiej skończ tą swoją zabawną gierkę - powiedział i widziałam jak odchodzi

-Nie jestem twoim słoneczkiem , i nie prowadzę żadnej gry to ty co chwilę stajesz na mojej drodze - krzyknęłam za odchodzącym nieznajomym.Zirytowana wstałam i poszłam w stronę hotelu bo w tym stanie żadna taksówka mnie nie zabierze. Gdy tak szłam obok mnie zatrzymał się samochód, przestraszona chciałam szybko uciec ale szyba się opuściła i zobaczyłam znajomą twarz

-Lauro co ty tu robisz? Jak ty wyglądasz, co ci się stało ?


Co myślicie o tym ? Podoba się ?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro