Rozdział 46. Nietypowa wojna
Minęło już trochę godzin i na razie w spokoju pracuję, nie natrafiłam na tego palanta bo basen to małych nie należał. Stoję przed barem i chwilowo mam wolne bo nikt zamówienia nie potrzebuję ale za swoimi plecami słyszę jak ktoś woła
-Ej ty kelnerka - odwracam się na te bezczelne słowa i kogo widzę tego buca patrzącego się prosto w moje oczy i uśmiechającego bezczelnie. Zirytowana idę w jego stronę bo tak karzą reguły że nawet ratownik ma prawo coś zamówić
-Czego ty znowu ode mnie chcesz, mieliśmy nie wchodzić sobie w paradę, słabą pamięć masz czy co, znowu ktoś ci przywalił- powiedziałam wściekła ale na ostatnie słowa się zaśmiałam bo już sobie wyobrażałam jak znowu dostał
-Nie słońce,tak się składa że chce mi się pić bo strasznie zaschło mi w gardle od tej pracy - powiedział ironicznie a we mnie się zagotowało, nie mógł sobie wstać i iść po tą wodę
-Faktycznie, pewnie jesteś wykończony tym leżeniem opalaniem się i patrzeniem na te dziewczyny a od czasu do czasu zerkniesz czy nikt się nie topi - zaśmiałam się z niego bo naprawdę jest denerwujący
-Słońce, czy ty mi przypadkiem zazdrościsz - uśmiechnął się a ja pod pływem emocji, poszłam szybko po szklankę wody i lodu wróciłam z uśmiechem na twarzy wylałam mu na głowę tą wodę
-Proszę bardzo mam nadzieję że cię to ochłodziło a jak nie jest wystarczająco za zimna to lud przyniosłam- powiedziałam i wrzuciłam kostki lodu za koszulkę
-Coś ty zrobiła! - wydarł się na cały basen
-Przyniosłam twoje zamówienie , czy coś się nie podoba ?- zapytałam śmiejąc się na cały głos
-Ty mała żmijo, zaraz zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni - nie wiedziałam o co mu może chodzić ale on tylko podszedł do mnie wziął na ręce i z całym impetem wrzucił do basenu
-Słońce mam nadzieję że ty też się ochłodziłaś - zaśmiał się i odszedł a ja wściekła wyszłam z basenu i skierowałam się w stronę szatni gdzie się szybko przebrałam w suche ciuchy
-O matko, co to było - do szatni wpadła roześmiana Veronica
-Nic nie mów, co za bałwan jak on mógł mnie wrzucić do tego basenu - wykrzyczałam wściekła jak jeszcze nigdy
-Lauro a jak ty mogłaś wylać na niego tą wodę i wrzucić kostki lodu za koszulkę, tak na prawdę jesteście kwita- zaśmiała się dalej
-To jeszcze nie koniec, jak go znowu spotkam to nie wiem co mu zrobię - powiedziałam wściekła i wyszłam z Veronicą z powrotem do pracy gdzie ludzie dziwnie na mnie patrzyli ale się tym nie przejęłam i wróciłam spokojnie do pracy
Gdy skończyłam pracę poszłam do szatni wzięłam swoje rzeczy i wyszłam przed budynek gdzie na moje nie szczęście znowu spotkałam jego stojącego i czekającego
-Znowu ty, co tym razem zrobisz wrzucisz mnie pod samochód- powiedział chłodno i wrócił do wymachiwania ręką na taksówkę
-Nie wiesz jak bardzo bym chciała to zrobić ale niestety nie zrobię tego bo nie chce siedzieć za takiego pajaca jak ty - powiedziałam złośliwie i weszłam przed niego żeby wejść do taksówki ale ten pajac też chciał do niej wejść
-Kobiety mają pierwszeństwo - powiedziałam wkurzona
-Ty się do nich nie zaliczasz, więc z łaski swojej posuń się bo byłem tu pierwszy - powiedział i próbował wejść do taksówki ale go odepchnęłam w efekcie którym wpadł do kałuży a taksówka odjechała a ja wybuchłam już z kolejny raz śmiechem
-No i z czego znowu się śmiejesz, ty naprawdę jesteś nie normalna - powiedział wściekły
-Nie moja winna że jesteś taki gamoniowaty - wybuchłam kolejną dawką śmiechu
-Może z łaski swojej byś mi pomogła - zapytał a ja wyciągnęłam dłoń żeby mu pomóc ale on miał inny plan gdy tylko chwycił moją dłoń pociągnął mnie na siebie i teraz razem z nim leżałam w tej kałuży cała mokra
-A ty słońce strasznie naiwna - zaśmiał się a ja wkurzona kolejny raz z rzędu wzięłam do ręki trochę błotka i wtarłam mu w włosy
-Dupek !- krzyknęłam i wstałam ale gdy się odwróciłam zobaczyłam że ten pajac bierze do ręki trochę błota, moje nogi same z siebie zaczęły uciekać ale nie trwało do długo bo poczuło jak się unoszę do góry
-Puszczaj mnie , słyszysz puszczaj - krzyczałam ale efektu to nie przyniosło i wylądowałam w tej samej kałuży co przed chwilą ale z dodatkiem błota
-Słoneczko moje kochane, zapamiętaj jedno ze mną nie wygrasz więc lepiej skończ tą swoją zabawną gierkę - powiedział i widziałam jak odchodzi
-Nie jestem twoim słoneczkiem , i nie prowadzę żadnej gry to ty co chwilę stajesz na mojej drodze - krzyknęłam za odchodzącym nieznajomym.Zirytowana wstałam i poszłam w stronę hotelu bo w tym stanie żadna taksówka mnie nie zabierze. Gdy tak szłam obok mnie zatrzymał się samochód, przestraszona chciałam szybko uciec ale szyba się opuściła i zobaczyłam znajomą twarz
-Lauro co ty tu robisz? Jak ty wyglądasz, co ci się stało ?
Co myślicie o tym ? Podoba się ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro