Rozdział 30. Szpital
Krystian
Nie było jej w domu, zabrała go tak po prostu uciekła, mogłem się po niej tego spodziewać czy tej dziewczynie kiedykolwiek będzie można zaufać ? Szukaliśmy ich już po całym domu, nawet sprawdziłem jej mieszkanie nie ma nie pozostaje mi nic innego jak zawiadomić policję, nie chce tego robić ale inaczej szybko ich nie znajdę kto wie może już dawno z miasta uciekli
-Panie Krystianie pilny telefon, podobno to coś ważnego- powiedział lokaj wchodząc do mojego gabinetu
-A kto dzwoni - zapytałem bo naprawdę nie byłem w stanie dzisiaj z nikim rozmawiać a tym bardziej jeżeli to dzwonili z pracy
-Policja - odpowiedział a ja momentalnie poderwałem się z fotela, jeśli dzwoni policja musiało się coś stać. Wziąłem słuchawkę do ręki i przyłożyłam do ucha
-Słucham ?
-Dzień dobry z tej strony komisarz Paul dzwonie do pana w bardzo ważnej sprawię
-Czy coś się stało ? - zapytałem pewien obaw
-Tak, dziś rano pana żona została potrącona przez samochód i aktualnie leży w szpitalu i walczy o życie - powiedział policjant a momentalnie pobladłem
-Jak do tego doszło? A co z moim synem, Laura była z nim ?- zapytałem cały obaw , boże moja Laura w szpitalu walczy o życie a co z Maksem
-Tak znalezliśmy dziecko, rozumiem że to pana syn, proszę się nie martwić dziecko stało bezpiecznie na chodniku w wózku aktualnie przebywa w szpitalu pielęgniarki się nim zajęły może pan je odebrać - powiedział mężczyzna a mi spadł kamień z serca że chodzisz jemu nic się nie stało, policjant podał mi jeszcze adres szpitala i szybko wyleciałem z domu wsiadając do samochodu, zadzwoniłem jeszcze do rodziców Laury aby ich poinformować co się stało.Po piętnastu minutach byłem pod szpitalem, udałem się szybko do recepcji i tam podano mi informację
-Pani Laura jest w tym momencie operowana więc zaprowadzę pana do synka - powiedziała uprzejmie pielęgniarka i już po chwili weszliśmy do pokoju w którym znajdował się Maks.
-Czy jemu na pewno nic się nie stało ?- zapytałem pielęgniarki upewniając się
-Nie jest zdrowy
-Wie pani co się tam stało? Jakim cudem Laura została potrącona a dziecko nie ?- zapytałem trochę zdziwiony i ciekawy jak to się stało
-Podobno pani Laura przechodziła przez ulicę i była już na drugiej stronie na chodniku ale upuściła coś na ulicy jak przechodziła i zostawiła dziecko na chodniku i poszła po rzecz i nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu- tak mówił świadek który wszystko widział i zadzwonił po pogotowie i policję
-Rozumiem , dziękuję że zajęła się pani moim synkiem - powiedziałem do pielęgniarki i wyszedłem na korytarz siadając na krzesło z małym na rekach
-Mam na dzieję że mamusia z tego wyjdzie - mówiłem do synka który po woli zasypiał na moich rękach
Po pięciu minutach na korytarz wpadli zdyszani rodzice Laury i Olivia
-Gdzie ona jest ? Co z moim dzieckiem ?- szlochała matka Laury pytając mnie
-Jest na operacji i niestety nie wiem w jakim jest stanie bo jeszcze nikt mnie o tym nie poinformował
-Boże dlaczego akurat Laura - szlochała dalej kobieta
Siedzieliśmy tak na tym korytarzu każdy czekał na wiadomość , nikt nie miał siły się do nikogo odzywać. Na korytarzu było słychać tylko płacz matki Laury i od czasu do czasu Maksa który nie spokojnie spał co chwilę się wiercił , płakał jak by przeczuwał że z matką jest zle. Z daleka ujrzeliśmy lekarza wychodzącego z sali operacyjnej
-Panie doktorze, co z moją córką ?
-Pani Laura przeżyła operację, prawdopodobnie obudzi się dopiero jutro rano bo jest w śpiące proszę się nie martwić, najgorsze za nami - powiedział lekarz i odszedł
-Panie doktorze czy można do niej wejść - zapytała zmartwiona Olivia, pierwszy raz się odzywając odkąd tu przyszłą
-Oczywiści - odpowiedział i odszedł
-Olivio wróciła byś z Maksem do domu? I tak za dużo już tu przebywa a ja bym został przy niej ?- zapytałam siostry bo nie chciałem aby mały tak mocno się przemęczał
-Tak masz racje wrócę z nim już do domu, tylko informuj mnie o stanie Laury
-Dobrze, trzymaj się i uważaj jak dojedziesz daj znać - powiedziałem i pożegnałam się z Olivią i Maksem
Razem z teściami czuwaliśmy całą noc koło Laury w pokoju widząc ją w takim stanie aż serce pękało.
-Patrzcie budzi się , Lauro kochanie słyszysz mnie - mówiła z szczęścia matka Laury
-Kochanie, jak dobrze że się obudziłaś - powiedziałem cały szczęśliwy że najgorsze za nami
- Kim jesteście? I dlaczego ja nic nie widzę , pomocy ! - krzyczała na cały pokój.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro