Rozdział 35. Dobra zabawa
Kolejnego dnia zeszłam całkiem wyspana do jadalni gdzie przy stole siedział już chłopczyk i całkiem sobie sam radził z jedzeniem
-Dzień dobry - powiedziałam wchodząc do jadalni i uśmiechając się do małego
-Dzień dobry- odpowiedział mały z pełną buzią a ja się zaśmiałam bo wyglądał tak uroczo
- Co byś chciał dzisiaj robić ?- zapytałam ciekawa bo naprawdę nie miałam pojęcia jak byśmy mogli spędzić ten dzień
-Chciałbym się bawić - odpowiedział wymachując przy tym rączkami i śmiejąc się
-Skoro takie masz życzenie to pójdziemy się bawić do ogrodu co ty na to ?
-Hura! Idziemy - krzyczał mały i już po chwili ciągnął mnie do ogrodu gdzie spędzamy tam praktycznie cały dzień. Pod koniec dnia wymęczeni siadamy na małej ławce koło fontanny
-I jak zmęczony jesteś - zapytałam małego który ze zmęczenia zasypiał mi na kolanach
- Tak bardzo, spać mi się chce - powiedział Max i po chwili zamknął oczka. Delikatnie wzięłam go na rączki i zaniosłam do pokoju po mały kładąc na łóżku i po cichu rozbierając
-Dobranoc skarbie - wyszeptałam i po cichu wyszłam z pokoju przymykając drzwi leciutko.Idąc korytarzem byłam tak zamyślona że nie zauważyłam że na kogoś wpadłam
-Dobry wieczór Lauro i jak minął wam dzień - powiedział męski głos a ja dalej stałam i jedynym moim widokiem była jego klatka piersiowa ale po chwili się ocknęłam i zrobiłam trzy malutkie kroki do tyłu żeby popatrzeć mu w oczy
-Dobry wieczór panu, co do naszego dnia to spędziliśmy go na zabawie w ogrodzie i mały był tak zmęczony że zasnął na ławce w ogrodzie i właśnie przed chwilą przeniosłam go do pokoju
-Mogłaś mnie poprosić bym ci pomógł go przenieś
-To nic takiego, Maksiu nie jest ciężkim dzieckiem dałam radę - uśmiechnęłam się i spojrzałam w jego twarz byli strasznie podobni do siebie oprócz oczów Maksa miał całkiem inne niż jego ojciec ale tak to byli strasznie podobni do siebie
-O czym myślisz Lauro ?- zapytał Krystian
-A tak sobie tylko myślę że pana syn jest strasznie podobny do pana jedyną rzeczą która was dzieli są jego oczy i to pewnie ma po swojej mamie - uśmiechnęłam się bo sama jak bym miała dziecko była bym rozczarowana że nic po mnie nie ma ani nie jest do mnie podobny a tu chociaż to
-Tak masz rację - powiedział to po czym spojrzał na mnie i się zamyślił - muszę już iść, ty lepiej Lauro też już się połóż jest dosyć pózno już, dobranoc - powiedział szybko i jeszcze szybciej odszedł, dziwne chyba nie lubi tematów o swojej żonie dlatego ich unika. Weszłam do swojego pokoju, wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać bo ja też po woli odczuwałam zmęczenie bo dzisiejszej zabawie.
W nocy obudził mnie czyiś płacz, po chwili leżenia zorientowałam się że to Maks płaczę ubrałam szybko kapcie na nogi i poszłam do pokoju małego. Gdy weszłam do pokoju Maks leżał zwinięty w kłębek i płakał, po woli podeszłam do łóżka i na nim usiadłam
-Co się stało słoneczko? Coś złego ci się przyśniło ? - zapytałam, kładąc się obok
-Tak - wychrypiał Maks
-Chodz tu do mnie, przytul się jestem tu obok to nic ci nie grozi - mały w sekundę przytulił się do mojego boku i po paru minutach uspokoił
-Już wszystko dobrze ?
-Tak, a zostaniesz ze mną ?- zapytał sennym głosikiem a ja się uśmiechnęłam na te słowa
-Pewnie nigdzie się nie ruszam, śpi tutaj razem okej ? - zapytałam małego a on energicznie pokiwał głową
-Mam jeszcze pytanie ?- zapytał nie pewnie Maks
-Słucham kochanie ?
- Mogę do ciebie mówić mamo, chciał bym mieć mamę a ciebie bardzo polubiłem więc będziesz moją mamą ?- zapytał chłopczyk a ja leżałam szokowana
-Oczywiście że możesz, zostanę twoją mamą , a teraz idziemy spać - uśmiechnęłam się do Maksa po czym pocałowałam w czoło i po chwili obydwoje zasnęliśmy przytuleni do siebie.
Miało być w wrześniu ale znalazłam trochę czasu i dodałam kolejny rozdział dzisiaj więc mam na dzieję że się cieszycie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro