Rozdział 25. Kradzież
Usiadłam na sofę z bijącym sercem jak on się dowiedział gdzie mieszkam i co najważniejsze skąd wie o dziecku, nie mogę do puścić aby się dowiedział o Maksie. Mam nadzieje że po tym co mu powiedziałam odpuści sobie i da mi spokój. Siedziałam tak i czekałam na Olivie i mojego maluszka co mnie najbardziej przerażało to deszcz który zaczął padać i to dość mocno mam nadzieje że Olivia zdążyła się schować z moim skarbem ale już po chwili usłyszałam otwieranie drzwi i do środka weszła Olivia z wózkiem.Postanowiłam jej nic nie mówić o zajściu które nie dawno tu było bo ona nie poprze mojej decyzji ani tego co zrobiłam to po co ją denerwować.
-Co tak długo ? - zapytałam i wzięłam mój skarb na rączki, na szczęście nie był mokry
-Przepraszam ale spacerowaliśmy a potem zaczęło tak lać i nie chciałam żeby Maks zmógł i przeczekaliśmy ten deszcz ale chyba troszeczkę zmarzł mam nadzieję że nic mu nie będzie - powiedziała zatroskana Olivia a ja faktycznie po chwili zobaczyłam że mój maluszek jest mu zimno a rączki ma lodowate więc czym prędzej go rozebrałam i włożyłam pod cieplutką kołderkę
-Też mam nadzieję że nic mu nie będzie - powiedziałam zatroskana i pogłaskałam moje słoneczko po główce nie wybaczyła bym sobie jak by mu się coś stało jest dla mnie wszystkim takie moje oczko w głowię
-Ja będę już leciała Lauro bo mam coś do załatwienia jak by coś się działo to dzwoń o każdej godzinie nie ważne czy do dzień czy noc - powiedziała dziewczyna a ja jej przytaknęłam i już po chwili jej nie było.
Siedząc tak z pół godziny i obserwując mojego synka, gdy już zasnął wstałam i udałam się pod szybki prysznic.Rano obudził mnie dość mocny płacz mojego dziecka, jak poparzona wstałam i pobiegłam do niego. Nastąpiło to czego najgorzej się obawiałam mój synuś miał dość wysoką gorączkę nie wiedząc co począć wzięłam telefon i zadzwoniłam po Olivie ale niestety nie odebrała nawet za piątym razem. Przestraszona zadzwoniłam na pogotowie przyjechali po półgodzinie na szczęście nic poważnego mu się nie stało i nie było potrzeby jechania do szpitala, gorączka została zbita a ja dostałam do wykupienia lekarstwa dla niemowlaka.
-I za co ja mam to wykupić to są dość drogie lekarstwa - zastanawiałam się na głos, Olivia nie odbiera a Henrego nie ma.Ale już po chwili wpadłam na pewien pomysł nie był on za mądry ale czego się nie robi dla swojego dziecka.Swój skarb zostawiłam pod opieką mojej zaufanej sąsiadce i postanowiłam wcielić swój plan w życie.Poszłam do apteki samoobsługowej i widząc że każdy jest zajęty wzięłam to co mi potrzebne i kierowałam się spokojnym krokiem do wyjścia ale pech chciał że akurat ochroniarz wszystko zauważył i zaczął podchodzić do mnie.Przestraszona pierwsze co zrobiłam odwróciłam się w drugą stronę i zaczęłam uciekać, niestety nie trwało to długo po nie było wyjścia żadnego tylko okno. pod wpływem instynktu wybiłam je i wyszłam już myślałam że uda mi się uciec ale nie zauważyłam drugiego ochroniarza i w ten oto sposób siedzę teraz na komisariacie za kratami i czekam na policjanta.
-Witam panienkę, chyba nie muszę mówić panience za co tu trafiła, właściciel jest na tyle miły że jeżeli pani odda za ukradzione rzeczy i zapłaci za poniesione szkody nie będzie składał oskarżenia na panią - mówił policjant a ja słuchałam. Każdy by się cieszył na moim miejscu ale ja nie miałam z czego za co mam za to wszystko zapłacić jestem bez grosza.
-Niestety, ale ja nie mam funduszy żeby za to zapłacić , myśli pan że jak bym miała pieniądze to bym kradła - zapytałam dość nie miło policjanta
-Przykro mi w takim razie będzie musiała pani tutaj zostać, a i jeszcze jedna ważna sprawa jest panienka nieletnia musimy wezwać osobę dorosłą, a że jest w dokumentach że jest pani zamężna to wypada na męża - powiedział policjant a ja zrobiłam się blada jak ściana. On? Nie tylko nie to jak on się dowie to wszystko wyjdzie na jaw nie, muszę jakoś go przekonać aby tego nie robił.
-Czy to potrzebne za niedługo już będę pełnoletnia więc możemy uznać że i teraz - powiedziałam do policjanta mając nadzieję że się zgodzi
-Niestety ale nie jest to możliwe- powiedział i już chciał odchodzić
-Ale my już nie jesteśmy małżeństwem, wyszły z tego małe komplikację, proszę go nie wzywać - powiedziałam już błagalnie
-Przykro mi ale w dokumentach wciąż pani istnieje jako żona więc to nie podlega dyskusji - powiedział policjant i odszedł a ja już wiedziałam że po mnie
Siedząc tak czekałam co się dalej wydarzy. Ciekawe czy ten policjant zawiadomił już Krystiana ale odpowiedzi dostałam już po chwili gdy nagle zobaczyłam przed kratami stojącego wściekłego Krystiana z tym policjantem.
-Jest pani wolna, pani mąż pokrył wszystkie szkody pani- powiedział do mnie policjant a ja w tej chwili wcale stąd tak szybko nie chciałam wychodzić nagle zrobiło mi się tu dosyć dobrze
-Może pan zabrać żonę do domu - powiedział policjant do wściekłego Krystiana.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro