Część 5
Popatrzyłem na niego i wziąłem szczoteke. Stanąłem za nim i zacząłem rozczesywac mu włosy. Nawet to lubiłem.
-Czemu czeszesz mi wlosy? Wiesz jak to musi wygladac? -Zasmialem sie odwracajac do niego bokiem. Zachowuje sie jakby to bylo cos normalnego, cos co robi codziennie i co stalo sie dla niego rutyna jednak prawda jest taka, ze takie rzeczy robi sie albo z dobrym przyjacielem, albo dzieckiem, albo z partnerem.
Popatrzyłem na niego i wziąłem ręce. - jak nie chcesz to nie...- powiedziałem krótko i cicho idąc do swojego łóżka.
-Nie mowie, ze nie chce. Zreszta chodz. Idziemy zaniesc rzeczy do prania. -Powiedzialem przeczesujac mokre wlosy palcami i wzialem z powrotem kupke ubran. Musze cos zjesc....
Popatrzyłem na niego i wziąłem swoje rzeczy wychodząc z pokoju i idąc pralni. Potem musze chyba przeprosić dyra...
Zamknalem za nami drzwi i poszedlem za nim caly czas utrzymujac bezpieczna odleglosc, naprawde smakowicie pachnial, a jeszcze ciuchy ktore trzymam przesiakly cale jego zapachem.Wszedłem do pomieszczenia i wrzuciłem wszystko do pralki zamykając ja i włączając.
Wybralem pralke najblizej wyjscia i wrzucajac do niej rzeczy wsypalem tez proszku. -Bede musial isc na miasto po zajeciach, a ty masz jakies plany?
Popatrzyłem na niego. - podczas zajec pójdę do dyrektora. A potem.. mogę iść z toba jak chcesz..
-To nic waznego, musze tylko isc po... Leki. Koncza mi sie. Kupie co mam kupic i wroce, nie musisz ze mna isc - Usmiechnalem sie do niego siadajac na jednym z krzesel naprzeciwko pralek. -Dyrek wydaje sie dobrym czlowiekiem
-ta.. - mruknąłem cicho. Usiadłem na pralce z uśmiechem, zaraz jednak sie na niej Położyłem patrząc w sufit
Przygladalem sie jego szczuplym nogom zwisajacym pralki kiedy do pomieszczenia weszla paczka zapewne mlodszych od nas uczniow. Chlopaki trzymajac swoje dziewczyny zaborczo w okol szyi przebiegli tylko spojrzeniami po pralkach choc i tak prawie szystkie byly wolne. Obrzydliwi... Splugawieni tytoniem, alkoholem i seksem. Duza iloscia seksu. Wirusy krazace w ich krwi zanieczyscily ja sprawiajac, ze sam ich zapach nieprzyjemnie draznil moje nozdrza. Opuscilem glowe zaslaniajac nos dlonia.
Podniosłem się do siadu i Popatrzyłem na nich. Ci mnie akurat nie lubili.. i tak miałem ich gdzieś. - az tak śmierdzą? - pytanie skierowałem do mojego nowego współlokatora.
-Hm? Nie dlaczego mieliby smierdziec? Po prostu tak siedze. -Usmiechnalem sie odsuwajac reke od nosa. Odchrzaknalem oblizujac wargi i spojrzalem na jednego z osilkow, tego smierdzacego mentolowymi papierosami.... Chyby tylko wiedzial, ze w jego plucach rozwija sie rak....Jeden z chłopaków Popatrzył na mnie zły i podszedł podnoszac mnie za koszulkę. -co ty powiedziałeś..?- warknal a ja nadal zachowywalem spokój. -że smierdzisz...
Siedzialem spokojnie przypatrujac sie calej sytuacji. Poniekad chlopak sobie zasluzyl... Kiedy krew w zylach blondyna zaczela wrzec z gniewu dopiero wstalem. Nie chce zadnego rozlewu krwi.
Chłopak już zamierzyl się by mnie uderzyć. - chyba nie chcesz bym powiedział dyrektorowi że cpasz i palisz.. jak mnie uderzysz to to zrobię... tamtych też wkopie i nie będzie fajnie. -Uśmiechnąłem się lekko a zły chłopak postawil mnie na ziemi i wszyscy wyszli. Niestety lekko się zacząłem o coś i z palca poleciała mi krew
Przelknalem glosno sline i spojrzalem na plecy wychodzacego chlopaka probujac przynajmniej grac. -Chyba tez musze zaczac uwazac bo mnie jeszcze za cos wkopiesz. -Zasmialem starajac sie opanowac, choc ciezko bylo zachowac spokoj czujac mocny zapach bombowej mieszanki. Teraz cale pomieszcze nie bylo wypelnione tym zapachem. On nie czul nic. Ja czulem miliony afrodyzjakow w jednym. -Powinienes to opatrzyc. Jest tu gdzies apteczka?
Popatrzyłem na swój palec a potem na niego. Podszedłem do niego i przejechałem mu nim po dolnej wardze patrząc na niego uważnie.
-Heeej co robisz, to ochydne. -Wytarlem usta dlonia krzywiac sie. CHOLERA JASNA. Nie oblizalem warg probujac zetrzec slad krwi z dloni. On dalej tam byl. A ja dalej ja czulem.
Popatrzyłem na niego. - nic..- wzruszylem ramionami i wyszedlem oblizujac swój palec. Ruszyłem do dyrektora
Dopiero kiedy jego kroki ucichly wzialem gleboki oddech i oblizalem warge czujac jak moje zrenice zaczely sie rozszerzac. Przytrzymalem sie pralki za chwile przesuwajac nosem po dloni. Tylko raz w zyciu wczesniej czulem cos takiego.
Wszedłem do gabinetu i usiadłem na biurku.- przepraszam..- powiedziałem cicho kladac nogi na jego kolanach. Podstawilem mu palec do ust- całuj.
-Shin... Prosze Cie... -Mezczyzna spojrzal na syna z lekkim usmiechem odsuwajac palec od swoich ust.
- caluj bo pomyślę że jesteś wampirem...- powiedziałem poważnie patrzac na niego.
-Ehhh synu ile razy juz to przerabialismy. -mezczyzna westchnal jednak poslusznie ucalowal czubek palca za chwile oblizujac wargi. -Fuj. Metaliczny smak... Jakbym probowal miedzi
Zaśmiałem się. - serio? Tak smakuje moja krew? Zal..- wziąłem rękę i Położyłem ja na kolanie, nadal nogi trzymając na jego i siedzsc na biurku
-Kazda krew smakuje tak samo. Przeciez sam mozesz jej sprobowac. Zawsze ma taki nieprzyjemny metaliczny posmak. -Stwierdzil mezczyzna krzywiac sie lekko. -Jezeli ktos twierdzi inaczej to albo jest wampirem albo ma uposledzone kubki smakowe.
- skoro tak mówisz.. Shuugo raczej jest czysty.- Uśmiechnąłem się lekko. Z szuflady Wyjalem szczotek i zacząłem go czesac .
-Jestes naprawde zbyt podejrzliwy synu. Podejrzewasz kazdego kto sie pojawia w tej szkole, nawet jezeli tylko przejazdem. To twoj nowy wspollokator, sprobuj przynajmniej sie z nim zaprzyjaznic, i nie patroluj go na kazdym kroku co? I co ty mi czeszesz, jestem prawie lysy!
Zaśmiałem się. - I stary. Czesze ci lysine. - Zastanowiłem się chwilę - żadna dziewczyna Cię nie zechce... nawet taka Stara...- stwierdzilem. - on i ja jesteśmy kolegami, ale czasem czuję się jakby lonczylo nas coś więcej..
-Cos wiecej? Mowisz, ze Ci sie podoba? -Mezczyzna zmarszczyl brwi patrzac uwaznie na syna
- nie.. znaczy... nie twoja sprawa...- mruknąłem zakładając rękę na rękę i patrząc w bok
-Przeciez mozesz powiedziec mi wszystko... Jezeli cos Cie trapi po prostu o tym ze mna rozmawiaj
Popatrzyłem na niego. - no bo... czuję się trochę jakbym juz go znal... Ale nie mogę sobie przypomnieć...
-Jakbys go znal? Moze kiedys sie gdzies mineliscie? To moze byc zwykle deja vu. Nie przywiazywalbym na twoim miejscu do tego wagi.
- nie wiem... ale.. płakałem w jego ramionach i czułem się tak bezpiecznie i miło ake też trochę taki zagrożony... taki mały...
-Plakales przed Shuugo? Em... To... To naprawde zadziwiajace. Nawet przy mnie nie placzesz. Nie pamietam kiedy ostatnim razem to robiles. A Shuugo jest dosc... Hm... Dobrze zbudowanym mezczyzna, mozliwe, ze to przez to.
Stuknalem go w głowę. - gej..- powiedziałem miejac na myśli tate. Usiadłem mu na kolanach bokiem
-Powiedzial ten, ktory czesze mi wlosy i placze w ramionach innego chlopaka. -Zasmial sie i poczochral chlopakowi wlosy.
- głupi jesteś... ja mówiłem że placze? Nie oczywiście że nie... i co zmyslasz? Już wiem! Ty chcesz sie z nim przespac! No nie doczekanie twoje! Za kare cię okradne a ty tu zistajesz! - Zaśmiałem się i wziąłem mala buteleczke piwa . Wychodzac pokazałem mu język. Byla to jego ulubiona i ostatnia
-Shin! Odstaw ta butelke natychmiast! Jestes nieletni! Juz! I nie chce sie przespac z twoim kolega co ty w ogole za glupoty wygadujesz! -Mezczyzna krzyczal ja wychodzacym z pokoju chlopakiem dalej jednak siedzac w swoim fotelu.
Zaśmiałem się i poszedłem do pokoju a potem do łazienki. -mam z toba w końcu isc? - spytalem Shuugo z łazienki. Wziąłem lyka tego piwa a reszte zaczalem wylewac do zlewu
-Hm? Niee, dam sobie rade sam... Nie pij... Bedziesz smierdziec. -I gorzej smakowac. Dodalem w myslach czujac dalej zaschnieta krew na palcu chlopaka. Wyjalem z szafki termos i zabierajac ze soba bluze stanalem przy drzwiach. To ja ide. Bede za jakas godzine, gora dwie
Popatrzyłem na niego z łazienki. -to był lyk.. dobra.. nie musi mi się pan przecież meldowac.. nie jesteśmy parą czy coś.. -stwierdziłem i wywalilem butelkę do kosza.
-Hah tak wybacz, masz racje. To ide. -Zasmialem sie i wyszedlem zamykajac za soba drzwi. Mimo, ze odgrodzily mnie od tego zapachu to nie tak jakbym chcial. Musze sie stad ruszyc. Musze cos zjesc.
Jednak stwierdziłem że pójdę z nim. I tak nie mam nic do roboty. Albo... go posledze
Wyszedlem ze szkoly i spokojnie z rekoma w kieszeniach ruszylem w dobrze znanym mi kierunku. Glod przyslanial mi wszystkie zmysly. A najgprsze bylo to, ze wciaz czulem ten zapach
Wcześniej umylem rece a teraz szedlem za chłopakiem ukrywając się by mnie nie wiedział..
Kopnalem turlajacy sie przede mna kamien za chwile smiejac sie cicho i przestajac. Ugryzlem dolna warge znowu zaczynajac sie smiac. Nerwowo przeczesalem wlosy palcami znowu sie smiejac. Musialem wygladac jak jakis narkoman. I tak tez sie czulem. Nie jadlem od ponad miesiaca. Wytrzymalbym jeszcze z dobry tydzien gdyby nie ten zapach. Shin.
Nagle podbiegłem do niego jakaś dziewczyna proszaca o pomoc. Jej przyjaciółka leżała pijana w jednym z slepych zaulkow a z głowy leciała jej krew
-Prosze! Blagam! Pomoz nam! Blagam ona zaraz umrze! Wykrwawi sie! -Przelknalem glosno sline czujac jak rece mi sie trzesa. Dam rade. Przestalem oddychac nie przejmujac sie ty, ze dziewczyna moze to zauwazyc i pozwolilem jej zaciagnac sie do zaulka. Kiedy tylko zobaczylem dziewczyne poczulem rozszerzajace sie zrenice. Jej krew smierdziala alkoholem i uzywkami. To nie krew Shuugo.... To nie krew... To jedynie woda... Nie mysl o tym jak o krwi. Jestes doroslym wampirem poradzisz sobie z taka plotka. -Zadzwon na pogotowie, powiedz, ze ma rozcieta glowe, jest nie przytomna ale oddycha.
-dobrze- kobieta szybko to wykonala a ja poszedłem za nimi. Widząc to od razu do niej podbieglem- czemu jej nie pomozesz?!- Popatrzyłem na chłopaka i zacząłem ja renimowac
-A myslisz, ze co ja robie?! Przeciez tamuje krwawienie! I ona oddycha! -Zaczalem krzyczec przyciskajac rane na jej glowie. Czulem jak krew przecieka mi przez palce. -Odejdz stad... Shin odejdz stad. Idz do tamtej dziewczyny i uspokoj ja. Dam sobie tutaj rade.
Popatrzyłem na niego. Zrobiłem jak chciał. Zaraz przybylo pogotowie. Zabralo dziewczyny a ja odetchnalem. Popatrzyłem na niego i przeciolem sobie rękę podsuwajac mu ja. - jesteś wampirem?!
-Nie! Przestan! Zabierz mi ta lape sprzed twarzy juz i tak jestem caly we krwi! Jeszcze Ci malo?! -Zapytalem odsuwajac od siebie jego reke i wycierajac wlasne o spodnie ruszylem dalej. Pieprzony gowniarz. -Po co w ogole za mna poszedles?! Sledzisz mnie?! Jestes nienormalny?! Chcesz mnie zabic przez swoje glupie podejrzenia?! No dawaj moze masz tam jakis kolek za paskiem co?!
Zmarszczylem brwi i wziąłem trochę dużo krwi na palec wkładając mu do ust. Odsunalem się troche bacznie go obserwując
-Kurwa mac! Jak masz zamiar robic takie cyrki to sie ode mnie odwal! -Warknalem plujac krwia i ruszylem z powrotem zaslaniajac sobie i tak zakrwawiona krwia reka usta. Boze byla taka pyszna. Tak cholernie znakomita. Musze do szpitala....
Popatrzyłem za nim i usiadłem na ziemi kulac się i chowając głowę miedzy kolanami. To wszystko mnie juz wykańcza...
Trzasac sie caly dotarlem w koncu do calodobowego szpitala od razu kladac brudna dlon na ladzie przed znajaca mnie juz pielegniarka. Widzac moj stan nie odezwala sie ani slowem a jedynie ruszyla w kierunku odpowiedzniego pokoju. Ruszylem za nia tekepiac sie wrecz z glodu. Shin. Shin. Shin. Shin. Shin....
Po jakimś czasie ruszyłem się i zacząłem spacerować po lesie.. nie miałem zamiaru juz wracac... wszystko musze psuc...
Kiedy kobieta rzucala przedemna kolejne torebki z krwia wciagalem ich zawartosc bez zajakniecia zbyt roztrzesiony by nad soba panowac i zbyt glodny by narzekac na jakosc. Pielegniarka wycierala moje rece i twarz kiedy ja staralem sie uspokoic swoj wampirzy stan. -Shuugo co Ci jest? Zachowujesz sie jakbys nie jadl miesiac...
-Bo nie jadlem... A jeszcze teraz pojawil sie na mojej drodze lowca... Ktorego chce posmakowac bardziej niz kogokolwiek innegoGłęboko w lesie usiadłem pod drzewem.. skulilem się i przez chwilę patrzyłem w niebo zamyslajac się. W krótce i tak usnalem... na dworze bylo trochę zimnoKobieta napelnila moj termos po sama krawedz i w miare czyjestego i najedzonego wypuscila. Nie bylem pelny... Ale zjadlem tyle, zeby moc spokojnie wytrzymac okolo dwoch tygodni. Wracajac jak zwykle poczulem ten jeden jedyny niepowtarzalny zapach i ruszylem w tamtym kierunku. Nie probujac nawet budzic chlopaka wzialem go na rece i ruszylem do szkoly. Byl przemarzniety, a moje zimna cialo na pewno mu w tym nie pomagalo. Gdybym tylko byl cieply...
Mruknelem cicho i Wtuliłem się w niego jak dziecko zaciskajac lekko rękę na jego koszulce. Znów uczulem się tak milo i bezpiecznie.. nie chciałem przestawac tego czuć..
Wszedlem do szkoly mijajac szepczacych uczniow. No tak... Dalej obaj bylismy cali we krwi. Ja w krwi tej dziewczyny, a on w swojej wlasnej. Slodkiej, aromatycznej krwi, ktora na szczescie nie wywolywala u mnie poki co oznakow epilepsji. Ruszylem do naszego pokoju i polozylem go do jego wlasnego lozka przykrywajac po sama szyje koldra
Mruknąłem cicho i złapałem go za rękę ciagnac w dół do siebie. Nie byłem świadomy tego co robię, ale czułem się mniej więcej jak kiedyś...
Puscilem jego dlon i chowajac termos do malej lodowki w szafce wrocilem do niego i zdejmujac przesiaknieta krwia koszulke polozylem sie obok niego. Dzielila nas gruba koldra i mialem nadzieje, ze ona wystarczy zeby zapewnic chlopakowi cieplo
Odgarnalem kołdrę i Wtuliłem się w niego mocno. Przyleglem do niego calym ciałem pomrukujac cicho. Było tak dobrze..
Glupek... Bedzie mu zimno... Sciagnalem brwi odgarniajac kilka brazowych kosmykow z jego czola. Wyglada na takiego, ktory jest pewny siebie i moze robic co chce, ale w rzeczywistosci, jest strasznie naiwny i niewinny, jak dziecko. Chce go miec...
Spytałem spokojnie aż do rana. Powoli otworzyłem oczy i przetarlem je jak dziecko. Popatrzyłem na niego i odwróciłem się do niego plecami znów zamykając oczy. Spac...
Prychnalem cicho podpierajac glowe na dloni. Jego oddech znowu sie uspokoil, a on wtulil sie w poduszke. Przygladalem sie jego wlosom, uchu i smuklej szyi za chwile odgarniajac z niej wlosy i przesuwajac lekko nosem. Taak... Zdecydowanie chce go miec. Ja musze go miec. Wstalem i zabierajac z szafy czyste ciuchy ruszylem do lazienki. Dzisiaj tez trzeba bedzie isc do pralni.
Gdy poczulem zimno jego skóry mruknąłem cicho i przeszly mnie dreszcze.. zakrylem się cały koldra i spałem dalej. Po pewnym czasie obudziłem się i wstałem. Popatrzyłem na siebie i skrzywilem sie widząc na sobie krew.-fuj..
Wzialem szybki prysznic i ubierajac sie w czarny sprany sweter i zielone spodnie z kieszeniami wyszedlem zabierajac swoja bluzke z podlogi. -Mozesz isc sie umyc lowco.
Popatrzyłem na niego. - co ? Lowco? O co ci chodzi..? Nie jestem łowca.. zdjołem z siebie koszulke i spodnie zostajac w bokserkach. -ale ty na pewno jesteś wampirem! - rzuciłem w niego rzeczami i zamknąłem się w łazience
-Nie trzeba byc Einstainem zeby to zauwazyc... Wszystkich podejrzewasz o bycie wampirami i do tego grozisz smiercia. -Westchnalem i podnoszac jego koszulke ktora spadla Wyszedlem jeszcze tylko zabierajac z szafki termos.
- głupi jesteś...- powiedziałem z łazienki zaczynając się myć. Wróciłem w reczniku na biodrach i na szyi szukając w szafie ciuchów
Upijajac kilka lykow gestej czerwonej cieczy z termosu wrzucilem rzeczy do pralki najblizej drzwi i usiadlem na tym samym krzesle co ostatnio czekajac. Jezeli zauwazyl to dlaczego jeszcze mnie nie zabil? Za to jezeli jeszcze nie zauwazyl to musze uwazac...
Ubrałem się i stanąłem przed lustrem rozczesujac sobie włosy. Miałem na sobie czarna bluzę do kolan a pod spodem czarne krótkie spodenki. Wyglądałem jakbym ich nie mial i był na go czy w bokserkach. Poszedłem do pralni i wrzuciłem swoje rzeczy do pralki
Spojrzalem na stojacego przy pralne chlopaka i zamykajac termos przejechalem jezykiem po zebach.
Usiadłem na pralce i Popatrzyłem na niego. Podjulilem nogi i zaslonilem je do kostek bluzę. Zmarszczylem brwi widzac mala czerwona kropke w konciku jego ust-co piszesz...?
-Mowilem Ci juz, ze leki. Po to wczoraj poszedlem do szpitala tuz po tym jak urzadziles piekna scene na ulicy. -Westchnalem wycierajac rekawem usta. Cmoknalem i usiadlem po turecku chowajac termos miedzy nogami. Duzo rzeczy bylo czerwone... Moje wlosy, wino, swiatla na ulicy, usta, krew... A ja lubilem wszystko co bylo czerwone
Westchnąłem i wstałem. Obciagnalem bluzę w dół i od razu ruszylem do wyjścia. Bylo mi głupio...
-Czemu polujesz na wampiry? A moze chcesz dopiero na nie polowac? To co wtedy czytales to byl podrecznik dla lowcow? -Zapytalem bawiciac sie zakretka termosu i patrzylem na jego szczuple nogi wrecz proszace, aby je piescic
Popatrzyłem na niego stojac przy drzwiach. -nie rusza się czyiś rzeczy.. -warknalem. Zabralem mu termos i odłożyłem poza jego zasieg stając przed nim. - a co? Jesteś niby wampirem..?
-Spytalem. Nie stwierdzilem. Wiesz czym sie rozni pytanie od stwierdzenia kotku? -Zapytalem powoli wstajac i badac od jego twarzy zaledwie kilka centymetrow przesunalem opuszkami zimnych palcow po linii jego szczeki. -Sam pomysl... Gdybym nim byl czy pozwolilbym Ci teraz tak swobodnie ze mna rozmawiac...?
Popatrzyłem na niego i odtracilem jego rękę uderzajac ja. Cały czas patrzyłem w jego oczy. -nie pozwalaj sobie... - warknalem. - moi rodzice rozmawiali swobodnie z wampirem... zabił ich...
Unioslem jedna brew zerkajac na jego dlon. -A wiec to stad sie bierze twoja nienawisc do wampirow... Chcesz je pewnie wszystkie zabic... Nie bede Cie powstrzymywal. Jednak czy masz wystarczajaco duzo sily i odwagi zeby zabic ktoregos? Czy wiesz jak rozpoznac wampira? Czy gdybys mial pewnosc, ze nim jestem to zabilbys mnie? Tu i teraz? Podejrzewasz kazdego i przez to nie mozesz zajac sie soba. Nie dostrzegasz tego co najwazniejsze Shinie. Myslisz, ze wybicie tych wampirow, sprawi, ze bedziesz szczesliwy? Ze zemsta na nich cos zmieni? Sa rzeczy i ludzi, ktorzy moga dac Ci szczescie i ani wampiry, ani ich smierc nie sa jednymi z tych rzeczy. -Powiedzialem przewiercajac go zlotymi oczami na wylot. Wyminalem go i lapiac za termos podszedlem po pralki w ktorej byly moje rzeczy. Sprawdzilem ile jeszcze czasu zostalo i wyszedlem zostawiajac go samego wsrod odglosow przelewajacej sie wody
Słuchałem go patrząc mu w oczy. Lekko zadrzalem. Olewajac wszystko znów pobiegłem do lasu chcąc byc sam ... skulilem się tam płacząc. I co mam robić? Nie mam pojęcia.. Ale .. nie chce tam wracać..
-------------------------------------
Jesli sie podoba to piszcie w komentarzach ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro