Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 5

Popatrzyłem na niego i wziąłem szczoteke. Stanąłem za nim i zacząłem rozczesywac mu włosy. Nawet to lubiłem.
-Czemu czeszesz mi wlosy? Wiesz jak to musi wygladac? -Zasmialem sie odwracajac do niego bokiem. Zachowuje sie jakby to bylo cos normalnego, cos co robi codziennie i co stalo sie dla niego rutyna jednak prawda jest taka, ze takie rzeczy robi sie albo z dobrym przyjacielem, albo dzieckiem, albo z partnerem.
Popatrzyłem na niego i wziąłem ręce. - jak nie chcesz to nie...- powiedziałem krótko i cicho idąc do swojego łóżka.
-Nie mowie, ze nie chce. Zreszta chodz. Idziemy zaniesc rzeczy do prania. -Powiedzialem przeczesujac mokre wlosy palcami i wzialem z powrotem kupke ubran. Musze cos zjesc....
Popatrzyłem na niego i wziąłem swoje rzeczy wychodząc z pokoju i idąc pralni. Potem musze chyba przeprosić dyra...
Zamknalem za nami drzwi i poszedlem za nim caly czas utrzymujac bezpieczna odleglosc, naprawde smakowicie pachnial, a jeszcze ciuchy ktore trzymam przesiakly cale jego zapachem.Wszedłem do pomieszczenia i wrzuciłem wszystko do pralki zamykając ja i włączając.
Wybralem pralke najblizej wyjscia i wrzucajac do niej rzeczy wsypalem tez proszku. -Bede musial isc na miasto po zajeciach, a ty masz jakies plany?
Popatrzyłem na niego. - podczas zajec pójdę do dyrektora. A potem.. mogę iść z toba jak chcesz..
-To nic waznego, musze tylko isc po... Leki. Koncza mi sie. Kupie co mam kupic i wroce, nie musisz ze mna isc - Usmiechnalem sie do niego siadajac na jednym z krzesel naprzeciwko pralek. -Dyrek wydaje sie dobrym czlowiekiem
-ta.. - mruknąłem cicho. Usiadłem na pralce z uśmiechem, zaraz jednak sie na niej Położyłem patrząc w sufit
Przygladalem sie jego szczuplym nogom zwisajacym pralki kiedy do pomieszczenia weszla paczka zapewne mlodszych od nas uczniow. Chlopaki trzymajac swoje dziewczyny zaborczo w okol szyi przebiegli tylko spojrzeniami po pralkach choc i tak prawie szystkie byly wolne. Obrzydliwi... Splugawieni tytoniem, alkoholem i seksem. Duza iloscia seksu. Wirusy krazace w ich krwi zanieczyscily ja sprawiajac, ze sam ich zapach nieprzyjemnie draznil moje nozdrza. Opuscilem glowe zaslaniajac nos dlonia.
Podniosłem się do siadu i Popatrzyłem na nich. Ci mnie akurat nie lubili.. i tak miałem ich gdzieś. - az tak śmierdzą? - pytanie skierowałem do mojego nowego współlokatora.
-Hm? Nie dlaczego mieliby smierdziec? Po prostu tak siedze. -Usmiechnalem sie odsuwajac reke od nosa. Odchrzaknalem oblizujac wargi i spojrzalem na jednego z osilkow, tego smierdzacego mentolowymi papierosami.... Chyby tylko wiedzial, ze w jego plucach rozwija sie rak....Jeden z chłopaków Popatrzył na mnie zły i podszedł podnoszac mnie za koszulkę. -co ty powiedziałeś..?-​ warknal a ja nadal zachowywalem spokój. -że smierdzisz...
Siedzialem spokojnie przypatrujac sie calej sytuacji. Poniekad chlopak sobie zasluzyl... Kiedy krew w zylach blondyna zaczela wrzec z gniewu dopiero wstalem. Nie chce zadnego rozlewu krwi.
Chłopak już zamierzyl się by mnie uderzyć. - chyba nie chcesz bym powiedział dyrektorowi że cpasz i palisz.. jak mnie uderzysz to to zrobię... tamtych też wkopie i nie będzie fajnie. -Uśmiechnąłem się lekko a zły chłopak postawil mnie na ziemi i wszyscy wyszli. Niestety lekko się zacząłem o coś i z palca poleciała mi krew
Przelknalem glosno sline i spojrzalem na plecy wychodzacego chlopaka probujac przynajmniej grac. -Chyba tez musze zaczac uwazac bo mnie jeszcze za cos wkopiesz. -Zasmialem starajac sie opanowac, choc ciezko bylo zachowac spokoj czujac mocny zapach bombowej mieszanki. Teraz cale pomieszcze nie bylo wypelnione tym zapachem. On nie czul nic. Ja czulem miliony afrodyzjakow w jednym. -Powinienes to opatrzyc. Jest tu gdzies apteczka?
Popatrzyłem na swój palec a potem na niego. Podszedłem do niego i przejechałem mu nim po dolnej wardze patrząc na niego uważnie.

-Heeej co robisz, to ochydne. -Wytarlem usta dlonia krzywiac sie. CHOLERA JASNA. Nie oblizalem warg probujac zetrzec slad krwi z dloni. On dalej tam byl. A ja dalej ja czulem.

Popatrzyłem na niego. - nic..- wzruszylem ramionami i wyszedlem oblizujac swój palec. Ruszyłem do dyrektora
Dopiero kiedy jego kroki ucichly wzialem gleboki oddech i oblizalem warge czujac jak moje zrenice zaczely sie rozszerzac. Przytrzymalem sie pralki za chwile przesuwajac nosem po dloni. Tylko raz w zyciu wczesniej czulem cos takiego.

Wszedłem do gabinetu i usiadłem na biurku.- przepraszam..- powiedziałem cicho kladac nogi na jego kolanach. Podstawilem mu palec do ust- całuj.

-Shin... Prosze Cie... -Mezczyzna spojrzal na syna z lekkim usmiechem odsuwajac palec od swoich ust.


- caluj bo pomyślę że jesteś wampirem...- powiedziałem poważnie patrzac na niego.


-Ehhh synu ile razy juz to przerabialismy. -mezczyzna westchnal jednak poslusznie ucalowal czubek palca za chwile oblizujac wargi. -Fuj. Metaliczny smak... Jakbym probowal miedzi
Zaśmiałem się. - serio? Tak smakuje moja krew? Zal..- wziąłem rękę i Położyłem ja na kolanie, nadal nogi trzymając na jego i siedzsc na biurku

-Kazda krew smakuje tak samo. Przeciez sam mozesz jej sprobowac. Zawsze ma taki nieprzyjemny metaliczny posmak. -Stwierdzil mezczyzna krzywiac sie lekko. -Jezeli ktos twierdzi inaczej to albo jest wampirem albo ma uposledzone kubki smakowe.

  - skoro tak mówisz.. Shuugo raczej jest czysty.- Uśmiechnąłem się lekko. Z szuflady Wyjalem szczotek i zacząłem go czesac .

 


-Jestes naprawde zbyt podejrzliwy synu. Podejrzewasz kazdego kto sie pojawia w tej szkole, nawet jezeli tylko przejazdem. To twoj nowy wspollokator, sprobuj przynajmniej sie z nim zaprzyjaznic, i nie patroluj go na kazdym kroku co? I co ty mi czeszesz, jestem prawie lysy!
Zaśmiałem się. - I stary. Czesze ci lysine. - Zastanowiłem się chwilę - żadna dziewczyna Cię nie zechce... nawet taka Stara...- stwierdzilem. - on i ja jesteśmy kolegami, ale czasem czuję się jakby lonczylo nas coś więcej..

-Cos wiecej? Mowisz, ze Ci sie podoba? -Mezczyzna zmarszczyl brwi patrzac uwaznie na syna
- nie.. znaczy... nie twoja sprawa...- mruknąłem zakładając rękę na rękę i patrząc w bok
-Przeciez mozesz powiedziec mi wszystko... Jezeli cos Cie trapi po prostu o tym ze mna rozmawiaj

Popatrzyłem na niego. - no bo... czuję się trochę jakbym juz go znal... Ale nie mogę sobie przypomnieć...
-Jakbys go znal? Moze kiedys sie gdzies mineliscie? To moze byc zwykle deja vu. Nie przywiazywalbym na twoim miejscu do tego wagi.
- nie wiem... ale.. płakałem w jego ramionach i czułem się tak bezpiecznie i miło ake też trochę taki zagrożony... taki mały...
-Plakales przed Shuugo? Em... To... To naprawde zadziwiajace. Nawet przy mnie nie placzesz. Nie pamietam kiedy ostatnim razem to robiles. A Shuugo jest dosc... Hm... Dobrze zbudowanym mezczyzna, mozliwe, ze to przez to.
Stuknalem go w głowę. - gej..- powiedziałem miejac na myśli tate. Usiadłem mu na kolanach bokiem
-Powiedzial ten, ktory czesze mi wlosy i placze w ramionach innego chlopaka. -Zasmial sie i poczochral chlopakowi wlosy.
- głupi jesteś... ja mówiłem że placze? Nie oczywiście że nie... i co zmyslasz? Już wiem! Ty chcesz sie z nim przespac! No nie doczekanie twoje! Za kare cię okradne a ty tu zistajesz! - Zaśmiałem się i wziąłem mala buteleczke piwa . Wychodzac pokazałem mu język. Byla to jego ulubiona i ostatnia
-Shin! Odstaw ta butelke natychmiast! Jestes nieletni! Juz! I nie chce sie przespac z twoim kolega co ty w ogole za glupoty wygadujesz! -Mezczyzna krzyczal ja wychodzacym z pokoju chlopakiem dalej jednak siedzac w swoim fotelu.

Zaśmiałem się i poszedłem do pokoju a potem do łazienki. -mam z toba w końcu isc? - spytalem Shuugo z łazienki. Wziąłem lyka tego piwa a reszte zaczalem wylewac do zlewu

  -Hm? Niee, dam sobie rade sam... Nie pij... Bedziesz smierdziec. -I gorzej smakowac. Dodalem w myslach czujac dalej zaschnieta krew na palcu chlopaka. Wyjalem z szafki termos i zabierajac ze soba bluze stanalem przy drzwiach. To ja ide. Bede za jakas godzine, gora dwie  


Popatrzyłem na niego z łazienki. -to był lyk.. dobra.. nie musi mi się pan przecież meldowac.. nie jesteśmy parą czy coś.. -stwierdziłem i wywalilem butelkę do kosza.
-Hah tak wybacz, masz racje. To ide. -Zasmialem sie i wyszedlem zamykajac za soba drzwi. Mimo, ze odgrodzily mnie od tego zapachu to nie tak jakbym chcial. Musze sie stad ruszyc. Musze cos zjesc.
Jednak stwierdziłem że pójdę z nim. I tak nie mam nic do roboty. Albo... go posledze
Wyszedlem ze szkoly i spokojnie z rekoma w kieszeniach ruszylem w dobrze znanym mi kierunku. Glod przyslanial mi wszystkie zmysly. A najgprsze bylo to, ze wciaz czulem ten zapach
Wcześniej umylem rece a teraz szedlem za chłopakiem ukrywając się by mnie nie wiedział..
Kopnalem turlajacy sie przede mna kamien za chwile smiejac sie cicho i przestajac. Ugryzlem dolna warge znowu zaczynajac sie smiac. Nerwowo przeczesalem wlosy palcami znowu sie smiejac. Musialem wygladac jak jakis narkoman. I tak tez sie czulem. Nie jadlem od ponad miesiaca. Wytrzymalbym jeszcze z dobry tydzien gdyby nie ten zapach. Shin.
Nagle podbiegłem do niego jakaś dziewczyna proszaca o pomoc. Jej przyjaciółka leżała pijana w jednym z slepych zaulkow a z głowy leciała jej krew

-Prosze! Blagam! Pomoz nam! Blagam ona zaraz umrze! Wykrwawi sie! -Przelknalem glosno sline czujac jak rece mi sie trzesa. Dam rade. Przestalem oddychac nie przejmujac sie ty, ze dziewczyna moze to zauwazyc i pozwolilem jej zaciagnac sie do zaulka. Kiedy tylko zobaczylem dziewczyne poczulem rozszerzajace sie zrenice. Jej krew smierdziala alkoholem i uzywkami. To nie krew Shuugo.... To nie krew... To jedynie woda... Nie mysl o tym jak o krwi. Jestes doroslym wampirem poradzisz sobie z taka plotka. -Zadzwon na pogotowie, powiedz, ze ma rozcieta glowe, jest nie przytomna ale oddycha.

-dobrze- kobieta szybko to wykonala a ja poszedłem za nimi. Widząc to od razu do niej podbieglem- czemu jej nie pomozesz?!- Popatrzyłem na chłopaka i zacząłem ja renimowac


  -A myslisz, ze co ja robie?! Przeciez tamuje krwawienie! I ona oddycha! -Zaczalem krzyczec przyciskajac rane na jej glowie. Czulem jak krew przecieka mi przez palce. -Odejdz stad... Shin odejdz stad. Idz do tamtej dziewczyny i uspokoj ja. Dam sobie tutaj rade.  



Popatrzyłem na niego. Zrobiłem jak chciał. Zaraz przybylo pogotowie. Zabralo dziewczyny a ja odetchnalem. Popatrzyłem na niego i przeciolem sobie rękę podsuwajac mu ja. - jesteś wampirem?!

-Nie! Przestan! Zabierz mi ta lape sprzed twarzy juz i tak jestem caly we krwi! Jeszcze Ci malo?! -Zapytalem odsuwajac od siebie jego reke i wycierajac wlasne o spodnie ruszylem dalej. Pieprzony gowniarz. -Po co w ogole za mna poszedles?! Sledzisz mnie?! Jestes nienormalny?! Chcesz mnie zabic przez swoje glupie podejrzenia?! No dawaj moze masz tam jakis kolek za paskiem co?!
Zmarszczylem brwi i wziąłem trochę dużo krwi na palec wkładając mu do ust. Odsunalem się troche bacznie go obserwując

-Kurwa mac! Jak masz zamiar robic takie cyrki to sie ode mnie odwal! -Warknalem plujac krwia i ruszylem z powrotem zaslaniajac sobie i tak zakrwawiona krwia reka usta. Boze byla taka pyszna. Tak cholernie znakomita. Musze do szpitala....

Popatrzyłem za nim i usiadłem na ziemi kulac się i chowając głowę miedzy kolanami. To wszystko mnie juz wykańcza...

Trzasac sie caly dotarlem w koncu do calodobowego szpitala od razu kladac brudna dlon na ladzie przed znajaca mnie juz pielegniarka. Widzac moj stan nie odezwala sie ani slowem a jedynie ruszyla w kierunku odpowiedzniego pokoju. Ruszylem za nia tekepiac sie wrecz z glodu. Shin. Shin. Shin. Shin. Shin....

Po jakimś czasie ruszyłem się i zacząłem spacerować po lesie.. nie miałem zamiaru juz wracac... wszystko musze psuc...

Kiedy kobieta rzucala przedemna kolejne torebki z krwia wciagalem ich zawartosc bez zajakniecia zbyt roztrzesiony by nad soba panowac i zbyt glodny by narzekac na jakosc. Pielegniarka wycierala moje rece i twarz kiedy ja staralem sie uspokoic swoj wampirzy stan. -Shuugo co Ci jest? Zachowujesz sie jakbys nie jadl miesiac...
-Bo nie jadlem... A jeszcze teraz pojawil sie na mojej drodze lowca... Ktorego chce posmakowac bardziej niz kogokolwiek innego
Głęboko w lesie usiadłem pod drzewem.. skulilem się i przez chwilę patrzyłem w niebo zamyslajac się. W krótce i tak usnalem... na dworze bylo trochę zimnoKobieta napelnila moj termos po sama krawedz i w miare czyjestego i najedzonego wypuscila. Nie bylem pelny... Ale zjadlem tyle, zeby moc spokojnie wytrzymac okolo dwoch tygodni. Wracajac jak zwykle poczulem ten jeden jedyny niepowtarzalny zapach i ruszylem w tamtym kierunku. Nie probujac nawet budzic chlopaka wzialem go na rece i ruszylem do szkoly. Byl przemarzniety, a moje zimna cialo na pewno mu w tym nie pomagalo. Gdybym tylko byl cieply...

Mruknelem cicho i Wtuliłem się w niego jak dziecko zaciskajac lekko rękę na jego koszulce. Znów uczulem się tak milo i bezpiecznie.. nie chciałem przestawac tego czuć..

Wszedlem do szkoly mijajac szepczacych uczniow. No tak... Dalej obaj bylismy cali we krwi. Ja w krwi tej dziewczyny, a on w swojej wlasnej. Slodkiej, aromatycznej krwi, ktora na szczescie nie wywolywala u mnie poki co oznakow epilepsji. Ruszylem do naszego pokoju i polozylem go do jego wlasnego lozka przykrywajac po sama szyje koldra

Mruknąłem cicho i złapałem go za rękę ciagnac w dół do siebie. Nie byłem świadomy tego co robię, ale czułem się mniej więcej jak kiedyś...

Puscilem jego dlon i chowajac termos do malej lodowki w szafce wrocilem do niego i zdejmujac przesiaknieta krwia koszulke polozylem sie obok niego. Dzielila nas gruba koldra i mialem nadzieje, ze ona wystarczy zeby zapewnic chlopakowi cieplo
Odgarnalem kołdrę i Wtuliłem się w niego mocno. Przyleglem do niego calym ciałem pomrukujac cicho. Było tak dobrze..

Glupek... Bedzie mu zimno... Sciagnalem brwi odgarniajac kilka brazowych kosmykow z jego czola. Wyglada na takiego, ktory jest pewny siebie i moze robic co chce, ale w rzeczywistosci, jest strasznie naiwny i niewinny, jak dziecko. Chce go miec...


 Spytałem spokojnie aż do rana. Powoli otworzyłem oczy i przetarlem je jak dziecko. Popatrzyłem na niego i odwróciłem się do niego plecami znów zamykając oczy. Spac...  
Prychnalem cicho podpierajac glowe na dloni. Jego oddech znowu sie uspokoil, a on wtulil sie w poduszke. Przygladalem sie jego wlosom, uchu i smuklej szyi za chwile odgarniajac z niej wlosy i przesuwajac lekko nosem. Taak... Zdecydowanie chce go miec. Ja musze go miec. Wstalem i zabierajac z szafy czyste ciuchy ruszylem do lazienki. Dzisiaj tez trzeba bedzie isc do pralni.

Gdy poczulem zimno jego skóry mruknąłem cicho i przeszly mnie dreszcze.. zakrylem się cały koldra i spałem dalej. Po pewnym czasie obudziłem się i wstałem. Popatrzyłem na siebie i skrzywilem sie widząc na sobie krew.-fuj..
Wzialem szybki prysznic i ubierajac sie w czarny sprany sweter i zielone spodnie z kieszeniami wyszedlem zabierajac swoja bluzke z podlogi. -Mozesz isc sie umyc lowco.

Popatrzyłem na niego. - co ? Lowco? O co ci chodzi..? Nie jestem łowca.. zdjołem z siebie koszulke i spodnie zostajac w bokserkach. -ale ty na pewno jesteś wampirem! - rzuciłem w niego rzeczami i zamknąłem się w łazience

-Nie trzeba byc Einstainem zeby to zauwazyc... Wszystkich podejrzewasz o bycie wampirami i do tego grozisz smiercia. -Westchnalem i podnoszac jego koszulke ktora spadla Wyszedlem jeszcze tylko zabierajac z szafki termos.
 


- głupi jesteś...- powiedziałem z łazienki zaczynając się myć. Wróciłem w reczniku na biodrach i na szyi szukając w szafie ciuchów
Upijajac kilka lykow gestej czerwonej cieczy z termosu wrzucilem rzeczy do pralki najblizej drzwi i usiadlem na tym samym krzesle co ostatnio czekajac. Jezeli zauwazyl to dlaczego jeszcze mnie nie zabil? Za to jezeli jeszcze nie zauwazyl to musze uwazac...

Ubrałem się i stanąłem przed lustrem rozczesujac sobie włosy. Miałem na sobie czarna bluzę do kolan a pod spodem czarne krótkie spodenki. Wyglądałem jakbym ich nie mial i był na go czy w bokserkach. Poszedłem do pralni i wrzuciłem swoje rzeczy do pralki

Spojrzalem na stojacego przy pralne chlopaka i zamykajac termos przejechalem jezykiem po zebach.

Usiadłem na pralce i Popatrzyłem na niego. Podjulilem nogi i zaslonilem je do kostek bluzę. Zmarszczylem brwi widzac mala czerwona kropke w konciku jego ust-co piszesz...?

-Mowilem Ci juz, ze leki. Po to wczoraj poszedlem do szpitala tuz po tym jak urzadziles piekna scene na ulicy. -Westchnalem wycierajac rekawem usta. Cmoknalem i usiadlem po turecku chowajac termos miedzy nogami. Duzo rzeczy bylo czerwone... Moje wlosy, wino, swiatla na ulicy, usta, krew... A ja lubilem wszystko co bylo czerwone

Westchnąłem i wstałem. Obciagnalem bluzę w dół i od razu ruszylem do wyjścia. Bylo mi głupio...

-Czemu polujesz na wampiry? A moze chcesz dopiero na nie polowac? To co wtedy czytales to byl podrecznik dla lowcow? -Zapytalem bawiciac sie zakretka termosu i patrzylem na jego szczuple nogi wrecz proszace, aby je piescic

Popatrzyłem na niego stojac przy drzwiach. -nie rusza się czyiś rzeczy.. -warknalem. Zabralem mu termos i odłożyłem poza jego zasieg stając przed nim. - a co? Jesteś niby wampirem..?

  -Spytalem. Nie stwierdzilem. Wiesz czym sie rozni pytanie od stwierdzenia kotku? -Zapytalem powoli wstajac i badac od jego twarzy zaledwie kilka centymetrow przesunalem opuszkami zimnych palcow po linii jego szczeki. -Sam pomysl... Gdybym nim byl czy pozwolilbym Ci teraz tak swobodnie ze mna rozmawiac...?  

Popatrzyłem na niego i odtracilem jego rękę uderzajac ja. Cały czas patrzyłem w jego oczy. -nie pozwalaj sobie... - warknalem. - moi rodzice rozmawiali swobodnie z wampirem... zabił ich...

Unioslem jedna brew zerkajac na jego dlon. -A wiec to stad sie bierze twoja nienawisc do wampirow... Chcesz je pewnie wszystkie zabic... Nie bede Cie powstrzymywal. Jednak czy masz wystarczajaco duzo sily i odwagi zeby zabic ktoregos? Czy wiesz jak rozpoznac wampira? Czy gdybys mial pewnosc, ze nim jestem to zabilbys mnie? Tu i teraz? Podejrzewasz kazdego i przez to nie mozesz zajac sie soba. Nie dostrzegasz tego co najwazniejsze Shinie. Myslisz, ze wybicie tych wampirow, sprawi, ze bedziesz szczesliwy? Ze zemsta na nich cos zmieni? Sa rzeczy i ludzi, ktorzy moga dac Ci szczescie i ani wampiry, ani ich smierc nie sa jednymi z tych rzeczy. -Powiedzialem przewiercajac go zlotymi oczami na wylot. Wyminalem go i lapiac za termos podszedlem po pralki w ktorej byly moje rzeczy. Sprawdzilem ile jeszcze czasu zostalo i wyszedlem zostawiajac go samego wsrod odglosow przelewajacej sie wody





Słuchałem go patrząc mu w oczy. Lekko zadrzalem. Olewajac wszystko znów pobiegłem do lasu chcąc byc sam ... skulilem się tam płacząc. I co mam robić? Nie mam pojęcia.. Ale .. nie chce tam wracać..

-------------------------------------

Jesli sie podoba to piszcie w komentarzach ;)





























Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro