Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 13

Szybko się wykąpałem i pobiegłem pod pokój ojca. Stanąłem przy drzwiach starając się usłyszeć o czym rozmawiają.

- Shuugo, synu, powiedz mi...  myślisz o Shinie?

Otworzyłem szerzej oczy nie wiedząc co powiedzieć. Czułem się jakbym rozmawiał nie z dyrektorem, a z teściem.

Zdziwiłem się nieco słysząc pytanie taty. Czy on zawsze musi się mieszać w moje sprawy? Jednak byłem ciekaw co odpowie Shugo...

- Przepraszam, ale chyba nie rozumiem... -Stwierdziłem siadając prosto.
-Pytam, co myślisz, o moim synu. Shin. Zajmujecie razem pokój. Co o nim myślisz. Proszę Cię o szczera odpowiedź.

Mężczyzna spojrzał na mnie surowo, pewnie chcąc mnie przestraszyć. Wzdrygnąłem się, jednak nie ze strachu, bo jak mógłbym bać się człowieka, ale przez zakłopotanie związane z wywiadem teścia.

-Jest... Inny - powiedziałem ostrożnie patrząc na jego reakcje. Nie chciałem podpaść...

  -Tak masz racje. Jest inny. Choć nie wiem co ty miałeś przez to na myśli. Jeżeli tylko się nim bawisz... Nie słuchałem mężczyzny kiedy poczułem dobrze znany mi zapach. Drzwi obite były w skórę, która przytłumiła mój węch. Nieładnie Shin...

Nieco się zezłościłem na starszego, ale to też miłe, że się o mnie martwił. Jednak miałem małą ochotę tam wejść i zakończyć to...

- Oh, ależ panie dyrektorze... - Cisnęło mi się na usta zdanie "nie bawię się jedzeniem". Uśmiechnąłem się do mężczyzny lekko, wstając.

-Może być pan pewien, że się nim nie bawię. Co najwyżej to on mną. -Skinąłem głową na pożegnanie i wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi. 

- Shin... Nie mam już żadnej prywatności? Wszędzie musisz za mną chodzić?

Nieco się zdziwiłem słysząc jego słowa. Że ja mam się nim bawić?! Bawić wampirem?! Musiałbym serio być głupi by robić coś takiego... Nim zdążyłem się zorientować drzwi się otworzyły przez co odskoczyłem od razu wpadając na ścianę. Spojrzałem na niego.

- Jestem inny... tak?

- Jesteś. Niepowtarzalny i bezcenny - stwierdziłem owijając go ramieniem i ucałowałem czubek jego głowy.

- Niedługo zajęcia. Mówiłeś, że pójdziesz.

Popatrzyłem na niego i skinąłem głową z uśmiechem. Złapałem lekko jego rękę idąc z nim do pokoju po rzeczy.

Szedłem za nim trzymając jego drobną dłoń, całą bijącą ciepłem. Ucałowałem jej wierzch jeszcze za nim weszliśmy do pokoju.
-Czemu jesteś wzburzony?
Popatrzyłem na niego rumieniąc się lekko.
- Dyrektor zachowuje się idiotycznie...
- Wcale nie. Martwi się o Ciebie. Powinieneś być wdzięczny, że tak się toba przejmuje. Każdy inny by po prostu Cię zostawil na pastwe pierwszego lepszego, który się pojawił. A jeżeli matwi się o Ciebie myśląc o mnie, to znaczy, że bierze mnie na poważnie - stwierdziłem wchodząc do pokoju zaraz za nim, zamykając drzwi kopnięciem.
- Bo rozwalisz... - usiadłem na łóżku ciagnac go za sobą.
- Chociaż. Moze i masz rację... - mruknąłem z lekkim uśmiechem.  Usiadłem na przeciwko niego, stopami ściągając buty i zostawiając je gdzieś z boku, a następnie zawisłem nad chłopakiem
-Ja zawsze mam rację.
Zaśmiałem się.
-Tak tak. - Położyłem go na łóżku i położyłem się na nim z uśmiechem. Owinąłem go nogami wokół pasa przeczesując jego włosy palcami.
-Naprawdę. Od jakichś 400 lat zawsze mam rację.  
Złapałem go za nos i ucałowałem w usta z uśmiechem. On nie potrzebuje oddychać.
Wystawiłem język jak pies śliniąc mu całą brodę. Zaśmiałem się widząc jak się krzywi, próbując odsunąć.
Popatrzyłem na niego jak na głupka ale w końcu i sam się zaśmiałem. Zacząłem całować jego szyję cicho mrucząc. 
Zamruczałem jak kot, odchylając głowę w tył. Uśmiechnąłem psie pod nosem czujac przebiegający po plecach dreszcz spowodowany kątaktem ciepłych ust z moją lodowatą szyją.
-Lubie tak.
Uśmiechnąłem się lekko i kontynuowałem zdobienie jego szyi dużymi i soczystymi malinkami.
Lubiłem to.... ale jeszcze bardziej sam lubiłem to robić. Przewróciłem go na poduszki i przesunąłem jak zwykle nosem wzdłuż jego szyi jak i szczęki.
-Jestem głodny... -Wymruczałem gryząc go lekko w obojczyk. Nie byłem spragniony, w zasadzie byłem pełny krwi, ale pragnąłem jego. W każdej chwili, każdej godzinie, minucie i sekundzie. Nawet gdybym miał dość do końca życia i tak przy nim stałbym się pusty.
Popatrzyłem na niego kontem oka, odchylając głowę w tył by dać mu lepszy dostęp. Byłem gotów.
Już po chwili kły przebiły jego szyję a do moich ust wlała się ciepła krew. Nie brałem dużych łyków. Starałem się brać jak najmniejsze chociaż bylo to bardzo trudne. To tak jakbyś nie jadł przez miesiąc i postawiliby przed tobą pudełko pełne kurczaka... Nawet jeżeli chcesz jeść powoli to nie możesz. Pragnienie samo Cię zżera. Po kilku minutach bojąc się o samopoczucie młodszego odczepiłem się od niego i oddychając głośno wtuliłem sie czołem w jego szyję.
Jęknąłem czując lekki ból. Dziś bolało troszkę bardziej, niż ostatnim razem... Zacząłem głaskać go po głowie, a krew spływała po mojej szyi  wprost na łóżko...
-Przepraszam... Wziąłem za dużo... -Powiedziałem lekko zachrypniętym głosem, całując go w miejsce gdzie zaczęły unikać dwie małe dziurki. Popatrzyłem na niego spod przymkniętych powiek i lekko się uśmiechnąłem.
-Gdzie tam. Jest dobrze. - Zaśmiałem się cicho i nieco słabo.
-Następnym razem po prostu mnie zatrzymaj. -Powiedziałem łapiąc w dłonie jego twarz i ucałowałem kącik jego ust. Nie zrobiłem tego w same usta wiedząc, że poczułby  nieprzyjemny dla niego smak.

Popatrzyłem na niego i lekko się uśmiechnąłem głaszcząc go po policzku. 

-Nie przejmuj się. Było cudownie. Lubię to uczucie mimo wszystko... 

 -Kłamiesz. -Zaśmiałem się cicho ściągając brwi. Pogładziłem kciukiem jego policzek za chwilę całując go w czoło.

-Nie e... Serio było wspaniale... Może tylko na początku trochę bolało...- Zaśmiałem się spoglądając w jego oczy.

  -Na początku? -Zapytałem nie pewnie, przełykając głośno ślinę dalej zmieszana z krwią chłopaka.  

- Przyznam, że gdy przebijałeś moja skórę trochę mnie to zabolało, ale nic po za tym... - Mruknąłem całując go w czoło.

-Rozumiem... Następnym razem postaram się zrobić to delikatniej. -Stwierdziłem za chwilę ziewając przeciągle. Robiłem się już co raz bardziej śpiący...

-Co jest? Wampiry w ogóle śpią? - Spytałem nieco zdziwiony, nadal głaszcząc go po 
głowie.

-Wiesz... Jesteśmy bardziej jak zwierzęta niż jak ludzie. Można porównać nas do czegoś w rodzaju misia z właściwościami patyczaka. To znaczy, że z czasem upodobniliśmy się do ludzi, żeby  wtopić się w tło. Tak samo wilkołaki przyjęły formy wilków.... Pijemy krew nie po to żeby, żyć, choć to też, ale w szczególności dlatego, że robimy zapasy przed zimą... Kiedy robi się zimno ciśnienie krwi spada, i krew staje się niezjadliwa... Dlatego robimy zapasy i gdy robi się za zimno, zasypiamy. Czasem zasypiamy kilka razy w roku, czasem na kilka godzin, czasem na kilka dni, miesięcy, ale niektórzy zasypiają też na całe lata. Ja dzięki tobie zrobiłem ostatnio duże zapasy, a przez twój numer z wiadrem wyziębiłem się i powoli zaczynam przysypiać... Patrząc na to, że zaczyna się już w połowie jesień, to będę spał aż do zakończenia zimy... Na ten okres będę się musiał zaszyć gdzieś w lesie... -Wymruczałem mu w szyje, objaśniając sennie całą swoją naturę. Nie zasnę jeszcze dziś, ani pewnie tez nie jutro, ale może w przeciągu tego tygodnia...

Słuchałem go uważnie przez cały czas. Dziwnie mi było wiedzieć o wampirach tak wiele, ale było to też dla mnie całkiem ekscytujące. Zdziwiłem się słysząc, że ma zamiar zaszyć się gdzieś w lesie. Od razu przez myśl przeszedł mi obraz Shugo przykryty śniegiem, pod drzewem...

- Nie... W żadnym wypadku. Nie i koniec. Nie pozwolę ci spać gdzieś pod drzewem czy coś... Jeszcze cię ktoś zabije...- Zaprotestowałem.

-Słonko, sypiam w ten sposób od ponad 500 lat... Bardziej martwię się o Ciebie, czy znowu Ci coś nie odbije i czy nie będziesz próbował mnie szukać w tym lesie. Tam jest niebezpiecznie, a mnie przy tobie nie będzie przez pewien czas. -Powiedziałem unosząc lekko głowę i spojrzałem na niego zmartwiony.

-Tam jest niebezpiecznie i dla ciebie... Nie pozwolę ci tam spać. Koniec kropka...-Powiedziałem stanowczo. Jak się na coś uprę to rzadko odpuszczam...

-Ciii, zanim się obejrzysz, a zniknę i wrócę, cały, wyspany i spragniony. -Zaśmiałem się siadając i pociągnąłem go do siadu, chwytając jego dłonie. Ucałowałem wierzch jednej z nich i spojrzałem na niego również stanowczo.

-Nie mogę zostać tu. Zaczną podejrzewać. A las to mój dom. Nic mi się w nim nie stanie.

Popatrzyłem smutno w jego błyszczące się oczy. Już po chwili uwięziłem go w mocnym uścisku mych ramion.

-Nie. Nie zgadzam się. Nie w lesie... Gdziekolwiek tylko nie w lesie...

-A gdzie niby twoim zdaniem powinienem iść? Hm? Las jest dla mnie najbezpieczniejs​zym miejscem.

-Mam domek w lesie.. taki na drzewie, dość duży.. Możesz tam.- Uśmiechnąłem się lekko do niego. I to jest rozwiązanie! 

-Czy twój ojciec Cię za bardzo nie rozpieszcza przypadkiem? -Zapytałem ściągając brwi. 

-Będziesz się czuł spokojniejszy kiedy będę spał tam? Ale nie będziesz mógł mnie "odwiedźać" muszę być całkiem sam.

Skinąłem głową z lekkim uśmiechem. Od razu się nieco rozpogodziłem.

 -A czemu nie...? - spytałem cicho i smutno patrząc na niego. Chciał bym go odwiedzać...

-Nie mogę Cię poczuć. Dlatego zaszywamy się w lesie. W czasie zimy nikt tam nie zagląda i nas nie budzi. -Wytłumaczyłem mrugając kilkukrotnie. 

-Ale czemu..? - drążyłem temat tuląc się do niego mocno, zamykając oczy.

-Kiedy śpimy nie mamy kontaktu ze światem, mówiłem Ci. Jesteśmy jak misie. Musimy zasnąć i się obudzić kiedy nadejdzie odpowiedni moment. A jeżeli ktoś nas obudzi stajemy się nieobliczalni, i nawet my nie potrafimy nad tym zapanować.

Posmutniałem, jednakże skinąłem głową. 

-Dobrze... Ale i tak nie chcę...

-Wiem, że nie chcesz. Ja tez nie chcę. Ale muszę. Nie martw się to tylko na okres zimy.

 -Powiedziałem całując go w czubek głowy i obiąłem go ramionami, głaszcząc między łopatkami.

Wtuliłem się mocno w wampira, nadal smutny tym co nastąpi niebawem... Westchnąłem cicho zamykając oczy.
-No już. Idziemy na zajęcia. Szykuj się. Teraz muszę chodzić do samego końca, póki mogę. Jeszcze będę musiał poprawiać rok. Niby nic nowego, ale po 50 razie już się nudzi.
Popatrzyłem na niego i wstałem biorąc swoje rzeczy.

-Chodź -Uśmiechnąłem się lekko idąc już do drzwi.

Założyłem buty i sięgnąłem do szafki po swoje książki. Zaczepiłem długopis o okładkę jednej z nich i podszedłem do chłopaka .

-W drogę

  ❤  ❤❤❤❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤ ❤

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału. Chciała bym pozdrowić Avalon Kalionki~ kalionki 

która zmotywowała mnie by dokończyć ten rozdział. Pozdrawiam również was wszystkich oczywiście ;)

I wszystkiego najlepszego dla tych co mają dziś imieniny! czyli dla wszystkich Ignacych i Lubomirów! ^ ^

Do zobaczenia w następnej części, jak i zapraszam do czytania mojego drugiego, jak i nowego opowiadania " Muun-Ishi".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro