~9~
( Mieszkanie na 14 piętrze, hotel Monopol, New York, późnym wieczorem.)
Marge, Chantal i Lily oglądają kupione dzisiaj ubrania. Rozmawiają o nowo poznanych chłopakach.
M.: I co o nich sądzicie, dziewczyny? Mi najbardziej spodobał się Nicolas. Ale ciacho.
Ch.: O ile wiem, to ty zgrywałaś tę niedostępną.
M.: To ty nie wiesz, że faceci lubią takie niedostępne?
L.: Może i lubią, a może nie. Jean też był sympatyczny.
Ch.: Typowa Lily. Zawsze patrzy na charakter.
L.: O! Czyżbyś patrzyła tylko na śliczną mordkę, Chantal? Jesteś strasznie powierzchowna.
M.: Zawsze była powierzchowna. Wierz mi lub nie, ale mieszkam z nią od dobrych kilku lat. I szczerze powiedziawszy, mam jej dość.
Chantal rzuca poduszką w Marge.
M.: No wiesz co? We własną siostrę rzucasz?
Ch.: Bywa. Ciesz się, że cię nie zamordowałam.
M.: Miałaś zamiar zamordować mnie poduszką?
L.: Dla chcącego nic trudnego. Wiecie co?
Ch.: Tak?
L.: Bitwa na poduszki!
Dziewczyny zaczynają rzucać w siebie poduszkami. Po pięciu minutach zdyszane siadają na łóżkach.
M.: Zajmuję łazienkę!
Marge szybko wchodzi do toalety i zamyka drzwi.
L.: No chyba nie! Ty przecież całymi godzinami tam potrafisz siedzieć. Wychodź i to już! Marge!
Ch.: Odpuść, Lily. To moja siostra i doskonale ją znam. Jest na tyle wredna, że specjalnie dłużej będzie tam siedzieć.
L.: Ale ja się chciałam wykąpać!
Ch.: Daj już spokój. Chodź, pogadamy.
L.: Dobra. Ale nastepnym razem to ja idę pierwsza do łazienki.
Lily i Chantal rozmawiają, a Marge nadal się kąpie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro