Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~8~

( tłoczna ulica, panuje hałas i słychać trąbienie samochodów, New York, późny wieczór.)

Jean-Pierre i Nicolas idą tłoczną ulicą New Yorku. Nadal kłócą się po odwiedzinach u wiedźmy, Katiany.

J. P.: I po co dawałeś jej te pierdolone włosy?! Jak zobaczyłem siebie, jako laleczkę voodoo, to prawie zeszłem tam na zawał. I to nie są żarty!

N.: Tak, wiem! Wrzeszczysz na mnie już od dobrych kilku minut. I ciągle o tym samym, to nudne. No i ludzie się na nas gapią, a w szczególności na ciebie.

J. P.: Dobra, już się uspokajam.

N.: Och, w końcu. Jean? Widzisz tamte dziewczyny?

Po drugiej stronie ulicy idą Marge, Chantal i Lily. Wracają z seansu w kinie. Niosą torby z zakupami.

J. P.: No i co z tego?

N.: Jak to co z tego?! Patrz, jakie są ładne i zgrabne. Czasami zastanawiam się, czy nie jesteś czasem homoseksualistą.

J. P.: Nawet jeśli, to co?

N.: Uhm, nie skomentuję tego. Tak czy siak, idziemy trochę poflirtować, dobrze nam to zrobi.

J. P.: I wparujesz tam do nich z tekstem, czy aby nie spadły z nieba, bo widzisz anioły?

N.: Miałem na myśli po prostu zagadać, tak na dobry początek, ale twój pomysł też nie jest zły.

J. P.: Widzisz, ja jestem po prostu skarbnicą świetnych idei.

N.: Muszę się z tobą zgodzić, przyjacielu. Bo to przecież ty wpadłeś na jakże inteligentny pomysł, by zrzucić mnie z wieżowca.

J. P.: Nicolasie, nie przypominaj starych, dobrych czasów. I jak sam powiedziałeś, idziemy poflirtować, bo te twoje nowe zdobycze za chwilę znikną ci zupełnie z pola widzenia.

N.: W końcu jakaś mądra rzecz, która wyszła z twoich ust! Idziemy.

Jean-Pierre i Nicolas doganiają trójkę wcześniej zauważonych kobiet (czytaj Marge, Lily i Chantal). Mężczyźni Pomagają im z niesieniem zakupów.

N.: Cześć! Jestem Nicolas, a to jest mój przyjaciel,
Jean-Pierre. Chociaż osobiście woli, gdy nazywa się go po prostu Jean. Pomyśleliśmy, że pomożemy wam z tymi torbami.

L.: Dzięki. Patrzcie dziewczyny, kto przyszedł nam pomóc.

Ch.: Właśnie widzę, Lily.

M.: Chyba raczej przybiegli, na wolny truchcik mi to nie wyglądało.

L.: Och, Marge! Panowie chcą nam pomóc, a ty stroisz fochy.

J. P.: Jesteście turystkami?

Trójka kobiet patrzy się na niego zaskoczona.

Ch.: Skąd wiedziałeś... Jean?

J. P.: Tak po prostu spytałem. Ja i Nicolas jesteśmy Francuzami. Przyjechaliśmy prosto z Paryża trochę pomieszkać w takim mieście, jak New York.

M.: Naprawdę? Ja i moja siostra, Chantal, też pochodzimy z
Francji! Lily poznałyśmy dwa tygodnie temu i od tego czasu jesteśmy przyjaciółkami.

N.: Tak? W takim razie powinniśmy się lepiej poznać. Co wy na to, żeby pójść razem na jakąś imprezę?

J. P.: No wiesz co, Nick? Ja to miałem zaproponować.

N.: Jak widzisz, uprzedziłem cię. To co o tym myślicie, dziewczyny?

L.: Czemu nie? Marge, Chantal, hmm?

M.: Chętnie, ale dzisiaj już nie. No i nie z tymi wszystkimi torbami. Trzeba by było je zanieść do naszego mieszkania.

N.: Odprowadzimy was!

Jean-Pierre i Nicolas odprowadzają dziewczyny do ich mieszkania i wszyscy się rozchodzą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro