~4~
( cmentarz, dochodzi północ, New York)
Słychać śmiechy. Grabarz Dave i Jeremy wracają z baru, są lekko podchmieleni.
Drzwi od kaplicy, gdzie jest trumna z Jean-Pierrem, są szeroko otwarte.
G. D.: Jeremy?
G. J.: Tak, Dave? O co chodzi?
G. D.: Otwierałeś kaplicę?
G. J.: Nie? Czemu miałbym to robić, do licha?
G. D.: Bo drzwi od kaplicy są otwarte.
G. J.: Pierdolisz?
Obaj mężczyźni patrzą w stronę kaplicy. Drzwi są nadal otwarte. Grabarz Jeremy wchodzi do środka i widzi trumnę z odsuniętym wiekiem.
Trupa brak. Jeremy wybiega przerażony z kaplicy.
G. J.: Dave! Dave!
G. D.: Co się stało?
G. J.: Ciało zniknęło! W środku leży trumna z odsuniętym wiekiem.
G. D.: Jeśli w tej chwili robisz sobie jaja, to to nie...
Rozmowę przerywa im mężczyzna w czarnym garniturze.
Drapie się po głowie, jest zdekocentrowany.
G. J.: Co pan robi na cmentarzu przed północą?!
J. P.: Ja? Obawiam się, że przez przypadek zamknięto mnie w trumnie i tej oto kaplicy. Możecie mi to wyjaśnić, panowie? Jestem zagubiony. Nawet nie wiecie, jak trudno było mi odchylić to przeklęte wieko...
Obaj grabarze przypatrują się z przerażeniem Jean-Pierrowi i po chwili uciekają.
Głośno krzyczą.
Jean-Pierre patrzy na nich zdziwiony.
Zauważa świeżo zakopany dół.
J. P.: Nicolasie! To wszystko moja wina! Odkopię cię, chcę cię zobaczyć po raz ostatni, mój kochany przyjacielu! Chwila, czy ja nie powinienem być martwy? Potem będę się nad tym zastanawiać.
Jean-Pierre bierze łopatę i odkopuje trumnę.
Potem ją otwiera.
Z trumny wyskakuje wkurwiony Nicolas.
Przyciska Jean-Pierra do ziemi.
N.: Ty padalcu! Jak mogłeś mnie zrzucić z wieżowca! Swojego własnego przyjaciela!
J. P.: Nie chciałem, Nicolasie! Jak się cieszę, że żyjesz!
Nicolas piorunuje go wzrokiem.
Pomaga mu wstać i obaj się przytulają.
N.: Więcej mi tego nie rób!
J. P.: Nigdy więcej, przyjacielu!
N.: A tak w ogóle, to my nie powinniśmy być martwi?
J. P.: Nie wiem. Chodźmy porozmawiać z pastorem. Może coś nam powie?
N.: Nie zdziwi się, jak nas zobaczy?
J. P.: E tam. Ja spotkałem dzisiaj grabarzy. Jak mnie zobaczyli i powiedziałem im, że mnie chyba zamknięto w trumnie, to zaczęli krzyczeć i uciekli. Dziwne.
N.: Naprawdę dziwne, Jean. Tak po prostu wyszedłeś sobie z trumny. Byłeś martwy. To w ogóle nie jest dziwne!
Jean-Pierre i Nicolas kierują się do mieszkania pastora.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro