~19~
(New York, mało tłoczna ulica, późny ranek)
Jean Pierre czeka w umówionym miejscu na Nicolasa. Po chwili zza zakrętu wychodzi ów mężczyzna. Na głowie siedzi mu kot. Nicolas podchodzi do zdziwionego Jeana.
N.: Znalazłem cię, brawo ja!
J.P.: No tak wszystko jest ok, znalazłeś mnie i obaj nadal żyjemy, ale... Co ty kurwa odpierdalasz z tym kotem?!
N.: Ej, nie obrażaj mojego koteczka! Znalazłem go po drodze, szwędał się biedny po ulicy, cały zagłodzony... Miej trochę współczucia!
J.P.: Twojego koteczka! To mi dopiero.
N.: Wiem, że nie lubisz kotów, ale to wcale nie oznacza, że możesz szykanować mojego! Zostaje z nami, czy tego zechcesz czy nie!
J.P.: Skończysz jak stara wdowa, mówię ci. Najpierw przestaniesz chodzić na randki, potem kupisz sobie kolejne kilka tych wszarzy i zestarzejesz się razem z nimi.
N.: Czy ty właśnie nazwałeś mojego kiciusia wszarzem, Jean?
J.P.: Nie.
N.: Ale na pewno tak pomyślałeś! Och kotku, nie przejmuj się tym idiotą. Nie warto.
J.P.: O, już się zaczyna!
N.: Spierdalaj!
Nicolas zdejmuje swoje zwierzątko z głowy i przytula je. Zaczyna je głaskać. Jean patrzy na to z uniesionymi brwiami.
J.P.: Jakie to słodkie! Zaraz normalnie zwymiotuję. A tak na marginesie, to jak to coś się nazywa?
N.: Kotek.
J.P.: Wiem, że to kot! Jak go nazwałeś?
N.: Kotek.
J.P.: Jak ma na imię?!
N.: Kurwa, mówię ci przecież już trzeci raz, że nazywa się Kotek!
J.P.: Aha? Nazwałeś kota per ,,Kotek''? Jaja sobie ze mnie robisz?!
N.: Coś ci nie pasuje?!
J.P.: No wiesz, to trochę dziwne! Nie mogłeś go nazwać jakoś inaczej?
N.: To mój kot i będę na niego mówił jak tylko zechcę!
J.P.: No dobra! Ale jak ten twój Kotek naszcza mi na ubrania albo podrapie coś, co będzie należeć do mnie to z miejsca wyrzucam go z domu! Nauczę go latać!
N.: Ty może zestopuj z tymi lekcjami latania, co? Kiepski z ciebie nauczyciel.
J.P.: Ej! To, że ty nie potrafisz latać nie oznacza wcale, że twój kot tego nie umie.
N.: Skończmy ten temat! Ale obiecuję, że jeśli zrobisz coś mojemu kotowi.... Pożałujesz tego.
J.P.: Taaaa. Gdzie teraz idziemy?
N.: Po karmę dla mojego zwierzaka i do domu. Trzeba by było posprzątać ten bałagan, który zrobiliśmy.
J.P.: A nie możemy zadzwonić po sprzątaczkę?
N.: Jean, doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nie mamy dużo pieniędzy i nie stać nas na sprzątaczkę...
J.P.: No wiem przecież! Tylko...
N.: Tylko jak zwykle narzekasz. Tak, wiem.
Obaj mężczyźni ruszają w drogę do sklepu po karmę dla kota Nicolasa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro