~10~
( Dach wieżowca, po północy, New York)
Jean-Pierre i Nicolas rozmawiają.
N.: Wiesz co, Jean? Mam złe wspomnienia z wieżowcami. Nie wiem czemu.
J.P.: No co ty nie powiesz, przyjacielu? Chciałbyś jeszcze raz poćwiczyć latanie? Poprzednim razem coś ci nie wyszło. A jak to się mówi, do trzech razy sztuka.
N.: Jakoś mi się nie spieszy, żeby zeskoczyć z wieżowca. Ile jest tym razem metrów do ziemi, co?
J.P.: A skąd mam to, u licha, wiedzieć?
N.: Poprzednim razem wiedziałeś.
J.P.: Wtedy to byłem nawalony w trzy dupy. To się nie liczy. Pewnie zmyśliłem coś na poczekaniu.
N.: Nie wiedziałem, że kiedy jesteś pijany albo jesteś pod wpływem narkotyków, masz jeszcze siłę myśleć.
J.P.: No widzisz.
Następuje chwila ciszy. W oddali słychać poruszające się samochody.
J.P.: Brakuje mi trochę narkotyków. Chyba jestem uzależniony.
N.: O nie! Nigdy więcej ćpania na dachu wieżowca, tragicznie się to dla mnie kończy.
J.P.: I na co narzekasz? I tak znowu będziesz żył.
N.: Znowu nachodzi cię ochota, żeby mnie zabić?
J.P.: Nie. Po prostu marudzisz.
N.: Ech, Jean, jak ja ciebie kocham.
J.P.: Nie wiedziałem, że jesteś homoseksualistą.
N.: To teraz wiesz.
Nicolas zaczyna się śmiać, a razem z nim Jean-Pierre.
N.: Co sądzisz o Marge?
J.P.: Nie jest zła, ale nie jest w moim typie. Bardziej podoba mi się Chantal.
N.: Mówisz, że gustujesz w brunetkach?
J.P.: Tak jakby.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro