Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Alicja

Obudziło mnie skrzypnięcie drzwi. Natychmiast otworzyłam oczy i podniosłam się do siadu, podciągając niewiadomo dlaczego ciemny koc pod brodę.

Moja głowa wciąż była ciężka, a organizm domagał się snu, ale najwyraźniej ciemnowłosy mężczyzna miał inne plany.

Uspokoiłam się trochę, gdy postawił na szafce nocnej tacę z parującą kawą oraz nadziewanymi rogalikami. Ktoś przynoszący takie śniadanie, raczej nie mógł mieć złych zamiarów. Mimo to, nie zamierzałam tracić czujności.

- Dzień dobry - powiedział, po czym powoli przysiadł na krawędzi materaca i uśmiechnął się życzliwie.

- Dzień dobry - odparłam niepewnie, przyglądając się uważnie jego twarzy.

Z daleka czułam zapach męskich perfum, a jego postawa oraz koszula, pod którą kryły się widoczne mięśnie dodawały mu męskości i siły.

- Mam nadzieję, że spałaś dobrze. - Zaczął ostrożnie, na co przytaknęłam bezgłośnie.

Domyślałam się, że nie przyszedł bez powodu. Dlatego chciałam, żeby zapytał o to, na czym mu zależało, żeby się dowiedzieć, a potem dać jasno do zrozumienia, że nie byłam tym, za kogo mnie miał.

- Cieszę się - mruknął, po czym zapanowała chwilowa cisza. - Muszę ci zadać kilka pytań i prosiłbym, żebyś była ze mną szczera. - W końcu przeszedł do konkretów.

Ponownie przytaknęłam, czując jak moje serce niemal obijało się o żebra z nerwów, a mięśnie już bolały od spięcia całego ciała.

- Jak się nazywasz i ile masz lat?

- Nazywam się Alicja Daniecka i mam dwadzieścia cztery lata - odpowiedziałam rzeczowo, na co mężczyzna ściągnął brwi, ale zaraz pokiwał głową i wpatrzył się w swoje dłonie. - A pan? - wypsnęło mi się automatycznie, więc gdy na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, myślałam, że zapadnę się pod ziemię.

Choć z drugiej strony wolałam taką reakcję, niż jakiś przypływ złości. W końcu byli porywaczami i pytanie o ich dane mogło wyprowadzić ich z równowagi.

- Mów mi po prostu Diego. - Wciąż patrzył na swoje ręce i intensywnie o czymś myślał.

- Ja... - Przełknęłam ciężko ślinę. - Nikomu nie powiem...

- Wiem. - Zaśmiał się pogardliwie, po czym podniósł się i zaczął przechadzać wzdłuż pokoju.

Momentalnie straciłam odwagę, która jeszcze chwilę temu, pozwoliła mi powiedzieć te słowa. Przecież tak zapewniał pewnie każdy porwany i niby dlaczego miałby mi uwierzyć?

- Czy kiedykolwiek długo byłaś w szpitalu? Miałaś jakiś wypadek? Byłaś w śpiączce? - Zasypywał mnie pytaniami, a jego oczy wpatrzone w moją osobę, wyglądały na pełne nadziei, która zaraz zniknęła.

- Nie.

- A mieszkałaś w innym kraju niż Polska? Choć przez jakiś czas?

- Nie! Żyję w Polsce od kiedy tylko pamiętam.

- Od kiedy pamiętasz? - Ożywił się.

- Czyli od dziecka - sprecyzowałam, na co znów posmutniał.

- Nikogo z nas nie pamiętasz?

- Ten starszy pan i ten drugi, jakiś czas temu byli gośćmi w restauracji, w której pracuję.

- Od kiedy?

- Od kiedy pracuję? - Zamyśliłam się. - Od... chyba prawie czterech lat - oznajmiłam, a Diego znów pokiwał głową.

- Jedz - rzucił, po czym zaraz wyszedł z  sypialni bez słowa więcej.

Przez moment tkwiłam jeszcze ze wzrokiem utkwionym w drzwi aż skusił mnie zapach kawy, której po prostu musiałam skosztować.

Smakowała wyśmienicie, a dawka kofeiny była czymś wspaniałym, gdy tak bardzo chciało mi się znów zasnąć. Popijając ciepły napój, skubnęłam również rogalika nadziewanego słodką konfiturą.

Rozkoszowałam się chwilą spokoju i wsłuchiwałam się w melodię graną przez nieustannie padający deszcz.

Nagle drzwi otworzyły się z powrotem, a do środka wszedł Diego z jakąś książką, którą wyciągnął w moim kierunku.

Przyjęłam ją niechętnie, bo zmusił mnie do odstawienia filiżanki z kawą.

Książka okazała się w rzeczywistości albumem pełnym zdjęć.

Przyglądałam się szczęśliwej kobiecie, tak niezwykle podobnej do mnie w objęciach roześmianego Diega. Przekręcałam kolejne strony i nie rozumiałam co chciał osiągnąć?

Zależało mu, żebym była zazdrosna, że to ona go poznała? Żebym uwierzyła, że to ja jestem na tych zdjęciach? A może sugerował mi, jaka mogę być z nim szczęśliwa?

Patrzyłam i z każdą chwilą czułam się coraz bardziej zagubiona, a w mojej głowie pojawił się mętlik. Może to faktycznie byłam ja, ale... nie pamiętałam tego kompletnie.

Przez to wszystko od nowa rozbolała mnie głowa, więc zamknęłam album na pocałunku na zdjęciu ślubnym i odłożyłam na bok.

- Nic z tego nie wydaje ci się znajome? - zapytał, wręcz jakby z wyrzutem, albo jakimś niedowierzaniem.

Pokręciłam głową.

Mężczyzna westchnął i znów zaczął się przechadzać po pokoju, aż w końcu przeklął pod nosem oraz przeczesał włosy dłonią, przez co nastroszyły się w uroczym nieładzie.

- Za jakąś godzinę przyjedzie lekarz. Zbada cię - oznajmił.

- Ale ja nie chcę być badana! - powiedziałam od razu, bo doskonale pamiętałam jeden z filmów, na którego oglądanie naciągnęła mnie Natalia.

Był to kryminał o zorganizowanej grupie, która zbierała ludzi do pracy za granicą, a następnie pod pretekstem badań, podawana im środki nasenne i wycinano narządy.
Może miałam trochę bujną wyobraźnię, ale z drugiej strony oglądając ,,Uprowadzoną", towarzyszyło mi przekonanie, że mnie nikt nigdy nie porwie. Swoją drogą, po co miałby to robić, a mimo to, okazało się, że się myliłam.

- To nie była propozycja, Alice. - Wyraźnie zaakcentował moje imię, po czym wyszedł z pokoju i znów zamknął go na klucz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro