Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27

Alicja

Kiedy się obudziłam, pierwszym co zarejestrowałam była czyjaś ręka przerzucona przez moją talię. Zrzuciłam ją i dopiero po chwili, gdy spojrzałam na poranioną twarz Filipa, trochę się uspokoiłam, ponieważ przypomniałam sobie, że pozwoliłam mu przenocować. Poza tym, na szczęście oboje mieliśmy na sobie ubrania.

- Coś się stało? - Przeciągnął się, po czym założył ręce za głową oraz patrzył na mnie z uśmiechem.

- Muszę... zbierać się do pracy - powiedziałam, wyciągając z szafy świeże ubranie.

Jeszcze tydzień i musiałam zmienić pracodawcę. Czułam, że to znów odbije się na moich finansach, a na myśl o sprawdzeniu stanu konta, robiło mi się słabo.

- Zatem zbieraj się. - Stanęłam nad nim i założyłam ręce.

- Dopiero wstaliśmy. - Zaprotestował. - Poza tym... nie odwdzięczyłem ci się. - Uśmiechnął się lubieżnie.

- Planujesz zwrócić mi pieniądze? - zapytałam, na co od razu stracił humor do żartowania.

Podniósł się do siadu i zaczął błądzić wzrokiem po moim pokoju.

Czyżby wreszcie zaczął odczuwać wstyd z powodu, że wykorzystywał moją naiwność oraz zauroczenie? Momentalnie przestało mi być go żal, choć wyglądał żałośnie, gdy był cały siny i obity.

- No... właśnie... - Zaczął się plątać. - Ci... goście... Załatwili mnie tak, bo wiszę kupę szmalu... takiemu jednemu.

- Świetnie - syknęłam.

- Nie miałabyś mi pożyczyć trochę na jakieś śniadanie?

- W ogóle się nie zmieniłeś. - Pokręciłam głową, śmiejąc się z siebie.

Nie mogłam uwierzyć, że przyszło mi do głowy, że mógłby odczuwać wstyd z powodu tego, co zrobił. Jak bardzo mnie zranił i zniechęcił do mężczyzn.

- Ala... - jęknął.

- Idź sobie już lepiej. - Wskazałam palcem na drzwi. Oznajmiłam to takim tonem nieznoszącym sprzeciwu, że Filip zaraz zgramolił się z łóżka.

Już miał wyjść, ale nim ostatecznie zniknął za drzwiami, odwrócił się w moją stronę.

- Dziękuję. Dziękuję, że mnie opatrzyłaś i przenocowałaś - powiedział. I choć czułam, że powinnam, nic nie odpowiedziałam. Brzmiało to jak podziękowanie prosto z serca, a mimo to mu nie wierzyłam.
Był genialnym manipulatorem, kłamcą oraz oszustem.

Kiedy miałam pewność, że opuścił mieszkanie, odpaliłam laptopa, żeby zaraz przygotować sobie jakieś śniadanie.

- Czy to był Filip? - Aż drgnęłam, gdy niespodziewanie usłyszałam głos Natalii.

- Tak - odparłam, bo przecież go znała.

- Co on tu robił? I co mu się stało? - Brzmiała na wściekła, co mnie nie dziwiło, ale naprawdę jakoś nie miałam ochoty z nią rozmawiać.

- Znów zadarł z jakimiś podejrzanymi ludźmi. Pożyczył pieniądze i nie oddał. Takie są tego skutki. - Zalałam herbatę, a następnie odwróciłam się w jej kierunku.

Była osłupiała. Wyraźnie nie wiedziała co powiedzieć.

- Nie obchodzi mnie z kim zadarł, ale co on tu robił? Mógł coś ukraść! Albo znów zaczną tu przychodzić jakieś dziwne typy i o niego pytać! Mało przez niego natraciłaś?!

- Natalia! - warknęłam. - Nic mu nie pożyczyłam. Choć tak, chciał znów pożyczyć pieniądze. Owszem. Przenocowałam go, bo był ledwie żywy, a ja choć jest dupkiem i może zasłużył na gorsze rzeczy, nie potrafiłam go zostawić na bruku. I nie martw się. Już tu więcej nie przyjdzie - powiedziałam, po czym, żeby zakończyć już ostatecznie tę bezsensowną rozmowę, wzięłam swój kubek i poszłam do pokoju.

Kompletnie sfrustrowana tym wszystkim co się ostatnio działo, sięgnęłam po laptopa, żeby zdołować się doszczętnie, sprawdzając stan konta bankowego.

Przygotowałam sobie nawet zeszyt, aby móc od razu zaplanować wydatki, a może nawet zaplanować CV. O ile starczyłoby mi czasu.

Zalogowałam się i w pierwszej chwili myślałam, że zaszła jakaś totalna pomyłka. Bowiem stan konta, wielkimi cyframi wyrażał dwadzieścia sześć tysięcy złotych.

Przez dobre kilka chwil, siedziałam w bezruchu i patrzyłam na ogromne cyfry, a moje serce biło tak szybko, że miałam wrażenie jakby od tego pulsowało całe moje ciało.
Uszczypnęłam się w udo, po czym spojrzałam w historię.
Wszystko momentalnie stało się jasne.

Przelew z zza granicy, opiewający na pięć tysięcy funtów brytyjskich, przewalutowanych automatycznie na złotówki, pochodzący nie od kogo innego, jak Diega.

Przygryzłam wargę i zaczęłam się zastanawiać, co powinnam była zrobić.
Owszem. Potrzebowałam tej gotówki, zwłaszcza, że straciłam pracę. I to w zasadzie przez nich. Jednak to było zdecydowanie za dużo... Chociaż... może dla niego nie tak bardzo.
Ponad to czekała mnie zapłata podatku od darowizny.

Pokusa by zatrzymać te pieniądze, choć wielka, nie radziła sobie z chęcią uniesienia się honorem i odesłania wszystkiego.
A czułam się jeszcze gorzej, gdy moje myśli krążyły wokół mojej ostatniej nocy w Angli oraz implikowały, że... Diego postanowił za to zapłacić.

W kilka chwil te pieniądze mi zbrzydły, bo w końcu nie chciałam rekompensaty za to całe porwanie. Zależało mi tylko na tym, żeby mnie wypuścili. Zrobili to, więc nie chciałam mieć z nimi nic wspólnego.

Pod wpływem impulsu, nim zdołałam zrezygnować, wcisnęłam przycisk, zwrot do nadawcy, po czym mój stan konta, wrócił do prawidłowej, dużo mniejszej wartości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro