Rozdział 21
Alice
Podczas nieobecności Diega, czas niezwykle mi się dłużył. Piłam już kolejnego drinka, a mężczyzna wciąż nie wracał, pozostawiając po sobie jedynie wiele pytań i myśli. Walencja i Viveiro leżały w Hiszpanii. Czyżby tam też miał swoje "interesy"?
W końcu straciłam cierpliwość i zdecydowałam, że skoro nie wiedziałam, kiedy wróci, byłam zmuszona odszukać toalety na własną rękę.
Ruszyłam do drzwi, a gdy tylko wyszłam na hol, próbując przyzwyczaić oczy do ciemności, bo kilka świateł ledów przy samym dywanie, nie dawało pełnego oświetlenia, ciasnej przestrzeni. Przez długi czas szłam przed siebie z nadzieją, że wreszcie jakimś cudem trafię na napis "WC".
Niestety zdążyłam dojść do końca korytarza, ale celu nie znalazłam. Dlatego zdecydowałam się, żeby zejść na dół i ewentualnie zapytać jakiegoś ochroniarza. Tak też zrobiłam.
W głównej sali już na dobre rozkręciła się impreza. Muzyka była głośna, dynamiczna, wręcz zmuszająca do tego, aby do niej tańczyć, a patrząc się na pełen parkiet, bawiących się ludzi mimowolnie zaczęłam kręcić biodrami, gdy tylko zobaczyłam w oddali podświetlony symbol toalety. Zaczęłam przeciskać się wśród różnych osób aż w końcu dotarłam do miejsca docelowego.
I choć nie spędziłam z Diegiem tyle czasu, na ile liczyłam, to czułam, że jak tylko się zjawi, poproszę go, żebyśmy wrócili już do domu. Bo miałam naprawdę dość alkoholu, a odrobina więcej mogłaby sprawić, że zrobiłabym coś, czego potem bym żałowała.
Po wyjściu z kabiny, spojrzałam w lustro i delikatnie zwilżyłam papier, by zaraz przetrzeć nim lekko twarz. Nie miałam makijażu, więc nie musiałam martwić się tym, że coś się rozmaże, ale przez to... wyglądałam okropnie.
Kiedy trochę ochłonęłam, wyszłam z toalety, która jak na taką ilość osób wyglądała naprawdę schludnie i już zamierzałam wrócić do loży VIP, gdy postanowiłam chociaż raz zatańczyć, skoro Diego zajął się interesami. Alkohol zdecydowanie pomógł mi w podjęciu tej decyzji, więc nim zdążyłam się obejrzeć, poruszałam się w tłumie, jakbym tańczyła sama przy gotowaniu.
Nagle poczułam dłonie, oplatające się dookoła mojej talii oraz czyjeś twarde ciało. Sprawnie wyśliznęłam się z tego objęcia i spojrzałam na łysego, wysokiego mężczyznę. Ruszył za mną, odbierając to chyba jako jakąś chęć zabawy, czy droczenia się. Odsunęłam się zatem nieco dalej z zamiarem doczekania do końca piosenki, która wpadła mi w ucho. Jednak, gdy natarczywy gość, nie zamierzał odpuścić już chciałam wrócić do swojej loży, ale wtedy wpadłam na kogoś plecami, a dotychczasowy amant natychmiast wycofał się.
- Wybacz, że na tak długo zostawiłem cię samą - odezwał się, więc nie wyrwałam się od razu, gdy tylko położył swoje dłonie na moich biodrach. - Nie sądziłem, że tak bardzo zachce ci się tańczyć - wyszeptał wprost do mojego ucha, a jego oddech przyjemnie połaskotał moją skórę oraz pozwolił poczuć znajomy zapach whisky.
Prowokująco zaczęłam poruszać biodrami, biorąc ręce do tyłu, aby zarzucić je na szyję Diega. Chyba, gdyby nie alkohol, już dawno spaliłabym się ze wstydu z powodu swojej śmiałości.
Mężczyzna mruknął wyraźnie zadowolony, po czym powolnie zsunął dłonie do moich pośladków, które zaraz mocno ścisnął.
Przygryzłam wargę, gdy poczułam niesamowite ciepło w podbrzuszu, ale na szczęście nie byłam jeszcze aż tak wstawiona, żeby pozwolić sobie na tak wiele. Jeszcze...
Odsunęłam się, a następnie odwróciłam w jego stronę i pokiwałam palcem z kwaśną miną, żeby zrozumiał, że mi się to nie spodobało.
Jednak moje aktorstwo znów mnie zawiodło, bo Diego uśmiechnął się zawadiacko, jakby doskonale znał prawdę. Znów znalazł się nieopodal.
- Chodź do loży - rzucił, więc kiwnęłam głową i ruszyłam za nim, a kiedy tylko znaleźliśmy się w środku, powiedział: - Na następny raz, nie wychodź ze strefy VIP bez mojej wiedzy.
- Musiałam siku! - oznajmiłam wprost, nie kryjąc zdenerwowania z powodu jego wyrzutu.
- Toalety są po lewej stronie. Schodkami w górę i znów w lewo - Sięgnął po szklankę, którą zaraz opróżnił.
- Martwiłeś się? - Uśmiechnęłam się zadziornie.
Sięgnęłam po swojego drinka i upiłam odrobinę, aby zaraz oblizać usta. Diego wciągnął powietrze, więc domyślałam się, że od momentu, gdy ocierałam się o niego na parkiecie, miał kosmate myśli.
- Owszem. - Z wyraźnym trudem oderwał ode mnie wzrok. - W końcu cie tu nie zastałem, a ty nie dałaś mi żadnego znaku, że gdzieś idziesz.
- Jak miałam dać ci znać, skoro nie wiedziałam, gdzie byłeś? Poza tym, ktoś tu nie zamierzał robić tajemnic ze swoich interesów, a gdy przyszło co do czego, zwinął się w minutę i zostawił mnie samą. - Naburmuszyłam się.
- Nie byłem pewien, czy chcę taką żonę. A zabić cię trochę żal.- Droczył się.
Jego ciemne oczy patrzyły na mnie z dzikim, figlarnym pożądaniem, które potęgowało się z każdą chwilą, jak i z każdą kolejną dawką procentów.
- Mogłam się domyślić, że taki człowiek jak ty, nie zajmuje się niczym dobrym.
- Taki człowiek jak ja? - Podchwycił. - A jakim jestem człowiekiem?
- Pewnie mafioso, który za przykrywkę oraz pralnię wybrał sobie developera budowlanego - rzuciłam, na co Diego pokręcił głową i zaśmiał się.
- Przejrzałaś mnie - oznajmił, na co wyprostowałam się i przez kilka chwil milczałam, czekając aż wybuchnie śmiechem, a następnie stwierdzi znów, że żartował. Ale nic takiego się nie stało.
Momentalnie zrobiło mi się słabo, bo... mimo wszystko wierzyłam, że jest kimś dobrym.
- N-naprawdę? - wykrztusiłam z siebie oszołomiona.
- Tylko nie mów nikomu - zastrzegł i usiadł na kanapie.
W sumie... nie wiedziałam skąd brało się moje zdziwienie. Przecież byle kto, nie wywiózłby bez problemu człowieka z kraju! Może to właśnie była jego specjalność? Handel ludźmi?!
- Alice? Alice? - Pstryknął mi przed nosem, więc drgnęłam i spojrzałam na niego jak na jakiegoś intruza.
- Żartowałem. - Uśmiechnął się szeroko, po czym zaczął chichotać, bo znów mnie nabrał, choć nie byłam tego tak bardzo pewna. - Planuję inwestycje w Walencji. Niedaleko plaży. To żadna tajemnica. Ian zasugerował jednak rozmowę w cztery oczy, ponieważ zmarł kierownik mojej tamtejszej ekipy budowlanej, a przez to wszystko trochę się posypało.
- Zmarł?
- Tak, zmarł. Dostał udaru - odpowiedział, ale i tak nie wierzyłam mu do końca.
- Za taką tajemnicę, mogę umrzeć. - Wypiłam do dna Blue lagoon, a następnie wstałam i znów zaczęłam tańczyć do wolnej muzyki.
Przez dłuższą chwilę Diego patrzył uważnie na każdy mój ruch, ale w końcu podniósł się. Jego ręce znów znalazły się na moich biodrach i przyciągnęły do niego.
W głowie szumiało mi już tak mocno, że nie słyszałam własnych myśli, więc oparłam głowę na ramieniu mężczyzny.
- Jedźmy do domu - szepnęłam.
- Oczywiście, Leilo - powiedział, po czym złożył pocałunek na mojej ręce.
Znów zignorowałam to, że nazwał mnie imieniem swojej żony.
Wyszliśmy z loży, po czym Diego machnął do jednego z ochroniarzy, z którym zaraz znaleźliśmy się w aucie.
Droga minęła szybko oraz w milczeniu, gdy ja ze wszystkich sił starałam się opanować odruch wymiotny. Nie byłam przyzwyczajona do takiej ilości alkoholu. Poza tym jeszcze nigdy tyle nie wypiłam.
Dopiero, kiedy wysiadłam, a zimne powietrze i krople deszczu zaczęły smagać moją twarz, poczułam się lepiej.
Weszłam do domu, aby zaraz wejść do pierwszej lepszej sypialni, by tylko dostać się do toalety. Chwyciłam ręcznik, namoczyłam go zimną wodą i znów przetarłam twarz.
- Wszystko w porządku, Leilo? - zapytał, czule obejmując mnie w pasie, nie pierwszy raz dzisiaj, ale zaczynałam mieć już dość, że w kółko mylił moje imię.
I nie byłam pewna, co denerwowałoby mnie bardziej. Gdyby robił to świadomie, czy nie?
- Nie jestem Leila! - zawołałam, zaciskając dłonie w pięści, co jednak nie zrobiło na nim zbyt dużego wrażenia.
- Sprawię, że będziesz chciała nią być - odparł, nachylając się do mojego ucha i uśmiechnął się szelmowsko, dzięki czemu na jego twarzy znów pojawiły się te seksowne dołeczki.
Te słowa zabrzmiały niczym obietnica, która znów przywołała falę ciepła oraz podniecenia, trzymanego przeze mnie dotychczas na wodzy.
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, gdy Diego wpił się w moje usta. Dłonie, które uniosłam chwilę temu, żeby go odsunąć mimowolnie znalazły się na jego karku, a ja mruczałam z zadowolenia, gdy doskonale wiedział, co zrobić oraz gdzie dotknąć, abym kompletnie się mu poddała.
Serce biło mi jak chyba nigdy dotąd, zwłaszcza kiedy podniósł mnie, by zaraz położyć na miękkiej pościeli w pobliskiej sypialni.
Całował zachłannie moją szyję i jednocześnie sunął rękami od ud w górę, przy okazji podciągając sukienkę.
Dawno nie czułam czegoś tak niezwykłego oraz przyjemnego. W zupełności traciłam kontrolę nad sytuacją, a szum alkoholu w głowie, wcale mi nie pomagał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro