Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Alicja

Kiedy tylko wróciłam do mieszkania, od razu zapukałam do drzwi mojej współlokatorki. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, bo moja sytuacja finansowa nie była zbyt dobra, a dzięki dzisiejszemu napiwkowi miałam okazję wreszcie pooddawać trochę długów.

- Stało się coś? - zapytała kompletnie zdziwiona Natalia, gdy zobaczyła mnie tak niezwykle uradowaną.

- Oddaję z nawiązką swój dług - oznajmiłam radośnie, wręczając jej czterysta złotych.

Dziewczyna zaczesała rudawą grzywkę do góry i znów na mnie spojrzała z niedowierzaniem.

- Napadłaś na kogoś? - Uniosła pytająco brew oraz uniosła jeden kącik ust w górę, wyrażając swoją podejrzliwość.

Wiedziałam, że żartowała, ale za razem była zaskoczona i nie dziwiło mnie to ani trochę. Nie miałam nikogo, kto mógłby mi pomóc w takich sytuacjach, ani nikogo, kto od tak sprezentowałby mi tyle pieniędzy.

- Dostałam dziś niebotyczny napiwek od jakichś obcokrajowców - odparłam, żeby ją uspokoić.

- Musiałaś wpaść im w oko. - Zaśmiała się, po czym zeszła mi z drogi, proponując wejście do środka jej pokoju.

- Może. - Wzruszyłam ramionami, przysiadając na tapczanie, z którego zwisał różowy puchaty koc i skupiłam spojrzenie najpierw na zielonych zasłonach, a potem kaktusie z czerwonymi kwiatuszkami. - Choć zachowywali się trochę dziwnie i pytali, czy jestem z Polski.

- Przystojni? - zapytała z szerokim uśmiechem, a następnie schowała pieniądze i usiadła obok mnie po turecku.

- Nie za bardzo. Jeden z nich był dość schorowanym staruszkiem, a drugi, gdzieś koło czterdziestki chyba się nim zajmuje. Pomagał mu jeść, uspokajał go...

- No tak. Stary, zza granicy, bogaty... któżby inny miał zostawić porządny napiwek. - Zaśmiała się. - Ale może byłby dobrym mężem. Szybko kopnąłby w kalendarz, a majątek zostałby twój i nie musiałabyś już nic robić przez całe życie!

- Wiesz, że to nie moja bajka. Poza tym, czułabym się koszmarnie, gdybym żyła na czyjś rachunek.

- Filipowi jakoś to nie przeszkadzało - burknęła, na co od razu posmutniałam. - Przepraszam. Nie powinnam - mruknęła, skupiając spojrzenie na swoich czarnych spodenkach, zakończonych koronką.

W przeciwieństwie do mnie była naprawdę piękna. Miała gładką, lekko opaloną skórę, gęste, ciemne, kręcące się włosy i nigdy nie mogła odpędzić się od chłopaków.

Może właśnie dlatego kompletnie straciłam głowę, gdy Filip zaproponował mi, żebyśmy zostali parą. Czułam się wyjątkowa, bo wreszcie miałam kogoś. Ktoś myślał o tym, czy jestem bezpieczna, szczęśliwa... a przynajmniej tak mi się wydawało.

Może właśnie dlatego ufałam mu bezgranicznie i pożyczałam mu pieniądze, które marnotrawił nie wiadomo gdzie i wierzyłam naiwnie, że są mu potrzebne, żeby opłacić studia, czy leki dla rodziców.

Teraz wydawałam się sobie śmieszna, bo ani razu go nie sprawdziłam. Teraz miałam za swoje. A znajomość z nim, ciągnęła się za mną miesiące po rozstaniu.

- Nie szkodzi. To akurat fakt. Jemu nie przeszkadzało życie za moje pieniądze - powiedziałam smutno.

- Michał prosił mnie o twój numer.

- Kto?

- Nie pamiętasz? - Zaśmiała się rozluźniając nieco zgęstniałą atmosferę. - Gadałaś z nim pół wieczoru, gdy przyszedł z Rafałem.

- A! On - mruknęłam, przypominając sobie chuderlawego szatyna z blizną w kształcie krzyżyka przy lewym kąciku oka. - Nie rozmawialiśmy ze sobą aż tak długo. Zamieniliśmy tylko kilka słów, gdy przyszłam zrobić sobie coś na kolację.

- Proszę! Nie mów mi, że nie zauważyłaś jak na ciebie patrzył.

- Jak niby na mnie patrzył? Był już mocno wstawiony i po prostu miał lekko zaszklone oczy.

- Tak, tak! A o numer prosił, bo robi książkę telefoniczną!

- Wiesz, że na razie mam dość związków. Wystarczy, że nadal zaczepiają mnie jakieś podejrzane typy i wciąż wypytują o Filipa.

- Może dzięki niemu zdołałabyś zapomnieć o tym co cię spotkało.

- Michał wydaje się być w porządku i naprawdę nic do niego nie mam, ale zdecydowanie będzie lepiej, jeżeli daruje sobie na razie związki.

- Oj! Alicja! Nic by się nie stało, gdybyście ze sobą przykładowo trochę popisali, a jak nie pyknie, to mu dasz kosza, a nawet go zablokujesz - nalegała.

- Okej, ale nie rób mu nadziei, że coś z tego będzie - zastrzegłam, ale mimo to Natalia niemal podskoczyła z radości i od razu do niego napisała.

***

Kolejny dzień w pracy minął mi zaskakująco szybko. Padałam z nóg, ale wciąż uśmiechałam się do telefonu, gdy czytałam kolejne wiadomości od Michała.

Wydawał się być całkiem uroczym, romantycznym chłopakiem, ale identyczne wrażenie odniosłam przy pierwszym zetknięciu z Filipem, więc moja czujność wciąż była wzmożona. Na pewno nie zamierzałam pożyczać mu żadnych pieniędzy.

Michał:

Jest bardzo późno. Może powinienem po ciebie wyjść?

Do Michał:

Miło, że się troszczysz, ale wracam tędy od prawie pół roku i jeszcze nigdy nic się nie stało, więc nie musisz się martwić.

Już miałam nacisnąć przycisk wyślij, gdy do moich uszu dotarły bardzo ciche kroki.

Nim jednak zdołałam się odwrócić, ktoś przyłożył do mojej twarzy wilgotną szmatkę i skutecznie unieruchomił.

Próbowałam się szarpać, wierzgać, walczyć, ale to było kompletnie bezskuteczne, gdy napastnik był ode mnie dwa razy większy. Minęło kilka chwil i mój opór stawał się coraz słabszy, aż w końcu straciłam przytomność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro