🦊20🦊
Skoro udało mi się wstawić to do 14 maja to znaczy że następny otrzymacie dopiero w czerwcu ;-; chyba że najdzie mnie sumienie i mimo że powinienem się do egzaminów uczyć to maratonik zrobię :'D w sumie to po 26maja będzie luźno bo po egzaminach to może wtedy maraton i to może nawet pełną parą po 2-3 rozdziały dziennie ale nic nie obiecuje to są tylko zarysy moich planów.
Żeby niebyło, czas rozdziału to ten sam dzień co w poprzednim rozdziale tyle że wieczorem.
--------------------------------------------------------------------
Tobi pov.
Jako iż jest już późny wieczór to leżę razem z przyklejonym do mnie Narusiem na łóżku w moim pokoju. Leżący na mnie lisek od dobrej godziny głaszczę i mizia swojego kotka nie zwracając na mnie choćby kszty uwagi. Z nudów sięgnąłem dłonią do jednego z lisich uszek młodszego na co ten natychmiast na mnie popatrzył. Delikatnie muskałem opuszkami palców jego lisi defekt co skutkowało tym że Naruś opuścił to uszko na płasko rumieniąc się trochę mocniej i zaczął mruczeć. Po paru minutach trwania w tym stanie przejechałem drugą dłonią po żuchwie pszenicznowłosego, sądząc po tym się wzdrygnął, sądze że mogę mieć lekko chłodną dłoń. Po chwili moje dłonie zjechały na talię młodszego i czym przysunąłem go tak aby jego twarz była bliżej mojej. Złapałem jego policzki w dłonie po czym przechylając swoją twarz na której nie było maski i złożyłem lekko namiętniejszy pocałunek na co młodszy zarumienił się siarczyście. Uśmiechnąłem się delikatnie do niego na co ten schował swoją twarz w mojej klatce persiowej. Zaśmiałem się krótko co spotkało się z nieprzyjemną reakcją Naruto, ponieważ młodszy przez materiał koszulki dziabnął mnie w tors przez co syknąłem cicho. Po chwili znowu się zaśmiałem po czym zanurzyłem dłoń w włosach młodszego. Mimo wcześniejszego foszka Naru, ten wtulił się we mnie wygodnie po czym zaczął zasypiać. Po parunastu minutach głaskania go również odpłynąłem.
Kurama pov.
Cały dzień który zdawał się zaledwie krótką chwilą, spędziłem z Eizo (nie pamiętam czy jakoś wcześniej nazywałem medyka więc za pożyczyłem go z Naruto Fanon Dop.Autora) na luźnej rozmowie i piciu herbatki. Brązowowłosy po dłuższych pogaduszkach okazał się dosyć otwartą osobą jak na introwertyka, lecz mimo to przyjemnie się słuchało jego opowiadań na przykład o jego dzieciństwie. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos młodszego.
~Kurama-san?~ Spojrzałem na niego napotykając jego urokliwy uśmiech. Spłoszyłem się delikatnie na co położyłem uszy na płask a moje ogony zafalowały jednokrotnie jakby chcąc rozładować napięcie uderzając o kozetkę i ścianę. Spuściłem głowę i spojrzałem w głąb pustego naczynia jakby chcąc znaleźć nawet sam za bardzo nie wiedziałem czego. Wystawiłem w jego stronę kubek a ten wiedząc o co mi chodzi odezwał się biorąc ode mnie naczynie.~ Może ci już starczy tej herbaty? Wypiłeś już ich z piętnaście, to niezdrowe.~ Stwierdził na co się zarumieniłem a moja dłoń zadrżała. Nie mogąc wydobyć z siebie słowa cofnąłem kubek z powrotem łapiąc go w dwie dłonie.~ Kurama-san, nie chcę cię zmuszać do niczego ale jak na razie tylko ja o sobie coś mówię.. To trochę niesprawiedliwe że nic o tobie nie wiem.
~Tak w zasadzie nie ma o czym opowiadać.. Jako jeden z bijuu nie miałem dzieciństwa. Jedyne miłe wspomnienia jakie mam to za życia mojej poprzedniej jinchuriki, matki Naruto. Są to urywkowe momenty, gdzie okres po porodowy wydawał się najszczęśliwszy lecz podczas porodu pieczęć się poluzowała przez co się wydostałem na świat i zapieczętowano mnie w Naruto... Młody razem z rodzicami mieszkali w ogromnej świątyni Dai kyū Taiyōji*(,Daj kju Taijoodżi, jakby ktoś nie był pewny Dop.Autora) lecz pewnego dnia została ona zaatakowana. Podczas ataku Naru ledwie skończył trzy lata..
Do pięknie wykonanej z białego drewna i kamienia kobaltowego świątyni oznaczonej dziewiątym słońcem zbliżała się mała grupka podejrzanych shinobi ubranych w bordowe płaszcze i ochraniacze ze znakiem kanji 死**(Shi). Jedyne co było słychać z wewnątrz budynku to beztroski śmiech dziecka zakłócony dźwiękiem wybijanych szyb na skutek ataku nieproszonych gości. Czerwonowłosa kobieta nie wiedząc co się stało, przybliżyła się do swego dziecka chcąc je bronić a młody blond mężczyzna przyodziawszy broń, którą był trójostrzowy kunai, skupiony wyczekiwał atakujących. Nagle do przestronnego salonu dziecięcego wparowało czterech shinobi. W tym momencie rozpętało się piekło, wszystko co znajdowało się w pomieszczeniu zostało zniszczone przez techniki na tyle silne że nie oszczędziły niczego. Podczas zaciętej walki ściany zaczęły drżeć a sufit od ogromnego naporu chakry zaczął pękać na skutek czego kobieta wyskoczyła z dzieckiem w ramionach przez jedno z rozbitych okien na zewnątrz, w ich ślad ruszył również blondwłosy mężczyzna. Po tym jak znaleźli się w kwiecistym ogrodzie płosząc przy tym wszystkie zwierzęta w nim zamieszkujące, połowa budowli zapadła się pozostawiając po sobie ruinę drewnianej świątyni. Przeraźliwy płacz dziecka mieszał się ze stalowym dźwiękiem odbijającej się od siebie broni i wymawianymi technikami czy odgłosami wybuchów. W pewnym momencie mężczyzna się odezwał podczas obezwładniania drugiego shinobi śmierci.
~Kushina! Znajdź dla siebie i Naruto bezpieczne miejsce!
~Nie zostawię cię tu samego Minato!
~Chroń siebie i dziecko, ja sobie poradzę! Uciekaj jak najszybciej!
Kobieta tym razem nie protestowała i z prosta puściła się biegiem, z chłopcem na rękach w głąb ciemnego lasu. Niestety jeden z napastników to zauważył i ruszył za nią w pogoń. Lisica widząc biegnącego za nimi mężczyznę uderzyła zbitką chakry w ziemię tworząc na niej krótkotrwałą pułapkę aby spowolnić wroga. Biegła przez kolejne paręnaście minut aż nagle napotkała opuszczoną niedźwiedzią grotę, w której się skryła w raz z synem. Usadowiła malca w bezpiecznej szczelinie między głazami i nakazała mu aby się z tąd nie ruszał póki ona nie wróci po czym wyszła z groty. Kobieta rozpoczęła walkę z wrogim shinobi. Dźwięki naprzemiennych ciosów rozchodziły się po okolicy a ich echo w grocie przyprawiając dreszcze u malucha. W tym momencie Kyūbi pierwszy raz dał swoją oznakę w ciele dziecka. Otaczając go swoją chakrą wyciszył otoczenie oraz nadszarpnięte nerwy pozwalając mu odejść w błogość snu. Kushina zaciekle walcząca z shinobim śmierci powoli zaczynała tracić siły tak samo jak przeciwnik. Walka zdawała się być wieczna i niekończyć w przeciwieństwie do chakry walczących która zdawała się ulatniać przy każdym ruchu jak powietrze z nakłutego balonika. Wycięczeni przeciwnicy postawili ciosy ostateczne wydajac sobie nawzajem śmiertelne rany w tym samym momencie. Postać w bordowym płaszczu wbił kunaie w serce i wątrobę Kushiny a kobieta za użyciem ostatku chakry przebiła brzuch przeciwnika pięcią przelatującą z przodu brzucha do tyłu pleców wybijając przy okazji dolne kręgi kręgosłupa mężczyźnie. Kushina już na krańcu życia przeszła w głąb groty, zostawiając martwego przeciwnika przed grotą, przytuliła swe dziecko mówiąc ostatnie swe słowa.
~P-pamiętaj że cię k-kocham lisku..~ Po czym zmarła obejmując swoje dziecko.
Następnego ranka młodszy wtulony w coś miękkiego acz zimnego obudził się. Spojrzał na to czym okazała się być jego matka i momentalnie jak oparzony zaczął próbować ją obudzić lecz niezdołał. Z bezsilności wtulił się w zimne ciało matki roniąc gorzkie łzy samotności którą został osaczony. Jego młody nierozumiejący świata rozum zaczął pojmować że został sam i musi sobie teraz radzić bez czyjejś pomocy. Ucząc się przetrwania na własną rękę nie raz otarł się o śmierć z której zawsze po cichu ratował go dziewięcio ogoniasty lis.
~Trwało tak to do momentu aż Tobi go nie znalazł.~ Skończyłem opowiadać czując jak moje policzki od jakiegoś czasu stały się mokre.~Dla bezpieczeństwa Naru za pomocą mojej chakry zablokowałem mu wspomnienia z tego czasu, pozostawiając tylko wspomnienia jak wypowiadała ostatnie swoje słowa i po tym jak się obudził w grocie..
~Ou.. Przepraszam że zapytałem..~ Powiedział przyciszonym głosem po czym podszedł do mnie i otarł moje policzki z łez. Po mimo jego ciężkiej pracy dłonie miał niezwykle gładkie i przyjemne co wywołało u mnie odruch mruczenia na co się zarumieniłem a mężczyzna się cicho zaśmiał po czym mnie przytulił.~ Jest już późno Kurama-san, może lepiej jak już położysz się spać..~ Skinąłem głową po czym mrucząc ciche dobranoc w stronę medyka zdematerializowałem się i wróciłem do umysłu Naru, po długim czasie nieobecności w nim. Lecz pomimo szybkiego zaśnięcia noc niebyła przyjemna, wręcz dręcząca mnie najgorszymi scenami z chwili wspomnienia.
-------------------------------------------------‐--------------------
Oto żem przybył z rozdziałem UwU
*第九太陽寺- Czyli na dosłowne tłumaczenie ,,Dziewiąta Świątynia Słońca,, lecz ja wole ,,Świątynia Dziewiątego Słońca,,(wolne tłumaczenie) stworzyłam to na potrzeby książki i to jest na tej zasadzie że każdy bijū ma swoją świątynię. Jak mi się uda narysować tą świątynię to wam ją pokażę przy najbliższej wzmiance o niej.
** 死 (shi)- Dosłowne tłumaczenie ,,Śmierć,,
~No więc ja się żegnam, bye kluseczki! ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro