Rozdział 11
Charlie : - Jak to? To nie możliwe!
Lily : - Wróciła do domu, nie wiem chyba kogoś spotkała i chciała mi o tym powiedzieć.
Charlie : - Może spotkała Leo,zadzwonię do niego.
Lily : - Jakbyś mógł to zadzwoń
Charlie : - Hej młody
Leo : - No siemka co tam?
Charlie : - Słuchaj jestem w szpitalu
Leo : - Co się stało?
Charlie : - Jakbyś mógł to jak najszybciej przyjedź
Leo : - Oki Charlie zaraz będębedeoo
Charlie : - Spoko do zobaczenia
Leo : - No pa
*Charlie*
Leo przyjechał do szpitala,podszedłem do niego i zapytałem
Charlie : - Leo widziałeś się dzisiaj z jakąś Sarą?
Leo : - Tak a coś się stało?
Charlie : - Tak Sara leży tu na sali,zemdlała
Leo : - Co?! ale jak to się stało?
Charlie : - Sara ma raka płuc
Leo : - Nie możliwe!,uronił łzę
Charlie : - Też w to nie mogę uwierzyć!,miałem łzy w oczach
Podbiegła do nas Lily i mocno przytuliła Leo
Lily : - Dobrze Cię widzieć Leo!,Powiedziałam zapłakanym głosem
Leo : - Ciebie też Lily współczuję Ci!,powiedział z zaszklonymi oczami
Lily : - Przepraszam Cię Leo,ale nie chcę o tym rozmawiać
Leo : - Okej spoko rozumiem.To ja już będę się zbierał
- Okej odpowiedzieliśmy chórem z Charliem
* Lily*
Zobaczyłam,że Charlie rozmawia z Leo podbiegłam do nich i mocno
przytuliłam Leo (Po przyjacielsku oczywiście) potem poszłam i zapytałam
pielęgniarki czy mogę wejść do Sary
- Przepraszam,zapytałam płacząc
- Tak słucham Cię,odpowiedziała pielęgniarka miłym głosem
- Czy mogę wejść do Sary Marson? Jestem siostrą.
- Tak oczywiście,ale nie na długo
- Tak dziękuję bardzo.
Poszłam do Sary i złapałam jej zimną dłoń.Moja słona łza poleciała na jej nadgarstek
i wtedy stał się cud.
Jest kolejny rozdział kochane Bambinos! Przepraszam że tak krótki next jutro
jeżeli ktoś chce wiedzieć ile słów to słów jest 278.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro