3
Thunder strasznie się denerwował. Zaraz miał mieć debiut. Niby dużo z nim ćwiczyłem, coraz lepiej mu szło startowanie, ale nadal martwiłem się, czy to wystarczy. Tak się martwiłem, że aż zapomniałem, że to zwykle Maiden Special Weight.
-Witamy na torze Del Mar! Za chwilę rozpocznie się gonitwa Maiden Special Weight i wystartuje 10 koni. Faworytem jest Last Thunder, syn zwycięzcy Triple Crown - Last Hope'a! Poznajmy pozostałych uczestników:
1. Jack S
2. Last Thunder
4. Blue Winner
5. Dark Royal
6. The Best
7. Champion
8. Big Black
9. From You
10. I need your love
I ruszyły! Pierwszy Dark Royal, potem Blue Winner, The Best, Champion, Big Black, From You, Jack S, I need your love i na końcu Last Thunder. Dark Royal szybko oddala się od stawki, jest już 5 długości przed Blue Winner'em! Last Thunder przyśpiesza i wyprzedza I need your love. Z zawrotną szybkością wyprzedza Jack'a S, From You, Big Black i Champion. Blue Winner nie daje się wyprzedzić! Jack S odrabia straty i wyprzedza From You i Big Black i zbliża się do Champion! Jack S wyprzedza Last Thunder'a! Lecz ten się nie daje! Last Thunder wystrzelił jak z procy! Jest już przy liderze! Już go wyprzedził! Ostatni zakręt! Last Thunder o 10, 11, 13... Ostatnia prosta! Jack S wyprzedza Blue Winner'a, lecz do Dark Royal'a ma ponad 10 długości! Celownik! Last Thunder wygrywa o 15 długości! Drugi Dark Royal, trzeci Blue Winner...
~**~
-Gratki Thunder!-parsknął skarogniady ogier. Dark Royal.
-Dzięki-parsknął Last.
-Słyszałam, że wygrałeś, gratulacje!-zarżała Corolla.
-Corolla? Córka White Diamond'a?-powiedziałem z kpiną-TEGO White Diamond'a?
-T-tak...-powiedziała niepewnie klacz.
-Mam nadzieję, że przegrasz-zarżałem groźnie-Bo córka TEGO White Diamond'a MUSI przegrać!
-Dlaczego to robisz?!-spytał mnie Thunder-Co ci on takiego zrobił?! A poza tym, to nie White Diamond tylko Corolla, zupełnie inny koń.
-Ale jest jego córką.
-I z tego powodu ma cierpieć?!-nie dawał za wygraną Last-Przestań, okey? A czy ty być chciał cierpieć przez swojego ojca?!
Przemilczałem to.
-Nie? No właśnie!-na słowa syna przewróciłem oczami i odwróciłem się tyłem do dwulatka.
~**~
-Ciekawe, czy jest zajeżdżony-mruknął Will do trenera-Może najpierw poćwiczymy z nim na lonży?
-Może po prostu na niego ktoś wsiądzie i się przekonamy?-powiedział Benjamin głaszcząc mnie po moim karym łbie. Ta farba nie zmyje się tak szybko i przyciemni mi sierść, dopiero za kilka lat będę miał ten sam odcień, co przed pomalowaniem-I jeszcze jedno: musimy go nazwać.
-Może niezbyt skomplikowane imię? Na przykład Star?-zaproponował Will.
-Okey, więc Star, idziemy na trening?-zwrócił się do mnie, a ja ochoczo zarżałem, na co mężczyźni się zaśmiali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro