Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6. Strach.

Obudziłam się w jakimś pokoju. Czułam głaskanie po głowie. Bałam się. Skuliłam się wystraszona. Ale poczułam mocny ból całego ciała. Przez co pisnęłam z bólu.

-Ciii... Alicjo jesteś bezpieczna.- Usłyszałam głos Tarranta. Spojrzałam na niego. Miał bandaż na głowie i na policzku miał opatrunek. Chciałam wstać ale Tarrant mnie powstrzymał.- Leż Alicjo. Musisz odpoczywać.- Powiedział Tarrant.

-T-To bolało j-jak on...- Nie dokończyłam bo Tarrant pocałował mnie w czoło.

-Spokojnie. Jesteś już bezpieczna.- Powiedział Tarrant głaszcząc mnie po policzku.- Przyniosę ci coś do zjedzenia, dobrze?- Spytał, a ja skinęłam głową. Tarrant wyszedł z pokoju. Po chwili ktoś wszedł do pomieszczenia. Spojrzałam na postać która weszła. We drzwiach stali moi przyjaciele. Biała Królowa usiadła obok mnie.

-Jak się czujesz Alicjo?- Spytała się kobieta.

-Trochę lepiej ale nadal wszystko mnie boli.- Powiedziałam gdy przyszedł Tarrant. Kapelusznik pomógł mi usiąść. Zjadłam trochę kanapki i zupy. Na dodatek popiłam wszystko herbatą.

-Odpocznij sobie Alicjo.- Powiedział McTwisp pomagając mi położyć się. Następnie okryłam się kołdrą. Reszta wyszła. Poczułam jak ktoś kładzie się obok mnie. Otworzyłam oczy i zauważyłam Tarranta.

-Śpij sobie Alicjo. Będę tu cały czas.- Powiedział patrząc na mnie. Przytuliłam się do niego. Czułam jak mnie głaszcze. Po kilku minutach zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro