Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5. Ratunek.

(Perspektywa Tarranta)

Szykowałem się z resztą by przeszukać Zakazany Las. Część osób twierdziło, że nie ma tam Alicji. Jednak ja wiedziałem, że ona tam jest. Obecnie zakładałem zbroję z pomocą mamy i dwóch podwładnych Białej Królowej. Był sam ranek.

-Tarrant nie musisz tego robić.- Powiedziała moja mama gdy związała moje włosy.

-Musze mamo. Alicja tyle razy nam pomogła. Uratowała nas wszystkich. Teraz mam zamiar się jej odwdzięczyć.- Powiedziałem biorąc do ręki Turpi Koncerz. Podałem miecz mamie i założyłem hełm.

-Synu tylko uważaj. W Zakazanym Lesie jest nie bezpiecznie.- Odparł mój ojciec gdy wziąłem do ręki Turpi Koncerz.

-Spokojnie tato. Będę.- Powiedziałem i wyszedłem ze swojego domu. Wsiadłem na Bandzierchlasta. Następnie ruszyliśmy. Po kilku godzinach drogi byliśmy na miejscu. W pewnej chwili usłyszałem krzyk. Krzyk Alicji. Wszyscy ruszyliśmy w stronę krzyku. Na miejscu widziałem jak ten pająk krzywdzi Alicje. Wszyscy rzuciliśmy się na pająka. Gdy pająk skoczył na mnie wziąłem do ręki Turpi Koncerz.- To za moją Alicje!- Krzyknąłem i wbiłem miecz w pysk pająka przebijając go na wylot. Potem upadł na mnie martwy. Z pomocą wojska Białej Królowej.

(Perspektywa Alicji)

Wszystko mnie bolało. Nie mogłam się uspokoić. Poczułam jak ktoś mnie odpina od tej pajęczyny następnie mnie czymś okrywa.

-Alicjo już dobrze. Jestem tu.- Usłyszałam ten głos. Głos Tarranta. Spojrzałam na niego. Wyglądał inaczej. Miał związane włosy i ubrany był w rycerską zbroje. Trzęsłam się ze strachu. Tarrant musiał wszedł na Bandzierchlasta. Następnie zaczęli gdzie iść.- Spróbuj zasnąć Alicjo. Za nie długo będziemy w zamku. Spokojnie.- Powiedział Tarrant, a ja osłabiona zasnęłam w jego ramionach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro