Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XI "Lubię ekscentryków"

Toby
Obudziłem się dość wcześnie. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał on godzinę 7:08 am. Stresowałen się. Leżałem na górnym piętrze łóżka piętrowego. Pode mną spała Klara. Wystawiłem głowe i patrzyłem się na nią do góry nogami. Tak się rozmażyłem, że z wielkim hukiem spadłem na podłogę. Ona gwałtownie się obudziła.
-T-toby! Nic ci nie jest?- zmartwiła się.
-Nie, n-nic się nie stało. Nie bolało.- jak zresztą zawsze bo kurde mam ten debilny zespół czegoś tam. Nie wiem czemu jej nie powiedziałem. Może dlatego że jestem już wystarczająco dziwaczny?
-Co się dzieje?- Hoody obudził się. (on w mojej książce nie jąka się dop. aut.)- Znowu coś sobie zrobiłeś, debilu?
-Taak. To znaczy nic mi nie jest.- odpowiedziałem i wyszłem z pomieszczenia. Udałem się do łazienki i wziąłem krótki prysznic. Wyszedłem z kabiny prysznicowej kładąc stopy na zimnych kafelkach. Spojrzałem w lustro nad umywalką. Miałem trochę podgrążone oczy. Źle mi się spało. Przez większość nocy przewracałem się z boku na bok. Nie boję się rozmowy ze Slendermanem, ale o to że mogłem wyrządzić większe szkody na psychice Klary.

Klara
Miałam straszny koszmar. Śniło mi się, że w Tobyego coś wstąpiło i mnie atakował. Swoimi siekierami mnie rozszarpywał. Trochę to dziwne.
Wstałam z łóżka i udałam się do szafki. Wyciągnęłam z niej zestaw:

Poszłam na dół i udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki i zastanowiłam się co mam zjeść. Ostatecznie zamknęłam lodówkę i stwierdziłam, że nie będę nic jadła. Czegoś mi brakuje. Mam jakąś pustkę. Jakbym chciała z kimś porozmawiać, spędzić czas.
W tym momencie przyszedł Toby.
-Co tam słodziaku? Co tak stoisz?- spytał wycierając włosy ręcznikiem.
Nagle to uczucie pustki zniknęło. Wyparowało. Zastąpiło je szczęście. Chyba go naprawdę lubie.
-Miałam coś zjeść, ale zdecydowałam, że nie jestem głodna.- zaśmiałam się.- A z twoją głową w porządku?
-Tak, tak. Nie bolało.- powiedział.
-Ciebie nigdy nic nie boli.- zaśmiałam się. Jemu natomiast mina zrzedła.- Co się stało?
-Nic nieważne.- mówił obojętnie. Ja jednak widziałam jak powstrzymuje się od płaczu.

Toby
Co mi jest? J-ja przecież byłem wyprany z uczuć. Ona robi ze mnie... człowieka. Jak innym mówiłem o swojej chorobie to było to dla mnie obojętne co sobie pomyślą. Boję się, że mnie nie zaakceptuje. W sumie ona taka nie jest. Ale mimo to jej nie powiem. To znaczy nie teraz.
-Ejj... Przecież mi możesz wszystko powiedzieć.- złapała mnie za podbródek i popatrzyła na mnie swoimi pięknymi, zielonymi oczami. Mimo wolnie spłynęła mi łza po policzku. Fuuuuck. Szybko ją powycierałem rękawem. Odwróciłem głowę w inną stronę. Nie chce żeby widziała jak płacze. Jaki jestem słaby.
Ona mnie przytuliła.
-Czeka nas rozmowa Rogers.- zaśmiała się lekko. Powiedziała to trochę jak moja mama. Ona wie jak pocieszać ludzi. Gładziła mnie po moich czekoladowych włosach. Odsunąłem się od niej. Nagle usłyszałem w mojej głowie: "Pospiesz się. Nie mam całego dnia.". Obróciłem się gwałtownie. Zauważyłem Slendermana.
-Dobrze papo.- rzuciłem krótko.

~~~~~~~~38 min później~~~~~~~~

Siedziałem na przeciwko Slendiego w jego gabinecie.
-Tooo co chciałeś mi powiedzieć?- spytałem.
-Więc, nie możesz zabiedbywać swoich potrzeb. Powiedz mi kiedy ostatnio, nie licząc wczoraj, zabijałeś?
-Jakiś tydzień temu.- spóściłem głowę. Ma racje.
-Kiedyś cie zamkną. Musisz się opanować. Za dużo spędzasz czasu z Klarą.- stwierdził.
-Klare w to nie mieszaj! Od dawna nie byłem tak szczęśliwy jak przy niej!- wkurzyłem się.
-Hmmmm... Zaniedbywanie podstawowych potrzeb, spędzanie większości czasu z Klarą, dobrze, że z nią nie robisz kupy.- wymieniał.
-O c-co ci chodzi?
-Zakochałeś się w niej.
-Nie prawda!- oburzyłem się.- To niemożliwe! Przecież ja nie mam uczuć. Może ją lubie, ale to niemożliwe. Nawet nie wiem co to jest miłość. Nigdy nikogo nie kochałem.- zciszyłem ton i spóściłem głowe. Slendermanowi chyba zrobiło się mnie żal.
-Ehhh. Więc dzisiaj chyba wystarczy tylko ostrzeżenie. Ale następnym razem nie obejdzie sie bez kary.- powiedział.
-Dzięki.- rzuciłem i wyszłem. Od razu szukałem wzrokiem Klary. Tak odruchowo. Okazało się że siedzi w salonie. Usiadłem obok niej. Stwierdziłem że jej powiem.
-J-jestem chory.- wykrztusiłem.

Klara
Siedzieliśmy sobie w ciszy, ale nie długo.
-J-jestem chory.- powiedział Toby ni z gruchy ni z pietruchy. Położyłam dłoń na czoło brązowowłosego nadal pochłonięta serialem.
-Nie masz gorączki.- stwierdziłam.
-Nie taką chorobę mam na myśli.- spóścił głowę. Popatrzyłam się na niego pytająco.
-Mam zespół Touretta...- powiedział cicho. Wyłączyłam telewizor.
-Na czym on polega?
-Mam niekontrolowane skurcze i drgania mięśni. Też nie czuje bólu. To jedne z danych mi błogosławieństw.- wytłumaczył mi wpatrując się w podłogę. Złapałam za jego podbródek i uniosłam.
-Lubie ekscentryków.- uśmiechnęłam się do niego serdecznie. On odwzajemnił uśmiech.

Notka
Witam wszystkich!! Wiem dawno nie było rozdziałów, ale piszę następną opowieść bo, nie będę owijać w bawełnę, kończę już tą opowieść. Prawdopodobnie będą jeszcze z 2 rodziały nie licząc tego. Więc mam nadzieję że opiwieść wam się spodobała :) Polecam skomentować i zagwiazdkować. Paaaa.
Słowa: 745

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro