Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 59

-Myślisz że ja tak po prostu ponownie zostawie wszystko? Dojdę do was i ponownie będę miała za zadanie zamordować rodziców lub bądź mojego przyjaciela -Pokręciłam przecząco głową.
-Caitlin masz tylko przyjść do nas i porozmawiać z Bradem. Tylko to.... To prawda nadal jesteś Omega. I to z tobą zostanie,ale teraz od ciebie zależy to czy ludzie których znasz lub kochasz nie stracą życia. Tylko jedna rozmowa -Spojrzał na mnie błagalnie.
-Issac ja nie mam pewności czy nic nie wywiniecie-On jedynie westchnął.
-Cait przysięgam na swoje życie że nic ci się nie stanie -Położył jedną dłoń na sercu posyłając mi lekki uśmiech.
-No....Ehh okey . Dobrze -Issac uśmiechnął się szeroko przytulając mnie.
-To chodź-Wstał ciągnąc mnie za rękę.
-Co? Ale teraz?-Zapytałam on jedynie skinął głową prowadząc mnie do samochodu. Już po chwili siedziałam w aucie. Ruszyliśmy na Roar Street.

----
Stałam z Issac'iem pod drzwiami do biura Brad'a. Bałam się. Nie wiedziałam czy mogę im ufać. W końcu zapukałam lecz nie usłyszałam że mogę wejść. Nacisnęłam klamkę. Zobaczyłam Brad'a siedzącego przy biurku z papierami w dłoniach. Gdy mnie zobaczył momentalnie otworzył szeroko oczy po czym uśmiechnął się.
-Caitlin Chanell-Odezwał się. -Gdy by nie to że jesteś Omega leżała byś już z kulka w łbie-Wywróciłam oczami na te słowa. Podeszłam do niego a następnie usiadłam na taborecie .
-Przyszłam pogadać -Powiedziałam. On jedynie wyciągnął coś z szuflady po czym podał mi kładąc na biurku. Było to zdjęcie. Wzięłam je do ręki po czym spojrzałam na nie. Nie wiedziałam co ten znak oznacza. Po patrzałam na niego pytająco.Jego usta wykrzywiły się w fałszywy uśmiech.
-Nie ważne czy osobno czy z kimś zawsze was pokonam .Gówno mnie obchodzi że Derek,Lydia czy Issac a nawet Jackson odchodzą. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile ludzi jest ze mną niż przeciwko. -Ostatnie słowa wyszeptał przybliżając się do mnie.-A teraz wypierdalaj-Warknął a ja posłusznie wstałam po czym wyszłam.Przy drzwiach stał Issac. Pokręciłam przecząco głową podając mu zdjęcie. Spojrzał na nie. Chyba też nie wiedział co ono znacza ponieważ zmarszczył czoło.
-Odwieź mnie do domu -Powiedziałam a on skinął głową.

---
-Okłamaliście mnie-Krzyknęłam wchodząc do domu razem z Issac'iem . Gdy weszłam do salonu zdziwiłam się. W salonie na kanapie siedział Harry,Calum,Luke i Jackson a na jednym fotelu Ashton a na drugim Lydia. Za to był jeszcze Stiles,Scott,Derek,Jeff i barman z klubu. Wszystkie pary oczu zostały zwrócone na mnie i na Issac'a. .
-Caitlin my....-Zaczął Stiles ,lecz wyszłam z salonu kierując się do swojego pokoju.Nie miałam ochoty z nimi rozmawiać. Robili ze mnie wariatkę. Nagle usłyszałam jak do mojego pokoju drzwi się otwierają. Zobaczyłam w nich Harry'ego oraz Ashton'a.
-Bracia Irwin zaszczycili mnie swoją wizytą-Parsknęłam.Ashton podszedł do mnie lecz się cofnęłam.
-Chcemy ci to wytłumaczyć -Powiedział blondyn .
-Co chcecie tłumaczyć ? Że robiliście ze mnie idiotkę? Wmawiając mi że to był tylko sen?-Podniosłam głos wymachójąc rękoma .
-Caitlin uspokój się -Zaczął Harry lecz jak tylko machnęłam do niego ręką.-Musieliśmy to zrobić
-Tylko mi nie mówcie że to dla mojego bezpieczeństwa-Wtrąciłam się gdy zobaczyłam jak Ashton otwiera buzie by coś powiedzieć.-A ja już myślałam że to był sen. Byłam już pewna że to sen. Sen w który jest zwariowany brat Ashtona. W którym jest Brad. Że wpierdoliłam Calumowi i tobie-Pokazałam na blondyna-A to okazało się prawda. -Harry podszedł do mnie obejmując mnie. Wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi.-Czy moje życie będzie kiedyś normalne?-Zapytałam szeptem
-Na to pytanie musisz sobie sama kochanie odpowiedzieć -Także szepnął Harry. -Chodź każdy chciałby trochę rozrywki w swoim życiu -Zaśmiał sie cicho lecz po chwili przytulił mocniej
-Trochę? U mnie jest jej cała masa. Aż mam jej dosyć. -Odsunęłam się od niego.- Odkąd dowiedziałam się że to był sen poczułam ulgę. Nie było was -Spojrzałam na Asha. Wyglądał na zdziwionego-Chciałam wrócić na studia ale kurwa okazało się że wy jesteście naprawdę. -Głos mi się załamał.-Wszystko wasza wina. Zjebaliście mi życie.
-My ci zjebaliśmy?-Zapytał Ashton podchodząc do nas-Sama je kurwa zjebałaś i nie miej do nas pretensji.-Warknął
-Żałuje że was poznałam. Że w ogóle ciebie poznałam-Ostatni raz na niego spojrzałam po czym wyszłam z pokoju zostawiając ich samych. Zeszłam na dół. Reszta nadal tam siedziała.Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Hood'a.
-Co tam u was zaszło u góry ?-Zapytał Jeff
-Nie twoja sprawa.-Rzuciłam sucho.-A tak w ogóle co to za zebranie?
-Chcemy się pozbyć Bard'a-Powirdział barman z klubu.
-Myślicieli że to wam się uda?-Zaśmiałam się pod nosem. W tym momęcie bracie Irwin zeszli na dół
-Nie wierzysz w nas kotku ?-Zapytał
-Pogadamy jak ci się uda go pozbyć kotku- Puściłam mu oczko a on przegryz wargę.
-Potrzebujemy informacji o tym co planuje Brad-Odezwał się Stiles
-To raczej łatwe-Powiedział Derek uśmiechając się do mnie-Zniszczy każdego kto stanie mu na drodze do władzy
-Jakiej władzy?-Zapytał Jeff
-Nad Sydney-Rzekłam a wszyscy spojrzeli na mnie
-A może nawet nad całą Australią- Scott przemówił. Nagle usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Poszłam je otworzyć.
-A pan do kogo?-Zapytałam widząc mężczyznę po trzydziestce patrzącego się na mnie
-Powiedzmy że jestem tu by pomóc wam pozbyć się największej gnidy w Sydney -Uśmiechnął sie.
-Eeeeee Derek proszę cię tu na chwilę -Krzyknęłam zmieszana
-Cześć Peter -Derek zaśmiali się po czym uścisnął dłoń mężczyzny . Weszli do środka a ja zamknęłam za nimi drzwi-Poznajcie mojego wujka Peter Hale. -Wszyscy się z nim przywitali.
-Właśnie rozmawiamy o tym jak pozbyć się Tomlinson i jak dotrzeć do tego co zamierza -Powiedział Scott a wzrok Petera momentalnie padł na mnie. Wzdrygnęłam się patrząc w jego teczówki. Wyglądało jakby chciał wywiercić mi wielką dziurę w ciele.

-Ona wie -Rzekł pokazując na mnie palcem. Wszyscy spojrzeli zdziwieni na mnie.
-J-Ja?-Pokazałam palcem na siebie a on skinął głową uśmiechając się cwaniacko.O co mu chodzi? Przecież ja nic nie wiem. A może jednak coś wiem lecz sama nie mam o tym pojęcia
-Tak ty
-Ale co ona wie?-Zapytał się Stiles
-Obserwowałem ją od bardzo dawna i ...-Peter nie dokończył ponieważ Ashton mu przerał
-Obserwował moja dziewczynę ?-Podniół głos
-Nie jestem twoja dziewczyną-Wysyczałam przez zęby
-No właśnie -Swoje pięć groszy musiał dodać jeszcze Calum.
-Jeżeli jeszcze któryś z was przerwie mi zastrzele bez jakiego kolwiek przemyślenia. Ja się nie cackam -Warknął Peter a reszta skinęła głowami.-Obserwowałem ją. Jak była w gangu Brad'a. Jak znowu do was wróciła a nawet wcześniej. Wiedziałem że jest mądra i zawsze postawi na swoim. Zawsze dąży co celu. Musi wiedzieć najwięcej i najwcześniej -Uśmiechnął się do mnie. Ten facet wie o mnie zbyt dużo. Pomyślałam.-Wiedziałem że jeżeli zobaczysz szyfr wypisany na lustrze w przymierzalni to nie odpuścisz. Będziesz musiała dowiedzieć się do znaczy. Dlatego to zadanie przydzieliłem ci. I wiem że już dowiedziałaś się co on oznacza-Skinęłam głową potwierdzając jego slowa-Ile ci to zajęło?
-Jaki szyfr-Przerwał mu kolejny raz tym razem Harry. Peter z prędkością światła wyciągnął z tyłu spodni pistolet i wycelował w niego.
-Następnym razem pociągnę za spust -Harry skinął głową robiąc krok w bok przez co pistolet był wycelowany w Ashton'a.
-Strzelaj-Powiedział Harry a Peter skinął głową. Zobaczyłam jak Peter kładzie palec na spuście. Blondyn zamknął oczy.
-Okey -Stanęłam na przeciwko pistoletu-Jak go opuścisz przyniosę kartkę z szyfrem.-Hall wywrócił oczami chowając broń. Nagle poczułam duże dłonie na swoich biodrach . Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiech na twarzy Ashtona.
-Znowu dzięki tobie nie zostałem pozbawiony życia
-Po prostu sprzątałam tu a twoja krewa zniszczyła by mi nowy biały dywan -Na moje słowa ludzie zaczęli się śmiać. Odeszłam od niego kierując się w stronę pokoju.
Gdy już przyniosłam zeszyt w którym był szyfr położyłam go na stole.
-Jak ty to rozszyfrowałaś?-Zapytał Jeff
-Po prostu skreśliłam co drugą literę i wyszło mi rozwiązanie -Wzruszyłam ramionami
-Jak do tego doszłaś-Spytał Peter
-Nudziło mi się i tak zaczęłam skreślaś
-Potrzebujemy tylko cyfr -Skinęłam głową.

Nowa postać :Peter Hale-Wujek Derek'a
Aaron -Przyjaciel Ashtona i Harry'ego z domu dziecka
Trochę dłuższy:)
Przepraszam za nieobecność ale miałam zaległości i nawet nie odpisywałam znajomym :/
(Przepraszam x)
Nie wiem kiedy dodam net na razie nie mam czasu



Pozdrawiam i całuję


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro