Rozdział 19
Następnego dnia
Dziś miałam pojechać do domu Ashton'a i niby go przeprosić.Ubrałam się tak jak kiedyś.Zrobiłam lekki makijaż i związałam włosy w kitkę zostawiając małego loczka z przodu.W dłoń wzięłam swój telefon .
Caitlin_Stiles możemy się spotkać ?
Stiles_Jeżeli chcesz by się do was przyłączył to już ci mówiłem
Caitlin_Nie chodzi o to...potrzebuję pomocy
Stiles_Jakiej pomocy? wszystko okey?
Caitlin_To nie rozmowa na kik'a.Spotkajmy się za pół godziny w parku
Stiles_Oczywiście ..jasne
Źle się czułam okłamując go.Stiles był moim najlepszym przyjacielem odkąd pamiętam.Ale Brad potrzebował informacji. Dlatego wybrał mnie.Dobrze wiedział że ja i chłopcy byliśmy blisko. Nie mogłam się wycofać.Tak jak Derek powiedział.Brad jest miły,ale tylko do czasu. Nie zamierzałam mu się narażać. Wstałam z łóżka Lydi ponieważ u niej spędziłam ostatnią noc. Lydia wyjechała wczoraj wieczorem z Issac'iem do Newcastle. Ponoć mają jeszcze parę osób sprowadzić tutaj.Potrzebujemy ludzi.Brad jest w szpitalu.Dopiero jutro wychodzi. Stiles nie chce przejść na nasza stronę. Mogę się założyć że inni od Ash'a też.
-Caitlin ,Derek cię prosi na chwilę-Usłyszałam przy drzwiach głos Jackson. Chyba za mną nie przepada.Ja za nim specjalnie też nie.Z tego co wiem Lydia i Derek także.Skinęłam lekko w jego stronę głową.Wyszłam z pokoju kierując się do biura Brad'a. Po drodze spotkałam kilka osób ,które posłały mi uśmiech. Wchodząc usłyszałam za drzwiami dobrze znany mi głos.Weszłam tam popychając lekko drzwi.Moim oczom ukazał się Scott. Zamrugałam kilka razy mając nadzieję że tylko to sen,ale nie.Scott stał tam rozmawiając z Derekiem.
-Scott?-Zapytałam szeptem.Brunet odwróciłam się w moją stronę.Był lekko zmieszany.Podrapał się po karku spuszczając wzrok.
-Hej Caitlin-Uśmiechnął się lekko.
-Derek chciałeś bym przyszła-Derek skinął głową pokazując bym usiadła za biurkiem na krześle.Tak też zrobiłam.
-To ja was zostawię...Scott chciałby ci coś powiedzieć -Derek po chwili znikł za drzwiami. Zmarszczyłam czoło czekając aż Maccoll zacznie mówić. Brunet wziął z kąta krzesło stawiając je na przeciwko biurka po czym na nim usiadł.Złączyłam swoje place kładąc je na biurku.
-Caitlin na poczatku chciałem ci powiedzieć że to wszystko przemyślałem.-Powiedział na co ja przytaknęłam-Chciałbym do was dołączyć
-C-Co?-Zapytał myśląc że źle usłyszała
-Chciałbym się do was przyłączyć -Powtórzył. Próbowałam nie zapytać się dlaczego,lecz to było silniejsze ode mnie.
-Dlaczego tak postanowiłeś?-Spytałam.Scott spojrzał mi w oczy.Widziałam w nich zaniepokojenie.
Dzień wcześniej godzina 23:56
*Scott*
-Skończ już pierdolić Scott-Rzucił sucho Calum wywracając oczami.Wstałem z kanapy na której siedziałem i powędrowałem do kuchni by sie czegoś napić
-Co ty znowu od niego chcesz?-Wtrącił się Stiles
-Nie widzisz że ta ciota nie zna sie na niczym.Jedynie przeszkadza...nie potrzebujemy w naszej grupie geja-Po jego wypowiedzi czułem jak w moich oczach pojawiają się łzy.
-O czym ty mówisz?-Zapytał wytrącony z równowagi Stiles
-Ashton od początku lituje sie nad nim-Prychnął.Oparłem dłonie o blat zamykając oczy-Jedynie co potrafi to zamknąć sie w pokoju i ryczeć-Parsknął śmiechem.
-Przeszkadza ci ze jest gejem?
-Tak-Powiedział prosto z mostu-Przez niego czuje się jak cipa...mieć kurwa pedała w zespole-Nie wytrzymałem. Wybiegłem z kuchni kierując się do swojego pokoju.Te słowa mnie zabolały.-A nie mówiłem...tylko potrafi ryczeć-Krzyknął za mną Calum. Wszedłem do swojego pokoju wyciągając spod łóżka walizkę.Od kilku tygodni mieszkam z Ashtonem i resztą.Powiedział że lepiej będzie trzymać się razem odkąd Brad się pojawił.Spakowałem swoje ciuchy oraz najpotrzebniejsze rzeczy. Zszedłem na dół w dłoniach trzymając walizkę. Stiles stał i kłócił sie z Calum'em. Z Hood'a ust ciągle wychodziły obraźliwe słowa na mój temet.Gdy mnie zobaczyli Calum jedynie wywrócił oczami za to Stiles podszedł do mnie.
-Scott co ty robisz?Gdzie idziesz?-Zapytał
-Mam tego dość-Krzyknąłem-Skoro nie podoba ci się że jestem gejem to nie będziesz musiał już mnie oglądać-Wysyczałem w stronę azjaty.
-Już...? Skończyłeś?-Spytał niewzruszony
-Idę co Caitlin -Powiedziałem do Stiles'a.
-C-Co?-Wyglądał na zaskoczonego
-Na razie -Rzuciłem wychodząc z domu trzaskając drzwiami.
*Caitlin*
Słuchając opowieści Scotta czułam w oczach łzy. Calum to świnia.Jak mógł powiedzieć takie słowa?
Scott siedział ze spuszczona głowa.Zobaczyłam jak samotna łza spływa po jego policzku.Wstałam i podeszłam do niego. Objęłam go ramieniem.
-Możesz tu zostać-Szepnęłam mu do ucha-Tu nikt nie będzie miał prawa tak mówić-Scott skinął głowa uśmiechając sie szeroko. Wstałam pokazują mu by tez wstał.Gdy to zrobił wyszliśmy z biura Brad'a. Ruszyliśmy na salę do ćwiczeń gdzie zazwyczaj ćwiczymy. Stanęłam na środku razem ze Scotte.Po chwili ludzie znajdujący sie tam ucichli i spojrzeli na nas.-To jest mój przyjaciel Scott Maccoll i jest tu nowy -Te słowa wystarczyły by grupa ludzi znalazła się przy nas i przywitała jak należy.Czyli uścisk dłoni lub w przypadku dziewczyna przytulenie plus buziak w policzek.
JEST KOLEJNY I JAK? PODOBA WAM SIE
W OBSADZIE ZNALAZŁA SIĘ JESZCZE JEDNA OSOBA
TO JACKSON WHITTEMORE CZYLI COLTON HAYNES
POZDRAWIAM I DO NEXT :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro