Rozdział 23
Tego samego dnia
*Caitlin*
Zaparkowałam samochód pod naszą sala do ćwiczeń po czym wyszłam z samochodu kierując się w stronę drzwi. Jadąc tutaj przemyślałam kilka spraw.
Jadąc do Brisbane będziemy mieć lepszy dostęp do ich bliższych.
Tylko że ja nie chce tam jechać. Nie zamierzam krzywdzić nikogo z rodziny czy przyjaciół chłopców. Weszłam do środka. Od razu poczułam zapach papierosów. Zmarszczyłam lekko nos. Skierowałam się w stronę biura Brad'a. Mam nadzieję że jeszcze nie jest za późno. By dostać się do jego biura musiałam przejść przez salę gimnastyczną gdzie przygotowywano się do "walki". Wchodząc tam pierwsze co zobaczyłam Scott'a. Chłopak uderzał w worek treningowy z wielką siłą. Nie wiedziałam nawet że taka posiada. Zadając kolejne uderzenia jego mięśnie napinały się. Wow. Naprawdę ma mięśnie. Pomyślałam. Uśmiechnęłam się lekko. Lecz uśmiech zszedł mi z ust gdy zobaczyłam że na ramieniu ma charakterystyczny tatuaż. Był to nasz symbol. Zmarszczyłam brwi podchodząc do niego. Omijałam ludzi ćwiczących chcąc dostać się do przyjaciela. Pamiętam jak Scott kiedyś mi mówił że nigdy nie zrobi sobie tatuażu. Podeszłam do niego. Wydawał się mnie nawet nie zauważyć.
-Scott-Powiedziałam w jego stronę lecz on nawet się nie odezwał.-Scott-Powtórzyłam łapiąc go lekko za ramię. Chłopak momentalnie odwrócił się w moją stronę. Jego oczy były czarne jak węgiel. Wydawał się odłączony od świata. Był zły.
-Po cholerę mi przerywasz do kurwy nędzy-Warknął powracając do czynności jaka robił. Moje oczy powiększyły się gdy usłyszałam jego słowa skierowane do mnie. On nigdy nie przeklinał. Nigdy w moim towarzystwie. To zaszło za daleko. Brad zniszczył go.
-Scott przestań- Zarządałam. Znowu się nie odezwał. -Scott do cholery!-Podniosłam głos. Brunet gwałtownie się odwrócił po czym popchnął mnie do tyłu przez co upadłam na materace.
-Na mnie się głosu nie podnosi - Scott wysyczał przez zaciśnięte zęby. Jeden z ćwiczących chłopaków podbiegł po czym pomógł mi wstać. Nie zostawie tego tak. Szybkim krokiem ruszyłam do gabinetu Brad'a. Otwierając drzwi zobaczyłam coś czego napewno nie zapomnę.
Brad i Liliy się całowali. Otworzyłam lekko buzię ze zdziwienia.
-Co tu się dzieje ?-Krzyknęła. Jak na zawołanie odskoczyli od siebie. Lily spuściła głowę wychodząc z biura a Brad posłał mi najzwyklejszy uśmiech. -Co ty robisz ?
-O co ci chodzi ?-Zapytał nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Jak to o co. To dziewczyna Stiles'a
-No i ?-Wzruszył ramionami
-No i to że zachowujesz się jak pieprzony dupek-Warknęłam
-Przestań!-Krzyknął-Jak widać woli mnie niż tą ciote Stiles'a
-Nie mów tak o nim -Zagroziłam mu palcem a on podniósł ręce w geście obrony.
-A tak poza tym to po co przyszłaś?
-Nigdzie nie jadę. Nie jadę do Brisbane -Jego oczy pociemniały . Ruszył w moją stronę a ja zaczęłam się cofać. W końcu zetknęłam się ze ścianą.
Zajebiście.Pomyślałam.
-Nie będziesz mi się sprzeciwiać -Warknął podchodząc do mnie. Tomlinson stał kilka centymetrów ode mnie. -Pojedziesz i wykończysz matkę Clifford'a potem Hood' następnie rodzice Luke'a a na koniec matke i ojciec Irwin'a -Powiedział przysówając się so mnie bliżej. Nie zamierzam nikogo wykanczać. A w szeczólności nie będę zabijac ludzi.
-Jesteś chory psychicznie-Pokazałam mu palcem by puknął się w głowę.-Nigdzie nie jadę
-Jeżeli nie pojedziesz skończysz jak Mali -Wysyczał
-Odchodze-Rzuciłam prosto z mostu.-Zabieram ze sobą Scott'a
Mamy kolejny :D
Przepraszam za Lily i Brad'a(mam nadzieję że się nie gniewasz :))
Następny będzie może w środę lub wcześniej ale nie obiecuję
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro