Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Dyżur minął w porządku. Nie łatwo było ukrywać emocje, ale czasami trzeba. Naważyłam sobie piwa, to teraz muszę je wypić.

***

Wychodząc ze szpitala zobaczyłam samochód Łukasza. Podeszłam do niego i spojrzałąm w górę. W jego gabinecie paliło się światło. Spojrzałąm na zegarek. 18:06. Mam jeszcze 3 godziny. O 21:00 przyjedzie Łukasz, a mnie ma nie być. Muszę się wyprowdzić. Powinnam walczyć, ale nie mam siły. Nie mam siły tłumaczyć mu tego wszystkiego. To zbyt trudne. Nie chcę do tego wracać.

Postanowiłam pojechać do Klary. Co prawda to siostra Łukasza, ale nikt na tym świecie lepiej mnie nie rozumie. Klara od zawsze była moją przyjaciółką i mój związek z jej bratem nic między nami nie zmienił. Tak też zrobiłam. Wsiadłam na motor i po 15 minutach byłam już pod blokiem Klary.

Podeszłam do właściwej klatki i nacisnęłam numer 87. Jeden sygnał, nic. Drugi sygnał, nic. Czekając, aż niedoszła szwagierka otworzy mi drzwi zaczęłam myśleć o tym jak będzie wyglądało moje życie bez Łukasza.

Poranne pocałunki w ramię i szyję, bo spóźnię się do pracy. Najlepsze naleśniki na świecie. Po powrocie z pracy wspólny obiad, oglądanie filmu, wspólne zasypianie na kanapie. Będzie mi tego brakowało, ale sama tego chciałam.

Nawet nie zauważyłam, kiedy po moim policzku zaczęła spływać samotna jak ja w tej chwili łza. Postanowiłam zadzwonić jeszcze raz. Jeśli Klaris - tak ją nazywam - nie otworzy, pojadę do domu się pakować. Wybiłam na domofonie 87 i czekałam. Po chwili usłyszałam z głośnika głos.

- Słucham? - ale to nie był głos Klary. To nawet nie był głos kobiety.

- Dzień dobry. Ja przyszłam do Klary Dorocińskiej. Jest może w domu? - zapytałąm niepewnie, bo nie wiedziałąm co to za facet. Klara nie mówiła mi, że kogoś ma.

- Tak, jest. Zapraszam - powiedział facet, a drzwi po chwili wydały charakterystyczny dla orwierania się sygnał.

Popchnęłam je delikatnie i weszłam do budynku. Podeszłam do windy, bo nie chciałam iść schodami. Nacisnęłam guzik przywołujący maszynę i czekałam. Po chwili weszłam do niej i nacisnęłam 3. Kilkanaście sekund później byłam już na miejscu. Podeszłam do drzwi i zapukałam dwa razy. Drzwi, jak podejrzewałam, otworzyła mi Klara. W sumie to dobrze, że nie ten koleś, bo chyba nie wiedziałabym co powiedzieć. Klara od razu jak mnie zobaczyła podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Jezu, Pati. Co się stało? - zapytała przerażona.

- Mogę wejść? - spojrzałąm na nią błagalnie, a ona tylko kiwnęła głową i otworzyła szerzej drzwi. Weszłam do przedpokoju i spojrzałam w lustro. O matko. Już wiem, dlaczego Klaris tak się przeraziła. Wyglądam jak zombie. Rozmazany make-up i potargane przez wiatr włosy. Masakra.

- Chcesz herbaty? - zapytał wyłaniający się zza rogu mężczyzna. No właśnie. Kim on jest?

- Tak poproszę i tak wogóle to Patrycja - wystawiłam rękę do niego, a on ją uścisnął.

- Olek, miło mi.

- Mi też - powiedziałam bez jakiegokolwiek entuzjazmu, a Olek zniknął za ścianą. Swoją drogą ten Aleksander to mega ciacho. Biorąc pod uwagę, że był bez koszulki.

Spojrzałam na Klarę, a jej wzrok mówił Później ci opowiem.

- Powiesz co się stało? - dopytywała dziewczyna.

- Ja. Jj-a chyba si-ę roz-roz-rozstała zz-z - zaczęłam się jąkać jak nigdy wcześniej.

- Rozstałaś się z Łukaszem? - powiedziała Klaris, a ja wybuchłam niepochamowanym płaczem.

- Nie wiem co robić - szlochałam w jej ramię, a przyjaciółka głaskała mnie uspokajająco po głowe.

- Spokojnie. Chodź. Siadaj i opowiesz mi po koleji co się stało - mówiła Klaris prowadząc mnie do salonu.

Usiadłam na kanapę, a przed moimi oczami pojawiły się dwa kubki z herbatą i tacka ciastek.

- To ja może pójdę. Do zobaczenia skarbie - powiedział Olek i pocałował Klarę w policzek. - I pamiętaj, nie możesz się przemęczać - dodał, a moja twarz dosłownie została pozbawiona jakichkolwiek emocji. Zostało tylko zdezorientowanie. Totalne. Czy to znaczy, że Klaris jest w CIĄŻY???

- Klara, czy ty jesteś w...

- Tak, wczoraj się dowiedziałam - przerwała mi i z szerokim uśmiechem położyła dłoń na płaskim jeszcze brzuchu.

- To cudownie. Nawet nie wiesz, jak się cieszę - mówiłam przez ciągłe łzy.

- Ok, ale nie przyjechałaś gadać o mnie, co nie? - zapytała.

- Nie.

- Mów co się stało. Mój durny brat coś wymyślił?

- Poczekaj, muszę się uspokoić - odpowiedziałam Klarze i oparłam się o zagłówek kanapy. Wzięłam kilka głębokich oddechów i opowiedziałam jej wszystko, co stało się w szpitalu. Ona jako jedyna doskonale znała całą prawdę.

- I co. Zerwał z tobą tak po prostu. Nie dał Ci wyjaśnić? - pytała.

- Nie. Jedyne co mi dał, to czas do 21:00 żeby zabrać wszystkie rzeczy z mieszkania. Co ja mam robić?

- Pati, spokojnie. Faktycznie nie miałaś łatwego pierwszego dnia w pracy, ale myślę, że powinnaś powiedzieć Łukaszowi całą prawdę. Myślę, że zrozumie.

- A jeśli nie. W końcu tyle lat to ukrywałam. To przeszłość. Jeśli straci do mnie zaufanie, już nigdy nie wróci to, co było. Ja tak nie chcę. Boję się - mówiłam łamiącym się głosem.

- Uspokuj się. Będzie dobrze. Patka. Luzuj - próbowała mnie uspokoić dziewczyna, ale nie udało się.

- Czyli powiedzieć mu wszystko?

- Tak, całą prwdę. Jeśli nie posłucha, albo Cię zostawi, będziesz miała jasny przekaz, ale jeśli wysłucha, wybaczy Ci. On Cię Patrycja kocha jak nikogo na świecie. I wybaczy Ci, kiedy zobaczy skruchę i że tego żałujesz.

- Dobrze, ale jeśli... - chciałam dokończyć, ale przerwało mi westchnięcie Klary.

- Nie ma ale. I uprzedzając twoje pytanie, tak. Bedziesz mogł u mnie zamieszkać.

- Dziękuję. Za wszystko - podziękowałam dziewczynie i chciałam wychodzić. - A o tej ciąży to mi opowiesz jutro na kawie. Ok?

- Ok. Do jutra.

- Pa - odpowiedziałam i wyszłam z mieszkania Klary. Spojrzałam na ekran telefonu. 20:27.

Wsiadłam na motor i po 15 minutach byłam już w mieszkaniu.

***

Otworzyłam drzwi. Myślałam, że Łukasza nie będzie i nie pomyliłam się. Było ciemno. Zapaliłam światła i udałam się do salonu. Było tak jak podejrzewałam. Porządek, poduszki na kanapie w lekkim nieładzie i moja poranna nie dopita o zimna kawa na stoliku.

Usiadłam na kanapie i czekałąm na niego. Równo o 20:59 usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach wejściowych. Bałąm się tego, ale ta rozmowa jest nieunikniona, jeśli on będzie chciał mnie słuchać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro