4
Zjechałam na poziom -1. Umówiłam się tam z Tomkiem. Nie wiem w sumie dlaczego. Przeszłość powinna pozostać przeszłością. Myślałam, że nie będę musiała do niej wracać. To, co się wtedy stało... To była zdecydowanie najgłupsza rzecz, jaką zrobiłam w tym moim żałosnym życiu. Ale moja mama zawsze powtarzała: Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Oczywiście, że żałuję. Zawsze będę tego żałować, ale wiem, że muszę stawić czoła lękom i przestać rozpaczać. I tak właśnie zrobię. Mam dość.
Weszłam do szpitalnego baru i od razu go rozpoznałam. Nie zmienił się wogóle. Był taki sam. Taki jak kiedyś. Podeszłam do stolika.
- Cześć Tomek - powiedziałam nieśmiale jak przedszkolak, mimo tego, że się znaliśmy.
- Cześć Patrycja. Siadaj - wskazał miejsce na przeciwko niego.
- Dzięki. Słuchaj - powiedziałam pewniej, niż wcześniej. - Nie wiem, czego ode mnie chcesz, ale to co było, już nie wróci. Nigdy nie wróci - mówiłam spokojnie, bo na jego twarzy nie zauważyłam totalnie żadnych emocji.
- Okej. Rozumiem. Nie chcę do tego wracać. Chcę tylko znać odpowiedź na jedno pytanie i dam Ci święty spokój, ok? - zapytał z dziwnym opanowaniem.
- Pytaj - czułam jakby ktoś mnie obserwował, ale nie chciałąm się rozglądać.
- Czy to było moje dziecko? - to pytanie zrujnowało mi życie.
Łukasz POV's
Wbiegłem do bufetu i zobaczyłem Pati rozmawiającą z... Tomkiem? Czego on mógł od niej chcieć? Postanowiłem podejść powoli do nich, może coś usłyszę.
Wiem, w tym momencie mogłem wyglądać trochę jak szpieg z krainy deszczowców, ale to się nie liczyło.
Usłyszałem z ust Patrycji "To co było, już nie wróci" i jeszcze bardziej zacząłem się bać. Może ona kiedyś z nim była, a on ją teraz prześladuje. Co on sobie wyobraża. Nie będzie tak traktował mojej dziewczyny. Podszedłem do niej od tyłu i stanąłem za jej plecami, żeby mnie nie widziała. I wtedy cały mój świat się rozpadł.
Te słowa Jóźwiaka "Czy to było moje dziecko?".
Coś we mnie pękło. Moje oczy się zeszkiły, a Patrycja wtedy się obróciła.
Patrycja POV's
Na to pytanie serce przez chwilę przestało mi bić. Usłyszałam cichy szelest za plecami. Obróciłam się i zobaczyłam zdezorientowanego Łukasza. Otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale on w tym momencie obrócił się i po prostu wyszedł. Natychmiast podniosłam się z miejsca i ruszyłam do wyjścia. Zobaczyłam Łukasza przy windzie. Podeszłam do niego.
- O czym on mówił - powiedział ze łzami w oczach. - O czym on mówił! - teraz już nie powiedział, a wrzasnął. I wcale mu się nie dziwię. Pewnie też bym tak zrobiła.
- Ja Ci to wytłumaczę, Łukasz, proszę - mówiłam, a z każdym kolejnym słowem mój głos się łamał.
- Nie chcę twoich wyjaśnień. Dziecko. Jego? Byłaś z nim w ciąży. Co się stało z tym dzieckiem? Usunęłaś? Pewnie tak. Zdradziłaś mnie i usunęłaś ciążę. Ja nie wiem jak ty możesz tak funkcjonować - w tym momencie jego wzrok oderwał się od drzwi windy, które się otworzyły i spoczął na mnie. - Ale najbardziej dziwi mnie to, że codziennie mnie okłamywałaś. Nie uwierzę już w żadne twoje słowo - wszedł do windy. - Zaraz zaczynam zabieg. Jak wrócę do domu o 21:00 ma cię nie być, zrozumiałaś?
- Łukasz, ale to nie tak. Daj mi to wyjaśnić, proszę - błagałam go już cała zapłakana.
- Nie. Mam dość. Nie wybaczę Ci tego. Cześć - powiedział, a ja znów zaniosłam się głośnym płaczem.
Nie wiedziałam co robić. Czy zdradziłam Łukasza? I tak i nie. Co ja mam robić?
Nie zadzwonię do mamy - ona nie żyje.
Nie zadzwonię do taty - on nie żyje.
Rodzice Łukasza - odpadają.
Klara - no tak. Wiem co zrobię. Ale dopiero po dyżurze. To będzie największe wyzwanie. Skończyć ten dyżur bez ani jednej łzy. Może się uda... Zobaczymy
Uuu. Grubo. 4 rozdział i już taka akcja... Ale musiałam to gdzieś wcisnąć, bo później przejdziemy do sedna książki. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe.
Co do piosenki to już tłumaczę. Słuchałam jej akurat przypadkiem pisząc ten rozdział i uznałam, że jej nastrój jeszcze bardziej odda charakter rozdziału. Oj teraz to się będzie działo...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro