Rozdział 31
Matt tego nie chciał
|Tord|
W sklepie Tom uparł się, że chce kupić jakiś alkohol i był potem taki zadowolony, że udało się mu nas przekonać, że od razu w drodze powrotnej wypił jedną butelkę. Potem nieźle nawalony zaczął coś gadać o integracji i grze w butelkę, więc musieliśmy się zgodzić i na to, bo by nam nie dał spokoju.
Kiedy więc graliśmy "dobrze się bawiąc", butelkę dostał Matt. Wypadło na szatyna, który wybrał pytanie, a wtedy do rudzielca nachylił się Edd i zaczął mu coś szeptać. Matt zrobił zdziwioną minę i spojrzał na bruneta, na co ten mu powiedział: "Po prostu to powiedz". Chłopak wzruszył ramionami i zadał pytanie:
- A więc Tom. Czy jesteś gejem?
- Ja pierdole.. - Tord przetarł sobie oczy.
Szatyn przez chwilę myślał nad odpowiedzią, aż w końcu odpowiedział:
- Nie - razem z Eddem spojrzeliśmy się na niego.
- Nie..?
- No nie.
- ... no kurwa nie wierzę ci - Edd patrzył się na niego przymrużonymi oczami.
- No i co ja ci mam na to poradzić? No po prostu nie jestem.
- To tylko poczekaj na kolejne pytanie to się zesrasz..
- No dobrze - wzruszył ramionami i zakręcił butelką.
Kiedy po paru rundach znowu wypadło na Toma - tym razem kręcił Paul - Edd zaczął się na niego intensywnie patrzeć z zaciśniętymi wargami. Paul przez chwilę trzymał butelkę, a po chwili po prostu mu ją oddał.
Brunet natychmiast chwycił butelkę i zapytał Toma:
- A czy mógłbyś być z facetem? HMM? - Tom zrobił taką samą pauzę jak wcześniej.
- Nie - tutaj uniosłem brwi patrząc na niego. - ... No dobra, może bym mógł.
- HA KURWA!!! - Edd wyjebał z satysfakcji butelkę przez okno i słychać było tylko niezłe jebnięcie. Wszyscy patrzyli jak zaczyna skakać po meblach, wywalając się w końcu z kanapy i zasypiając na podłodze.
- ... No - klasnąłem w dłonie. - Myślę że na dzisiaj już wszystkim wystarczy wrażeń. Paul, Patryk, wy już pójdźcie się ogarnąć. Ty Matt chodź mi pomóż z tą dwójką - wskazałem na leżących na podłodze przyjaciół, bo Tom też w trakcie zezgonował.
Gdy nieśliśmy do pokoju Edda, zapytałem się Matta, ile on w ogóle wypił.
- Wydawało mi się, że jedną puszkę, ale teraz sam nie jestem pewny..
× × ×
|Narrator|
Tom w środku nocy obudził się z potwornym pragnieniem i bólem głowy. Przekradł się więc "cichaczem" do kuchni, zrzucając przy okazji parę obrazów ze ścian. Kiedy już miał wracać do siebie, nagle przed twarzą wyrósł mu Tord.
- JEZU CHRYSTE - Tom złapał się za serce. - Chcesz żebym dostał zawału??!
- No uspokój się, przecież nic ci nie robię - Norweg wyminął go i zaczął sobie robić herbatę. - Strasznie tam pizga na dworze, wiesz?
- Co ty kurde, na spacerze teraz byłeś?
- Ta, na spacerze.. Na cygarze idioto.
- .. To dalej nie zmienia faktu, że jest środek nocy - zauważył.
- Pracowałem - westchnął zmęczony i przetarł sobie oczy, opierając się o szafkę. - Chyba zaraz umrę..
- No to czemu się tak przemęczasz? Idź już spać, jutro możesz dokończyć.
- Łatwo ci mówić.. - chłopak wziął kubek z herbatą i zaczął wracać do swojego pokoju, a Tom ruszył za nim. Kiedy szatyn chciał wejść razem z nim do jego pokoju, ten odwrócił się do niego. - Muszę to teraz skończyć - po czym zamknął mu przed twarzą drzwi.
Niezadowolony Tom przewrócił oczami i wrócił do siebie, gdzie poszedł spać.
Kiedy rano jedli śniadanie, zauważył, że Norweg ma doły pod oczami i wygląda jakby rzeczywiście miał zaraz umrzeć. Zirytowało go to. Po śniadaniu poszedł do niego.
- Musisz skończyć z tym zarywaniem nocek. Zdecydowanie za często się to zdaża - Tord spojrzał na niego jak na idiotę. Tom tym razem był poważny, co nie zdarzało się za często. Norweg złagodził wzrok po czym westchnął.
- Nic już na to nie poradzę, nikt tego za mnie nie zrobi.
- Ale może ci pomóc - Tom podszedł do niego. - Możesz zatrudnić jakichś sekretarzy-pomocników, którzy będą wykonywali cześć pracy. Swoją część możesz też robić w dzień jak normalny człowiek, nie?
- No wiem, wiem, myślisz, że o tym nie myślałem? Ale nigdy nie mam na to czasu, albo po prostu zapominam. I musiałbym znaleźć kogoś zaufanego, bo to są tajne informacje, które nie mogą wypłynąć.
- No to teraz możesz poszukać. Mogę ci w tym nawet pomóc - Tom przysunął krzesło do biurka, przy którym siedział Tord i na nim usiadł.
- Sam nie wiem.. Wolę to robić sam, bo się boję, że potem coś źle pójdzie...
- Tord - szatyn klepnął go w plecy. - Najwyżej go zwolnisz. Zero stresu. Ja się świetnie znam na ludziach, to ci pomogę.
- W to nie wątpie..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro