Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Matt tego nie chciał

|Tord|

W sklepie Tom uparł się, że chce kupić jakiś alkohol i był potem taki zadowolony, że udało się mu nas przekonać, że od razu w drodze powrotnej wypił jedną butelkę. Potem nieźle nawalony zaczął coś gadać o integracji i grze w butelkę, więc musieliśmy się zgodzić i na to, bo by nam nie dał spokoju.
Kiedy więc graliśmy "dobrze się bawiąc", butelkę dostał Matt. Wypadło na szatyna, który wybrał pytanie, a wtedy do rudzielca nachylił się Edd i zaczął mu coś szeptać. Matt zrobił zdziwioną minę i spojrzał na bruneta, na co ten mu powiedział: "Po prostu to powiedz". Chłopak wzruszył ramionami i zadał pytanie:

- A więc Tom. Czy jesteś gejem?

- Ja pierdole.. - Tord przetarł sobie oczy.

Szatyn przez chwilę myślał nad odpowiedzią, aż w końcu odpowiedział:

- Nie - razem z Eddem spojrzeliśmy się na niego.

- Nie..?

- No nie.

- ... no kurwa nie wierzę ci - Edd patrzył się na niego przymrużonymi oczami.

- No i co ja ci mam na to poradzić? No po prostu nie jestem.

- To tylko poczekaj na kolejne pytanie to się zesrasz..

- No dobrze - wzruszył ramionami i zakręcił butelką.

Kiedy po paru rundach znowu wypadło na Toma - tym razem kręcił Paul - Edd zaczął się na niego intensywnie patrzeć z zaciśniętymi wargami. Paul przez chwilę trzymał butelkę, a po chwili po prostu mu ją oddał.
Brunet natychmiast chwycił butelkę i zapytał Toma:

- A czy mógłbyś być z facetem? HMM? - Tom zrobił taką samą pauzę jak wcześniej.

- Nie - tutaj uniosłem brwi patrząc na niego. - ... No dobra, może bym mógł.

- HA KURWA!!! - Edd wyjebał z satysfakcji butelkę przez okno i słychać było tylko niezłe jebnięcie. Wszyscy patrzyli jak zaczyna skakać po meblach, wywalając się w końcu z kanapy i zasypiając na podłodze.

- ... No - klasnąłem w dłonie. - Myślę że na dzisiaj już wszystkim wystarczy wrażeń. Paul, Patryk, wy już pójdźcie się ogarnąć. Ty Matt chodź mi pomóż z tą dwójką - wskazałem na leżących na podłodze przyjaciół, bo Tom też w trakcie zezgonował.

Gdy nieśliśmy do pokoju Edda, zapytałem się Matta, ile on w ogóle wypił.

- Wydawało mi się, że jedną puszkę, ale teraz sam nie jestem pewny..

× × ×

|Narrator|

Tom w środku nocy obudził się z potwornym pragnieniem i bólem głowy. Przekradł się więc "cichaczem" do kuchni, zrzucając przy okazji parę obrazów ze ścian. Kiedy już miał wracać do siebie, nagle przed twarzą wyrósł mu Tord.

- JEZU CHRYSTE - Tom złapał się za serce. - Chcesz żebym dostał zawału??!

- No uspokój się, przecież nic ci nie robię - Norweg wyminął go i zaczął sobie robić herbatę. - Strasznie tam pizga na dworze, wiesz?

- Co ty kurde, na spacerze teraz byłeś?

- Ta, na spacerze.. Na cygarze idioto.

- .. To dalej nie zmienia faktu, że jest środek nocy - zauważył.

- Pracowałem - westchnął zmęczony i przetarł sobie oczy, opierając się o szafkę. - Chyba zaraz umrę..

- No to czemu się tak przemęczasz? Idź już spać, jutro możesz dokończyć.

- Łatwo ci mówić.. - chłopak wziął kubek z herbatą i zaczął wracać do swojego pokoju, a Tom ruszył za nim. Kiedy szatyn chciał wejść razem z nim do jego pokoju, ten odwrócił się do niego. - Muszę to teraz skończyć - po czym zamknął mu przed twarzą drzwi.

Niezadowolony Tom przewrócił oczami i wrócił do siebie, gdzie poszedł spać.

Kiedy rano jedli śniadanie, zauważył, że Norweg ma doły pod oczami i wygląda jakby rzeczywiście miał zaraz umrzeć. Zirytowało go to. Po śniadaniu poszedł do niego.

- Musisz skończyć z tym zarywaniem nocek. Zdecydowanie za często się to zdaża - Tord spojrzał na niego jak na idiotę. Tom tym razem był poważny, co nie zdarzało się za często. Norweg złagodził wzrok po czym westchnął.

- Nic już na to nie poradzę, nikt tego za mnie nie zrobi.

- Ale może ci pomóc - Tom podszedł do niego. - Możesz zatrudnić jakichś sekretarzy-pomocników, którzy będą wykonywali cześć pracy. Swoją część możesz też robić w dzień jak normalny człowiek, nie?

- No wiem, wiem, myślisz, że o tym nie myślałem? Ale nigdy nie mam na to czasu, albo po prostu zapominam. I musiałbym znaleźć kogoś zaufanego, bo to są tajne informacje, które nie mogą wypłynąć.

- No to teraz możesz poszukać. Mogę ci w tym nawet pomóc - Tom przysunął krzesło do biurka, przy którym siedział Tord i na nim usiadł.

- Sam nie wiem.. Wolę to robić sam, bo się boję, że potem coś źle pójdzie...

- Tord - szatyn klepnął go w plecy. - Najwyżej go zwolnisz. Zero stresu. Ja się świetnie znam na ludziach, to ci pomogę.

- W to nie wątpie..

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro