Rozdział 25
Tom wraz z Patryckiem i Paulem siedzieli na krzesłach nie odzywając się. Sytuacja była nie przyjemna, ale żaden z nich się tym nie przejmował.
Na przeciwko nich, przy swoim biurku siedział wkurwiony Tord. Miał zamknięte oczy i uderzał palcem o blat. Po paru minutach się odezwał:
- A więc czy ktoś mi wyjaśni, co to do jasnej cholery miało być? - spojrzał gniewnie na trójkę.
Tom spojrzał na niego z wyższością i powiedział:
- To były balety.
- JA CI KURWA DAM PIERDOLONE BALETY - chłopak wstał i przechylił się w ich stronę. - Jaszcze jedna taka akcja i se kurwa nie potańczysz - wycedził przez zaciśnięte zęby.
~PARE GODZ PUZYNEJ~
- MAM KURWA DOSYĆ, WYPIERDALAJ MI STĄD!!! - wydarł się rogacz.
- Oj no już nie przesadzaj! - fuknął szatyn.
- Nie przesadzaj? NIE PRZESADZAJ??!!! KURWA CAŁA BAZA JEST W PIERDOLONYCH PARÓWKACH!!!!
- Ej, to nie moja wina, że macie gril zepsuty!
- Nie! Dosyć! Wracamy do domu! I tak pewnie Edd się martwi
- Pff..! ... A jak masz zamiar tam wrócić? Tą pierdalną wojskową terenówką? To może od razu czołgiem..
- Nie, pojedziemy najpierw z tymi dwoma debilami - tu wskazał na Pata i Paula. - do ich domu, a potem oni nas odwiozą swoim prywatnym autem do naszego.
Jak powiedział Norweg tak zrobili i już po godzinie stali na podjeździe, gdzie właśnie podchodził do nich Edd. Zanim zdążyli cokolwiek mu powiedzieć, ten trzepnął ich przez łeb.
- Do jasnej ciasnej, ile was nie było?! Wiecie jak się martwiłem??!!! - Tom już chciał odpowiedzieć, ale ten kontynuował. - WCALE!! Ale muszę udawać, że bardzo, więc i tak macie przesrane!! - nagle brunet spostrzegł dwóch mężczyzn w samochodzie, którzy się do niego uśmiechali. - O, dzień dobry! Edd jestem - podał im po kolei dłoń.
- Ja jestem Paul, a to mój mąż Patryck.
- Heeej~ - grzywacz pomachał ręką.
- Może wejdziecie na jakąś herbatę/kawę i ciacho? - spytał zielonek, jak na dobrego gospodarza przystało.
- NIE - odpowiedział szybko Tord ale inni mieli go w dupie no może poza Tomem bo-
- A z miłą chęcią - oboje wyszli z pojazdu i poszli ze wszystkimi do domu.
Kiedy już siedzieli w salonie i jedli jakże zacny tort truskawkowy - na co Tord miał ochotę wyjść - rozmowa przeszła na jakiś tam temat.
- A więc jesteście rodzicami Torda?
- Dokładnie.
- Super, Tord ma naprawdę szczęście mieć takich fajnych rodziców.
- Widzisz? - Pat zwrócił się w stronę swojego syna. - Nawet ten tutaj tak uważa!
- Yh.. - chłopak przewrócił niezadowolony oczami.
× × ×
Po jakichś dwóch godzinach, kiedy mężczyźni już się żegnali, Matt nagle krzyknął:
- Ale przyjdzie jeszcze!
- No pewnie - uśmiechnął się brewy.
- A może gdzieś razem pojedziemy? - zaproponował nagle szatyn, na co każdy się na niego spojrzał.
- NIEE!! - załamał się Tord.
- To jest świetny pomysł! - wykrzyknął podekscytowany brunet.
- DO POLSKI!!! - wydarł się Patryck.
- O! I to jest dobre! Pozwiedzamy sobie i jakieś zdjęcia i filmy nagramy! - ucieszył się Edd.
- Taaak!! Tam podobno mają fajny styl na wszystko!
- No kurwa!!
- Tak ja też się zgadzam - powiedział Tom, a Paul pokiwał twierdząco głową.
Kiedy wszystkie oczy padły na rogacza, ten się odezwał:
- Nie. Ma. Mowy. Jak już mamy gdzieś jechać to do Norwegii - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Dobra, to pojedziemy też potem do Norwegii - machnął ręką Edd.
- Czekaj co
- PAKUJEMY SIĘ!!
###################
MACIE MI LIZAC DUPE ZA TO ZE JĄ RUSZYLAM XKURWAD bo na obozie koncentracyjnym to nie jest tak łatwo -_-
No ale chuj mamy to jest sukces kiedys sie moze opublikuje xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro