Rozdział 22
Oboje szli przez korytarze. Jak na razie nie było nic, poza jakimiś większymi salami i tego typu rzeczami.
Nagle Tord się odezwał:
- A teraz przechodzimy do części bazy, która bardziej cię zinteresuje - otworzył jedne z większych drzwi, a oczom Tom'a ukazał się ogromny plac, na którym było parę mniejszych budynków.
- Co do chuja..?
- Tutaj - szarooki wskazał na największą budowlę. - mieszkają ci żołnierze, którzy chcą, albo zostający tam tylko na parę dni. Natomiast tu - skierował swoją rękę na dupne, pomarańczowe coś. - mamy sklep ze wszystkim, typu jedzenie, broń, kosmetyki.. (jademy na bogatości XD)
- Co wy tu kurwa, Lè Lidl macie?
- No coś tego typu..
- Acha
- .. więc możesz se coś tam kupić, jak ci zabraknie.
- No super.. A to niebieskie?
- A! W ramach ćwiczeń, mamy tu basen. Mało kto z niego korzysta, ale i tak się przydaje.
- ... Powiedz jeszcze, że jest tu też kino.
- Nie, ale boisko jest.
- No to to wiadomo.
- No.. To chcesz coś jeszcze wiedzieć?
- Nie, raczej nie.
- No nareszcie! - uradowany Norweg podniósł ręce w zwycięskim geście.
- ALE - Tord opuścił ręce. - skoro już tu wyszedłeś, to możemy iść na przykład na ten basen, czy boisko.
- .. Tom. Ja nie mam na to czasu.
- A to jest już twój problem - szatyn wzruszył ramionami, po czym chwycił dłoń drugiego i ciągnąc go za sobą, ruszył w kierunku pływalni.
- Nie! To jak już mamy gdzieś iść, to na te boisko, bo mi się nie chce przebierać.
- No dobra.. A to będziesz grał w mundurze?
- .. KUR
~TIME SKIP~
Po przebraniu się w wygodniejsze ciuchy, Tom i Tord poszli na plac, razem z Patrickiem i Paulem, których spotkali po drodze.
- To w co gramy? - spytał brewy.
- Siata - powiedział stanowczo szatyn, mając w dupie czy ktoś chce, czy nie chce. - Dwie drużyny: PP i TT.. Jezu, przeznaczenie.
- Raczej przypadek.. - mruknął niezadowolony jednooki, ale widząc wnerwioną twarz Toma, grzecznie stanął po jego stronie boiska.
Zaczęli grać. Paul i Tord mieli utrudnienie, ponieważ byli znacznie niżsi od pozostałej dwójki, ale i tak jakoś sobie radzili.
W pewnym momencie Pat zrobił ścinę, a szatyn i Norweg jednocześnie rzucili się, by odbić piłkę. Tord z całej pety przyjebał mordą o klatkę piersiową Toma, a ten wyjebał się z nim do tyłu. Przeciwna drużyna przybiła sobie piątkę, usatysfakcjonowana wygraną.
- A TO jest jeden z powodów, dla których nie chciałem grać
####################
Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeej..! Opublikowałam coś..! Nareszcie
Cieszycie się? Bo ja bardzo
I swoją drogą.. Jesteście przygotowani skurwysynki do egzaminów?? ( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°) Bo ja dopiero dzisiaj otworzyłam ksiunżkę, ale mam na to wyjebane xD
Więc no..
POWODZENIA!!
Może przynajmniej wam się uda.. x'D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro