Rozdział 30
|Tord|
Po obiedzie poszliśmy wszyscy razem pochodzić sobie wzdłuż plaży. Był to nasz ostatni dzień w Polsce, więc chcieliśmy go spędzić razem. Nawet gdy już wróciliśmy do hotelu, Edd zaproponował wspólną posiadówę. Razem z Tomem poszliśmy do monopolowego po fanty, a oni w tym czasie ogarniali pokój Paula i Pata, tak, żebyśmy się wszyscy zmieścili. Na początku mieliśmy zamiar siedzieć w pokoju Matta, ale kiedy tam weszliśmy i zobaczyliśmy wszędzie tonę różnych rzeczy, stwierdziliśmy, że lepiej będzie to zrobić gdzie indziej. Jak na prawdziwych.. no może nie do końca, ale jednak żołnierzy przystało, Paul i Patryk mieli wszystko ładnie i równo poukładane. Wystarczyło tylko przysunąć łóżka i zabrać dodatkowe poduszki i kołdry. Ja wykręciłem się mówiąc, że ją usyfiłem żarciem, ale Edd i tak patrzył na mnie podejrzliwie.
Kiedy wróciliśmy z przekąskami wszystko było już gotowe, więc rozsiedliśmy się z zimnym piwkiem w łapach i zaczęliśmy oglądać jakiś film, wybrany przez Matta. Jak się później okazało był to romans, opowiadający o jakiejś dziewczynie, która chciała zostać projektantką, ale nie mogła bo coś tam i nagle poznała niesamowitego faceta, a potem się okazało, że to jej nowy menadżer i coś tam, coś tam. Film był chujowy, a fabuła tak oklepana, że można było się zeżygać. Sam rudzielec był wniebowzięty (chociaż mówił, że widział go już dwa razy), Edd przeglądał coś ukradkiem na telefonie, tak, żeby przyjaciel tego nie zobaczył, Pat w kulminacyjnym momencie się popłakał i (też już znudzony) brewy musiał go uspokajać, a my z Tomem na początku graliśmy w jakąś grę na telefonie, ale potem jemu zachciało się spać i usnął mi na brzuchu. Nie mając nic ciekawszego do roboty zacząłem sprawdzać maile na telefonie.
Gdy wreszcie film się skończył szturchnąłem Toma, żeby się obudził. Razem pomogliśmy innym ze sprzątaniem i wróciliśmy do siebie.
- Nigdy więcej nie możemy pozwolić Mattowi wybierać filmów - stwierdził Tom, wychodząc z łazienki.
- Zgadzam się - odłożyłem książkę na szafkę nocną, zdjąłem okulary i przykryłem się kołdrą. Szatyn odwiesił ręcznik którym wycierał włosy na kaloryfer i położył się obok mnie.
- Od kiedy ty nosisz okulary?
- Od jakiegoś czasu, ale tylko czasem do czytania - chłopak zrobił "yhm" i objął mnie rękami, wtulając się w mój kark. - Odsuń się, ciepło mi jest.
- Tord..?
- No?
- A mógłbym ci obciągnąć?
- Nie - odpowiedziałem wkurzony.
- Noo daawaj - obrócił mnie do siebie przodem i cmoknął w usta.
- Nie ma mo.. - znowu mnie pocałował, ale tym razem wsunął mi do ust język. - Mmm.. - chłopak zaczął mnie całować po szyi, robiąc parę malinek. Potem odwinął moją bluzkę i wsadził pod nią głowę. - No i co ty robisz?
- Nie ma mnie - powiedział zadowolony, zsuwając ze mnie bokserki.
- Ale ty jesteś głupi - zaśmiałem się jednocześnie rumieniąc, bo właśnie zostałem bez bielizny. Kiedy przestałem się śmiać, zobaczyłem, że spod dekoltu patrzy na mnie Tom, lekko się rumieniąc. Widząc to sam się mocno zaczerwieniłem. - No co?
- Ale ty jesteś piękny jak się śmiejesz i rumienisz naraz - powiedział przytulając się do mnie, a ja odwróciłem głowę w bok, czerwieniąc się jeszcze bardziej. Szatyn wysunął się w końcu spod mojej koszulki i zaczął całować moje podbrzusze. – Nie ma chuja, idziemy spać – trzepnąłem go po głowie i odwróciłem się z powrotem plecami do niego.
- Jesteś okropny.. – pomasował bolące miejsce i przytulił mnie od tyłu. Westchnąłem tylko i poszedłem spać.
* * *
Rano tylko na szybko coś zjedliśmy, spakowaliśmy się i wsiedliśmy do samolotu.
- Idźcie do tyłu, dzisiaj ja pilotuję – zwróciłem się do Paula i Patryka wchodząc do samolotu. Ci spojrzeli na mnie.
- A no tak, zapomniałem – brewy wyciągnął papierosa z ust zamyślony. – Przecież ty uwielbiasz latać po Norwegii.
- A żebyś wiedział.
- No dobrze. Jakby co, to nas wołaj – obaj poszli usiąść, a ja zacząłem przygotowywać samolot do lotu.
Trasa była prześliczna. Wszędzie pod nami było zielono, leciało się bardzo przyjemnie. Oczywiście zaraz po starcie przylazł do mnie Tom, ale to już mniejsza z tym. Cały czas siedział na fotelu drugiego pilota i do mnie gadał.
Po jakichś dwóch godzinach dolecieliśmy na lotnisko, które zostało wcześniej poinformowane o naszym przylocie. Po odstawieniu samolotu do hangaru wypożyczyliśmy vana i pojechaliśmy do wynajętego przeze mnie wcześniej domku.
- Kiedy ty to zrobiłeś?
- Ma się te znajomości.
Po dojechaniu na miejsce w miarę szybko się rozpakowaliśmy, bo tym razem nie było problemu z wybraniem sobie pokoju, bo każdy wyglądał tak samo i każdy miał swój.
Później zaproponowałem, że możemy iść na zakupy, a potem coś zjeść.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro