Rozdział 9
Nie wiem co myśleć, moi rodzice okazali się nie być moimi rodzicami i co teraz. Nie mam od nich znaku życia.Właśnie wróciłam do domu, a Chris jest cały czas przy mnie. To dość dziwne, ale nie zwracam teraz na to uwagi.
***
Jest już godzina pierwsza po południu i słyszę z salonu, jak otwierają się drzwi. Od razu zrywam się z kanapy i biegnę w stronę drzwi. Stoi tam mój tata razem z mamą. Naprawdę ciężko mi określić słowami jaką czuje ulgę, to naprawdę coś cudownego.
- Gdzie wy byliście!? Szukam was od kilku godzin! - zastanawiam się, czy powinnam być teraz zła, czy raczej szczęśliwa. Towarzyszy mi w tym momencie sporo emocji, ale ważne, że oni tu są.
-No wiesz córeczko, wczoraj poszliśmy na imprezę i trochę przesadziliśmy z alkoholem. Spaliśmy u znajomego taty... - słowa padają powoli z ust mojej rodzicielki.
-A nie mogliście napisać SMS-a albo zadzwonić lub może odebrać, jak dzwoniłam z tysiąc razy!? - mam ochotę zarazem ich udusić, jak i przytulić, ale najpierw muszę podawać trochę zła.
-Oj przepraszamy, mój telefon się rozładować a taty został w pracy, daj córciu spokój, jesteśmy zmęczeni...-Czy ja dobrze słyszę? Oni są zmęczeni, a to ,,przepraszam"bo tak bardzo wymuszone, że po prostu mam ochotę coś jej zrobić. Przed chwilą byłam szczęśliwa, że wrócili cali i zdrowi, a teraz sama bym im coś zrobiła.
-Jasne, wy jesteście zmęczeni! No to idźcie sobie do sypialni i pójdzie sobie spokojnie spać! Co z tego, że ja się martwiłem, w nocy nie mogłam spokojnie spać, co chwilę się budziła, myślałam, że mieliście wypadek i teraz leżycie w krytycznym stanie w szpitalu. To nic takiego!- Biorę do ręki torebkę oraz buty i szybko wybiega z domu. Biegnę przez całe podwórko i drogą chyba z jakieś czterysta metrów.
Dopiero po chwili siadam na chodniku, zakładam buty i po prostu zaczynam płakać. Może to się wydawać głupie, ale strasznie się na nich zawiodłam. Mają w nosie, to jak ja się czuje i czułam w tej sytuacji. Przecież najważniejsze jest to, że oni są teraz zmęczeni.
***
Czuje czyjąś rękę na ramieniu i odruchowo ja odtrącam.
-Hej, to tylko ja. - głos Chrisa wydaje się teraz taki delikatny i przyjazny.
-Przepraszam... - Całkowicie zapomniałam, że on był tam ze mną i zostawiłam go w środku samego. Dziwne jest jednak to, że przyszedł tu dopiero po jakiś dwudziestu minutach.
-Nic się nie stało. Miałaś prawo do tego, żeby się tak zachować.
-Czemu tam tak długo zostałeś? - Musiałam o to zapytać. Ta sprawa nie dawała mi spokoju. W końcu co on mógł tam robić.
-Wytłumaczyłem kilka spraw twoim rodzicom. - Wydaje się być z siebie w pełni dumny, jak to mówi.
-Co masz na myśli?
- Dałem im do zrozumienia, co się działo tej nocy i poranka. - Wpatruje się w krajobraz przede mną. Widzę tylko czyste błękitne niebo. Zero chmur, tylko piękne słońce i przejrzyste niebo. Na dole rozciąga się pas domów.
-Nie musisz tu ze mną siedzieć.
- Ale chcę...
***
-Nie chce dziś wracać do domu, nie wiem co robić. - Idziemy już z Chrisem jakieś osiem minut. Nawet nie mam pojęcia gdzie. Stwierdziliśmy, że nie będziemy tam tak siedzieć, wstaliśmy i idziemy...
-Możesz przenocować u mnie.- Wpadłam już na to chwilę temu, ale stwierdziłam, że to będzie głupie. Mam tylko dwa wyjścia albo spać u niego, albo wrócić do domu i męczyć się z moimi kochanym rodzicami. Niestety nie mam jakiejś najlepszej przyjaciółki, u której mogłabym spędzić ta noc. Co prawda mam kilka koleżanek, ale to tylko koleżanki.
-Nie będzie to dla ciebie problem? - Ostatecznie stwierdziłam, że to nie będzie aż tak złe. Lubię nawet Chrisa i miło mi się spędza z nim czas.
-Skoro to proponuję, to oznacza, że nie ma żadnego problemu.-Uśmiecham się do niego z wdzięcznością i przez kolejne dwadzieścia minut idziemy w milczeniu do jego domu. - No jesteśmy.
Wchodzimy do środka i o dziwo nie zastaje mnie straszny bałagan i smród, jak powinno być w domu faceta.
-Jesteś głodna? - Przez te wszystkie wydarzenia nawet nie myślałam o tym, żeby jeść i szczerze stwierdzam, że jestem bardzo głodna.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. - Siadam przy wyspie, a Chris zaczyna coś wyciągać z lodówki.
-Jennifer pewnie coś przygotowała... O i jest gotowy obiad, wystarczy podgrzać. - W momencie jak kończy swoją wypowiedź, to wyciąga z lodówki pojemnik, w którym coś jest i zaczyna nam podgrzewać jedzenie.
-Jennifer? - Nie mam pojęcia, o kim mówi. Pierwszy raz słyszę to imię i ciekawi mnie kim jest ta dziewczyna.
-Jennifer to moja dziewczyna, jesteśmy ze sobą od półtora roku. Myślałem, że wiesz. - Nie wiem czemu, ale jego słowa mnie bolą. Gdy mówi słowo ,,dziewczyna" czuje się jakoś dziwnie, jakby jakaś cząstka mnie opadła z sił i przestała walczyć.
-Nie miałam pojęcia, że masz dziewczynę. Nie będzie jej przeszkadzało, że tu dziś będę nocować? - Teraz to już nie myślę racjonalnie, w głowie mam tylko myśli jak może wyglądać ta dziewczyna. Czy jest ładna? Jakie ma oczy? Włosy? Czy jest wysoka? A może niska? Szczupła czy raczej trochę grubsza?
-Sądzę, że nie będzie miała nic przeciwko, jeśli jej powiem jaki masz powód. Spokojnie, ona jest bardzo miła.-Mysi być wyrozumiała, w końcu jej facet spędził dziś cały dzień ze mną, no w sensie z inną kobietą, a teraz w dodatku będziemy mieć jeszcze próby.
-Z pewnością jest cudowna osoba, a gdzie teraz jest?- Mam nadzieję, że w moim głosie nie słychać lekkiego sarkazmu. Nawet jej nie poznałam, a już trochę jej nie lubię. Co ze mną jest nie tak?
-Chyba jeszcze jest na uczelni, studiuję logopedie.- Dziewczyna idealna, taka mi się od razu nasuwa myśl.
-Ciekawy kierunek. Możesz mi dać coś do picia? Jakiś sok?
-Pomarańczowy może być? - Kiwam głową, a chłopak od razu nalewka mi soku do szklanki. Wstaje, żeby go od niego wziąć i szczerze nie wiem, po co to zrobiłem. Było to dość głupie. Teraz cała moja biała koszulka jest w soku.
-Kurwa!
***
Rozdział nie sprawdzany i dość chaotyczny.
Co sądzicie o zachowaniu rodziców Rosalie? A o zachowaniu Chrisa ?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro