Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12


-Zazdrościsz.-Jak na razie to zazdroszczę tylko Jennifer figury, wzrostu, włosów, twarzy no i może jeszcze paru drobiazgów. 

-Jasne, że tak...  
  Chris patrzy się na mnie, tak jakbym oznajmiła mu, że no, że nie wiem. Po prostu jest zaskoczony i zaintrygowany jednocześnie. Aż zatrzymał samochód i stanął na poboczu. 

-Co? Coś się zepsuło czy co? - Nie rozumiem jego reakcji, przecież powiedziałam to w żartach. 

-Co powiedziałaś? - On chyba mnie teraz nie słuchał. Nie ogarniam kolesia. 

-No, pytałam się, czy coś się stało, bo zatrzymałeś się tak nagle? - Dziwny jest. Serio myśli o tym na poważnie? 

-Chodzi mi o to wcześniej... Chciałabyś się ze mną przespać? - patrzę tak na niego z wielkim zdziwieniem, ale później już nie wytrzymuje i zaczynam się strasznie śmiać.-No co? Z czego się śmiejesz? 

-Ty wziąłeś to na poważnie? Gościu, ja żartowałam. Nie jestem tobą zainteresowana w tym sensie. Jesteś znajomym mojego brata i w mojej szkole. Pomogłeś mi tylko w sprawie z rodzicami, nic więcej. - Jest chyba zmieszany. Widać, że nie wie co powiedzieć. Przez pierwsze kilkanaście sekund milczy i nic się nie odzywa. Dopiero po jakiś dwóch minutach rusza i jedzie dalej w stronę mojego domu. Nie wiem, o co mu chodzi. Jedziemy całą drogę w ciszy, a on wygląda tak, jakby coś analizował. 

-Czyli jestem dla ciebie tylko przyjacielem twojego brata? Nic więcej? - Ktoś powie mi, o co kolesiowi chodzi. Odzywa się dopiero po jakiś ośmiu minutach i to z takim tekstem. 

-No a kim masz być? - Serio w ogóle nie ogarniam jego zachowania i postawy. 

-No myślałem, że jesteśmy bliskimi znajomymi czy kolegami, a może z czasem przyjaciółmi. - Zaczynam się śmiać z myślą, że on żartuję, ale gdy widzę, iż ciągle jest poważny, to zdaje sobie sprawę, że to było na serio. 

-No wiesz to dość dziwne dla mnie. Nigdy nie byłeś wobec mnie, taki jak powinien być dobry kolega czy przyjaciel, no może, nie licząc tego zajścia z rodzicami, więc nie rozumiem teraz tego twojego gadania. Ja nie jestem jasnowidzem, więc niech cię nie dziwi moja reakcja. Jestem zaskoczona tym, co mówisz. Nagle wyjeżdżasz mi, że jesteśmy jak przyjaciele. No ja nie wiem, co będzie kiedyś, może będziemy przyjaciółmi może wrogami, ale teraz jesteśmy znajomymi. - Gadam strasznie bez sensu, ale to pod wpływem emocji. Człowiek w takich momentach nie zawsze się kontroluje. 

-Wiem, przepraszam. Ja tylko tak czułem, że się do siebie zbliżyliśmy i no wiesz już, nie jesteśmy, tylko znajomymi. - Ta rozmowa staje się dość dziwna, a on znów jedzie tak szybko, że myślę tylko o tym, kiedy w coś uderzymy. 

-Chris pogadamy o tym kiedy indziej, na spokojnie.-On w odpowiedzi na to, co powiedziałam, tylko przyspiesza. - Uspokój się, chce jeszcze pożyć. 

-Nie ufasz mi? - Co do cholerny mu odwala. Tego człowieka to nigdy nikt nie ogarnie. 

-Ufam, ale proszę cię, zwolnij.- Po moich słowach automatycznie zwalnia. Uśmiecham się troszkę sztucznie i analizuje każde słowo chłopaka. Jest to dość ciekawa sprawa, nad którą muszę dużo pomyśleć. 

Nim się obejrzę, jesteśmy, pod moim domem. Dopiero teraz zaczynam się stresować, muszę się zmierzyć z rodzicami, a nie mam na to zbytnio ochoty. 

-Rosalie przepraszam. Ja też ostatnio mam ciężkie dni i myślałem, że już jesteśmy kimś więcej niż znajomymi. - Przed chwilą byłam na niego strasznie zła, a teraz to jest mi go szkoda. 

-Rozumiem. Nie znamy się jeszcze dobrze, ale już nie jesteś tylko przyjacielem mojego brata. - Lekko się uśmiecham i szybko wychodzę z samochodu, zanim on zdąży odpowiedzieć. Biegnę do domu, nie czekając, aż chłopak odjedzie. 

***

Jak weszłam do domu, to nikogo nie było. Moi rodzice byli u znajomych na obiedzie, więc miałam czas, żeby się ogarnąć.

Jest już po dwudziestej, a oni dopiero wracają do domu. Rozumiem, są dorośli i mogą, ale skoro wiedzą, jaka jest sytuacja, to powinni tu na mnie czekać, a nie ja na nich. 

Nawet nie wchodzę na dół, siedzę w pokoju i czekam, aż przyjdą. Oczywiście, żeby nie wyglądało, to głupio siedzę na łóżku i staram się czytać książkę. Muszę przyznać, że przez ten czas trochę myślałam, co im powiem i przede wszystkim, co oni mi powiedzą. Jest wiele możliwości rozwiązania tej sytuacji. Kocham ich bardzo, są naprawdę cudownym rodzicami, ale czasem zachowują się bardzo nieodpowiedzialne. Chciałbym, żeby był ty teraz Carl... 

I tak jak się spodziewałam po około pięciu minutach przychodzą do mojego pokoju. 

  -Córeczko, nareszcie wróciłaś...-moja mama od razu do mnie idzie i mocno się przytula. - Gdzie ty byłaś ten cały czas? 

  -Nocowałam u znajomych, ale widzę, że wy dobrze się bawiliście. - Widzę na twarzy mojemu mamy wyraz zdziwienia. Może chodzi o tych znajomych lub o to, jakim tonem mówię do niej. Prawda jest taka, że nie mam wielu przyjaciół, kiedyś miałam... 

  -Przepraszam naprawdę, nie wiesz nawet, jak tego żałujemy z tatą. 

Przez następne dziesięć minut moi rodzice się tłumacza j mnie przepraszają. Niby im wybaczam, ale wciąż mam jakąś urazem przez to.  

***

  Po całym tym dniu szybko idę spać. Naprawdę jestem wdzięczna Chrisowi i mam nadzieję, że dogadamy się wreszcie 

***

Przepraszam, że tak długo nie było rozdziałów. Ten jest niesprawdzany i chaotyczny, ale mam nadzieję, że wam się spodoba. 

                

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro