Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

  Widzę przed sobą piękną dziewczynę, którą z pewnością muszę znać. Jennifer to piękna, wysoka, szczupła brunetka z hipnotyzującymi brązowymi oczami. Naprawdę ja ją skądś znam, muszę sobie przypomnieć tylko skąd. 

-Cześć.-Jennifer powolnym krokiem idzie do Chrisa i składa namiętny pocałunek na jego ustach, chyba mnie nie zauważyła. - Kto to jest? 

No nareszcie sobie o mnie przypomnieli. Przez te pięć minut jak się całowali, to myślałam, że mnie szlag trafi od tej ignorancji.    

  -Jestem Rosalie, siostra Carla. - Właśnie Carl, muszę do niego zadzwonić, dawno z nim nie rozmawiałam, a powinnam mu opowiedzieć cała ta historie.   

  -Wiesz, Rosalie chciałaby tu dziś przenocować, zaraz ci wszytko wyjaśnię i pogadamy dokładnie. - Ta dziewczyna wydaje się serio wyrozumiała. Tak idealna, że aż to niemożliwe. 

-Jasne, ale teraz muszę iść do łazienki, żeby się odświeżyć.- I po chwili znika za drzwiami łazienki. Nie wiem co ze sobą zrobić. Czuję się jakoś dziwnie i nie mam pojęcia, o co chodzi.  

***

  Jest już dwudziesta trzecia czterdzieści trzy, przez jakieś dwie godziny gadałam z Jennifer. Szczerze polubiłam tę dziewczynę, gadali mi się z nią niesamowicie przyjemnie. A Chris byk chyba zadowolony z tego, że ma święty spokój i może oglądać te swoje programy i mecze. Przed chwilą stwierdziłyśmy, że już późno, więc rozeszliśmy się do pokoi. Jennifer poszła do sypialni, w której śpi z Chrisem, a ja do pokoju gościnnego. Właśnie zbieram się, żeby iść pod prysznic. Dziewczyna brunetka pożyczyłam mi ciuchy na jutro, a dziś stwierdziła, żebym spała w koszulce od Chrisa. Biorę ręcznik, który wcześniej dostałam i idę do łazienki. Powoli i już z niechęcią się rozbiera i wchodzę pod prysznic. Używam kosmetyków, które tu już są i muszę powiedzieć, że pachną niesamowicie. 

***

Wychodzę z łazienki i czuję się niesamowicie. Czuję się odrobinę lepiej. Już powoli przygotowuje się na jutrzejszy dzień. Wiem, że będę musiała wrócić do domu i pogadać z nimi. Całe szczęście, że jutro jest dzień wolny od szkoły i nie muszę się tym przejmować. Strasznie wkurzył mnie zachowanie moich rodziców. Rozumiem, pojechali na imprezę, wypił za dużo i w ogóle, ale mimo to powinni pamiętać, że mają córkę, która raczej niepokoi się nieobecnością rodziców w domu. W sensie, że nieobecnością bez uprzedzenia z ich strony. Jak na razie chcę o tym zapomnieć i pójść spać, jutro czeka mnie bardzo długa rozmowa na ten temat. 

***

  Słysze budzik mojego telefonu, który dzwoni już za długo. Nie chcę mi się po to w ogóle wstawać. Jednak po paru chwilach wstaje i wyłączam to paskudne urządzenie. Chwilę zajmuje mi, żeby pójść do łazienki i się ogarnąć. Biorę ciuchy od Jennifer i przebiera się w pokoju. Dziś ogarnięcie się schodzi mi wyjątkowo szybko, bo nie mam tu ani kosmetyków, ani prostownicy, więc to jest jakieś minus czterdzieści minut. Jasne mogę pożyczyć te rzeczy od dziewczyny Chrisa, ale nie chce zawracać jej głowy, to, że pożyczyłam mi swoje ciuchy, jest już czymś wow. Godzina dziesiąta, z tego, co słyszałam z pokoju, to chyba oni już nie śpią. Przeglądam się ostatni raz w lustrze i idę do kuchni, bo tam zapewne są. No i oczywiście się nie mylę.    

-Dzień dobry. - Witam się z nimi i siadam przy wyspie obok Chrisa, który bacznie obserwuje, jak jego dziewczyna przygotowuje śniadanie. - Dla mnie też się coś znajdzie? 

-Dzień dobry. - Miło jest widzieć z rana tak pozytywne osoby, którym uśmiech z ust nie schodzi (z tym uśmiechem to u Chrisa ciężko). - Jasne, robię śniadanie dla nas wszystkich. Miałam właśnie iść cię obudzić, bo myślałam, że śpisz.

 -Chciałabym, ale kiedyś trzeba ruszyć się z łóżka. - Rozpoczyna się teraz nasz długa gadanina na temat tego, jakie śniadanie jest najlepsze. Nie wiem, nawet kiedy czas tak szybko mija, bo jest po jedenastej i chowa brudne naczynia do zmywarki. 

  -Wiecie co, ja już bym poszła do domu. Nie mogę tu ciągle siedzieć, muszę w końcu pogadać z rodzicami.-Automatycznie ich głowy odgrywają się od telewizora i patrzą w moją stronę. 

-Jasne, jeśli tak chcesz. Oczywiście Chris cię odwiezie, nie będziesz tyle szła.- Jennifer nawet z rana jest śliczna, takiej to można pozazdrościć. Ja to wyglądam jak ostatni debil, aż mi wstyd tak przy niej stać. 

-Nie trzeba, pojadę autobusem. Nie zawracanie sobie mną głowy. - Uśmiecham się i idę w stronę w korytarzu, by ubrać buty. 

-Ale nie ma problemu. Jennifer i tak za jakąś godzinę wychodzi, a ja pójdę przy okazji do sklepu kupić kilka rzeczy. - Z nim to nie ma sensu się kłócić. No, ale nie wiedzieć czemu chce z nim jechać. 

-No skoro tak mówisz, to okej. - Zgadzam się niby niechętnie, ale jednak się cieszę. 

 Ubieram buty i biorę wszystkie swoje rzeczy. Chris zbiera się bardzo powoli, a to dziwne jak na chłopaka. No dziwne jak na chłopaka, który ma na imię Chris.     

***

  Po dziesięciu minutach jesteśmy już w samochodzie. Chris jedzie dość szybko i czasem zastanawiam się, czy zaraz nie zginie. No jak można w terenie zabudowanym jechać sto pięćdziesiąt na godzinę. Nie mówię już, co jest na takich prostych drogach. Jestem ciekawa, jak on jeździ po autostradzie. Pewnie brakuje mu już miejsca na liczniku. Masakra. Staram się nie pokazywać tego, że umieram, że strachu, no ale u mnie z aktorstwem to tak średnio.

-Jaki ci się spało? - Cieszę się, że zaczął rozmowę. Może gadając, zapomnę o tym, jak blisko jestem śmierci. 

-Bardzo dobrze, tylko wiesz, miałam przez kilkanaście minut dodatkową muzykę w nocy. - Uśmiecham się i widzę na jego buzi wielki wyraz dumy.    

-Nie byliśmy aż tak głośno. - Oboje wiemy, że to kłamstwo. 

-Nie, wcale. Tylko przez jakieś trzydzieści minut ktoś co chwilę mi stękał za ścianą. Super było. - Mam nadzieję, że on usłyszy sarkazm w moim głosie. No ja myślałam, że zwariuje. Jeśli jest jakaś trzecia w nocy i ma się gościa za ścianą, to się nie pieprzy ze swoją łaską, która drze się jak cholera.

 -Zazdrościsz.-Jak na razie to zazdroszczę tylko Jennifer figury, wzrostu, włosów, twarzy no i może jeszcze paru drobiazgów. 

-Jasne, że tak...  

***
Co sądzicie o Jennifer?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro