Rozdział 1
Właście wracam do domu. Mam ochotę tylko rzucić się na łóżko i pójść spać, ale nie mogę. Obiecałam pani McGowan, że się poprawie, a to oznacza długą naukę. Faktem jest to, że zaniedbałam szkołę i skupiłam się na czymś innym. Dobrze, że rodzice nie wiedzą o moich stopniach, ojciec by ni był zbytnio szczęśliwy tak samo, jak mama.
Wchodzę do domu i w holu od razu ściągam kurtkę i buty. Rodziców nie ma, jak zawsze do późna będą w pracy. Mama zajmuję się nieruchomościami, ma własną firmę, a tata jest biznesmenem, nie wiem dokładnie, co robi. Wiem, że ma tam kilka firm, ale jakoś zbytnio mnie to nie obchodzi. Kładę torebkę przed schodami na górę i od razu idę do kuchni zrobić sobie coś do jedzenia. Jestem strasznie głodna, ale też leniwa. Idę na prostotę i robię sobie płatki z mlekiem. Proste, szybkie i smaczne. Biorę miseczkę z płatkami do jednej ręki, potem gdy jestem przy schodach torebkę na ramię i idę na górę. Wchodzę do pokoju i kładę jedzenie na biurku, a torebkę na ziemi. Słyszę chrząknięcie i aż podskakuję. Odwracam się i widzę jak na moim łóżku, leży rozwalony jak królewicz Carl... mój starszy braciszek.
- Nie wiedziałem, że jestem taki straszny- uśmiecha się i wstaję.
-Wiesz, nie wiedziałam, że przyjechałeś. Wystraszyłeś mnie.- też się uśmiecham i do niego podchodzę, żeby go przytulić.
-Oj... przepraszam księżniczko- mocno się w niego wtulam, tak mi go brakowało... Wyprowadził się zaledwie rok temu, po swoich osiemnastych urodzinach. Pojechał na drugi koniec kraju, żeby studiować. Rzadko przyjeżdża, raz na dwa miesiące czasem rzadziej. Tęsknie za nim, bo to on zawsze mi pomagał, doradzał i był, kiedy go potrzebowałam. Teraz jestem sama.
-Miałeś już tak do mnie nie mówić, pamiętasz?- patrzę na niego i się uśmiecham. Kiedyś jak byłam mała i coś sobie robiłam albo on mi to mówił do mnie ,,księżniczko", podobało mi się to ale też wkurzało. Widocznie mu chyba nigdy nie przejdzie.
-Chyba zapomniałem. - jest dwa lata starszy i powinien być chamski dla swojej siostry, jak to zawsze jest z rodzeństwem, ale on naprawdę mnie kocha, jest cudownym bratem.
-Dobra, powiedz mi lepiej, co tutaj robisz?- puszczam go i siadam na łóżku, a on robi to samo co ja- miałeś przyjechać dopiero za miesiąc.?
-Tak, ale Chris ma tutaj coś w rodzaju stażu i pomagam mu z przeniesieniem rzeczy i załatwieniem wszystkich spraw, bo ma zamiar też przenieść się na tutejszą uczelnię.- Chris to najlepszy przyjaciel mojego brata, zawsze byli nierozłączni, a tu proszę taka niespodzianka.
-Dobrze słyszę? Mój brat i jego najlepszy przyjaciel już nie są nierozłączni ? - poprawiam się na łóżku i szeroko uśmiecham.
-Ha ha ... bardzo śmieszne.- widzę ten uśmiech na jego twarzy- On dostał tu wielką szansę, bo być może jak dobrze mu pójdzie, to po zakończeniu nauki dostanie tam pracę, a ja mieszkam ze swoją dziewczyną i on nam tylko przeszkadzał.
- Z kim? Ty masz dziewczynę i ja nic o tym nie wiem?- no chyba czeka nas długa rozmowa, ale się cieszę, że on tu jest.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro