Część 18
Teraz już jestem pewna, że moje życie jest prawie kompletne.
Leżąc w szpitalu uświadomiłam sobie jak bardzo silna byłam przez ten czas. Faktycznie, co Cię nie zabije to Cię wzmocni. Dziecko w drodze, a ja zostane szczęśliwą rodzicielką.
-A jak będzie chłopiec ?
-To Sean.
-Dlaczego Sean ?
-Oj zamknij się! Ma być Sean i koniec.
-Juz się zaczyna... Te wasze humorki.
-Dobra koniec, przynieś mi coś do jedzenia!
-Juz się robi skarbie.
Może i byłam niemiła dość często ale Dominik nie uciekał od odpowiedzialności.
-A co jak dziewczynka ?
-Alin.
-Czy ja mam coś w tej sprawie jeszcze do powiedzenia ?
-Ty rodzisz dziecko czy ja ? No właśnie.
Nie robiłam tego na złość. Po prostu lubiłam się z nim droczyć. On tak samo.
-A jak będzie obojniak?
-To Dominik.
-Cholera Grace !
-I to niby ja mam humorki.
Niebawem zbliżało się USG. Byłam ciekawa płci maleństwa. W głębi chciałam aby była to dziewczynka, Dominikowi było to raczej obojętne. Nie mniej jednak czy będzie chłopiec czy dziewczynka będę się cieszyć. Całe życie marzyłam o niezależności, przygodach z mężczyznami, bogactwie i tych innych rzeczach o jakich marzy typowa kobieta.
Musiałam dojrzeć do tego wszystkiego.
Dlaczego wybaczyłam Dominikowi ? Może dlatego, że się zmienił i posiada ciągłą chęć poprawy ?
Pokazał, że umie zawalczyć. A teraz tym bardziej chce z nim tworzyć szczęśliwą rodzinę.
Jedyne czego się boje to macierzyństwo. Nie chodzi mi o sam poród, który jak wiadomo w większości przypadkach jest ciężki ale o samo wychowanie. Chce sprawdzić się jako mama. Chce aby moje dziecko miało wszystko czego potrzebowało.
Jeszcze bardziej przeraza mnie myśl, że może być na coś nieuleczalnie chore albo urodzi się z jakimiś wadami. Nie mniej jednak będę je bardzo mocno kochać mimo wszystko. Każdy zasługuje na miłość. A szczególnie nowo narodzone niewinne maleństwo na miłość matki. Ja zawsze mogłam na swoją liczyć. Chce wiec zachować rodzinną tradycje.
Kilka godzin później wraz z Dominikiem czekaliśmy na USG. Bałam się, ale zarazem cieszyłam.
-Bardzo proszę wejść!
Niepewnym krokiem weszłam do sali gdzie wszystko było już gotowe.
-Proszę się położyć, to nie zajmie długo.
Po krótkim czasie widziałam obraz. Niewyraźny ale widziałam.
-I jak? Nie ma żadnych powikłań?
Byłam zestresowana a Dominik jeszcze bardziej. Mina lekarza była dość kwaśna. Zaczęłam się niepokoić o prawie panikować.
-Wszystko wskazuje na to panno Collins, że urodzą się zdrowe bliźnięta! Gratuluje !
To chyba była najlepsza wiadomość jaką mogłam usłyszeć. Podwójne szczęście w domu...
Dominik również się ucieszył.
-A jaka płeć ?
-Dwoje chłopców.
Nie ukrywam, że nieco się rozczarowałam ale to nie zmienia faktu z ogromnej radości. Dzieci będą zdrowe i nie ma żadnych komplikacji. Chwilowo to było najbardziej istotne.
-A jak drugiemu damy na imię? Może tym razem ja wymyślę.
-Nie ma mowy. Będzie Sean i Alan.
-Przypominam, że to również moje dzieci. LIBERUM VETO !
-Cicho bądź! Chyba, że chcesz wnieść sprawę do sądu.
-Lepiej dzwon do adwokata kochanie.
-Grozisz kobiecie w ciąży ?
-Mamy takie same prawa.
-Zawsze mogę zabrać dzieci!
-Ojjj zamknij się Grace.
Zakończyliśmy naszą ,,kłótnię" długim pocałunkiem. Jestem pewna moich i jego uczuć. Będziemy zgraną rodziną.
Przepraszam, że trochę słabo ale niestety odwodniłam się i szczerze mówiąc nie mam na nic siły. Nie odchudzam się ani nic z tych rzeczy po prostu wszystko przez naukę po nocach.
Kończycie ferie czy zaczynacie? ☺😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro