8
Hira:
On to naprawdę zrobił pozbył mnie mojego dziewictwa nie pytając mnie o zdanie. Zero pytania czy może zrobił to co chciał. Ból nie ustępował zero przyjemności czułam sam ból. Jeszcze potęgowałam go myślami. W końcu gdy przestał uśmiechnął się do mnie i uwolnił moje ręce z kajdanek. Wtedy ja po prostu uderzyłam do z otwartej ręki w twarz nie spodziewał się tego bo spojrzał na mnie zaskoczony. Jednak po chwili się zaśmiał nie wiadomo z czego.
- Nie podobało ci się ? - zapytał odwracając się tyłem bym mogła się ubrać.
Nic nie odpowiedziałam bo po prostu nie miałam co mu powiedzieć. Odwrócił się gdy owinęłam się roztarganą bluzką.
- Skorzystaj z łazienki tam masz ciuchy - mówi.
- Planowałeś to ?
- By doprowadzić cię do orgazmu? - odpowiedział pytaniem na pytanie zastanawiając się chwilę - Tak - wzruszył ramionami - Ja miałem niezły ubaw gorzej z tobą.
- Ubaw ? Moją mękę nazywasz ubawem? - odpowiadam zdenerwowana.
- Przecież nie było tak źle co? - pyta podchodząc bliżej z uśmiechem na ustach.
- To było... - nie odpowiedziałam bo zostałam przygwożdżona do ściany i uciszona pocałunkiem.
Odepchnęłam go a on wciąż się śmiał.
- Obrzydliwe - mówię chodząc do łazienki.
Oparłam się o drzwi nierówno oddychając. Co on próbuje przez to zrobić? Nie rozumiem. Zaliczyłam toaletę i przebrałam się dopiero teraz zauważyłam krew na moich udach. To przez to co robił. Spojrzałam na siebie w lustrze nie byłam tą samą Hirą. Musiałam zacząć walczyć. Ale o ucieczce stąd nawet nie mam co myśleć. To jest nie do zrealizowania. Więc co mam zrobić mogę jedynie spróbować ? A co mi da próba ucieczki? Jedynie go rozzłoszczę a nie wiem czy ja to przeżyje. Z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos.
- Dochodzisz czy co ? - zapytał rozbawiony.
Ścisnęłam ręce w pięści i wyszłam z łazienki z kamienną twarzą. Dziś przypadła mi w losowaniu nieszczęsna sukienka. Tyle dobrze że była aż do ziemi.
- Dziś zaczynamy grę - mówi idąc w stronę drzwi.
- Jaką grę ?
- Pojedziemy razem po Seher do moich rodziców przedstawię cię jako moją narzeczona ale uważaj bez żadnych akcji ! - warknął.
- Dobrze - mówię w głębi duszy się ciesząc zobaczę normalne życie za oknem samochodu.
Po oddycham świeżym powietrzem i może uda mi się coś wykombinować. Przecież przy swoich rodzicach nie będzie mnie kontrolował. Nawet gdy pójdę do łazienki. Więc w pewnym sensie się ucieszyłam. Zeszliśmy razem na dół wyciągnął z szafki koturny. I podał mi je ja zaś je włożyłam. Na barki zarzucił mi płaszcz. Gdy obie byliśmy gotowi do wyjścia złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu wprost do auta. Wsadził mnie do niego i po chwili byliśmy w drodze do jego rodziny.
- Otwórz schowek jest tam pudełeczko.
- Pudełeczko? - zapytałam.
- Otwórz potem zadawaj pytania - mówi nie odrywając wzroku od drogi.
Zrobiłam co kazał szukając pudełeczka znalazłam malutkie.
- To? - zapytałam.
- Tak włóż go - polecił.
Otworzyłam pudełko a moim oczom ukazał się pierścionek. Z granatowym kamieniem.
- Jesteś od dziś moja narzeczona nie pytam czy za mnie wyjdziesz bo znam odpowiedź - mówi.
Zrobiłam co kazał i włożyłam pierścionek na palec. Inaczej sobie te chwilę wyobrażałam bardziej romantycznie z osobą która będę kochać. A tu jednak okazało się inaczej. Ale muszę przyznać, że pierścionek jest piękny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro