27
Hira:
Orhun wyszedł po chwili za mną widząc mnie ze swoją matką. Uśmiechnął się do siebie widziałam to! Ale gdy obok niego pojawiła się moja matka od razu odsunęłam się od jego mamy. Obie spojrzałyśmy w jej stronę.
- Nie chcę by ona tu była! - mówię patrząc w jego oczy.
- Orhun synu zrób to co powinien zrobić mąż dla żony i spełni jej prośbę.
On zaś spojrzał na nas dwie raz na mnie raz na swoją matkę.
- A pani dziękujemy za przybycie - mówi patrząc na moja mamę.
- Poważnie wygonisz mnie bo ona tak chcę ?
- Nie ona tylko pani Demirhan moja żona która ma tu tak samo dużo do powiedzenia jak ja - mówi łapiąc ją za łokieć i wprowadzając do domu.
Wyprowadził ją przez drzwi wejściowe potem jego ochrona wyrzuciła ją poza teren posiadłości. Orhun wrócił z miną która nie wyrażała żadnych emocji. Jego mama szeptała mi do ucha. "Podziękuj mu". Jej słowa na długo pozostały ze mną nie zrobiłam nic. Nie będę dziękować za coś co w ogóle nie musiało mieć miejsca. Nie potrafię nie umiem. To jest za Świerże. Ruszyłam w głąb ogrodu słyszałam jak mama Orhuna mnie woła lecz nie odwróciłam się. Po co moja matka przyszła? Po co Orhun ją zaprosił? Za dużo mnie to wszystko kosztowało. Sam jej widok mi wystarczył by wszystkie wspomnienia ostatniego spotkania wróciły. To ona i tylko ona jest winna temu, że dziś jestem gdzie jestem. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos.
- Goście się powoli schodzą do domów my też chodźmy dość wrażeń na dziś. Trzeba się porządnie wyspać i odpocząć jutro wylecimy na miesiąc miodowy. Odpoczniesz - jego słowa wydały mi się nie zrozumiałe.
Odwróciłam się w jego stronę patrząc prosto w jego oczy.
- Miesiąc miodowy? Myślisz, że właśnie tego teraz potrzebuje ?
- Ucieczki od tego potrzebujesz - mówi od razu.
- Ucieczki to ja potrzebuję od ciebie nie rozumiesz ?
- Po co ja się produkuje i próbuje być dla ciebie miły skoro ty i tak masz to w dupie.
Minęłam go idąc prosto do domu mijając ostatnie pary które uporczywie się na nas patrzyły.
- Będę gadać - mówię sama do siebie wzruszając na to ramionami.
Wpadłam do domu jak burza idąc prosto do swojego pokoju. Jednak przy samych drzwiach zatrzymał mnie głos Orhuna.
- Od dziś twoja sypialnia jest tam - wskazał drzwi swojej.
- J..jak to? - zająkałam się.
- Mąż i żona nie śpią osobno.
- Nawet my?
- Nawet ty!
Stałam nieruchomo nie wiedząc co zrobić łzy napłynęły mi do oczu. Mój mózg nie potrafił tego zrozumieć co właśnie było mówione.
- Hira - odezwał się strącając mnie z myśli spojrzałam w jego kierunku - Choć - mówi łapiąc ją za rękę i ciągnąć w stronę drzwi.
Gdy oboje przekroczyli próg on po prostu ściągnął marynarkę i dał ją na fotel. Ja zaś stałam w miejscu odwrócił się do mnie przodem z błyskiem w oczach.
- Tam jest łazienka idź przebierze się a twoje rzeczy są już w szafie.
Ruszyłam w stronę łazienki zamykając się w niej. Wtedy dałam upust wszystkim emocjom które od rana we mnie były. Płakałam wręcz dusiłam się płaczem. Nie mogłam tego powstrzymać nie chciałam. Chciałam poczuć się lepiej wypłukując to..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro