25
Hira:
Po całej akcji w gabinecie minęły trzy dni stałam przed lustrem ubrana w biel. Suknia była naprawdę piękna tylko szkoda, że moje oczy były tak zapłakane. Że makijażystka męczy się ze mną od 3 godzin i nie może dojść do ładu.
- Pani Hiro niech pani nie płacze wiem, że to łzy szczęścia ale nie mogę panią pomalować - powtarza już chyba z setny raz.
Gdyby ona tylko wiedziała w jakiej sytuacji ja jestem. Sama by się popłakała nad moim losem. I nigdy by nie chciała być na moim miejscu. W końcu się ogarnęłam. A ona fuknęła z irytacją po chwili klasnęła w dłonie zachwycona.
- To jest to! W końcu! - krzyknęła.
Zaczęła pakować swoje rzeczy wtedy przyszedł mi plan do głowy.
- To nie były łzy szczęścia - odezwałam się patrząc na nią ze łzami w oczach ona spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Nie ?
- Nie zostaję zmuszona do czegoś czego wcale nie chciałam.
- Jak to zmuszona ? - zapytała dalej się pakując.
- Pani też się to w głowie nie mieści? Potrzebuję pomocy… - mówię ostrożnie patrząc na jej reakcje.
- Przepraszam ja już muszę iść - mówi łapiąc walizkę i resztę rzeczy w rękę pośpiesznie wychodząc.
Czy tu wszyscy ludzie to znieczulica społeczna ? Znów zalałam się łzami ale nie pozwoliłam by jaka kolwiek łza spłynęła niszcząc to nad czym się na męczyła dziewczyna. Odwróciłam wzrok patrząc w okno tym samym uspokojając emocje. Po kilku minutach przyszła Seher w pięknej kremowej sukieneczce. Wyglądała niczym mała księżniczka uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Mamo wyglądasz pięknie! - mówi stając nagle w miejscu udając zaskoczenie.
- Dziękuję kochanie ty też wyglądasz jak księżniczka! - mówię uśmiechając się do niej.
- Tata czeka - powiedziała z powagą po czym uciekła.
Czyli co ? Muszę iść ? Raczej już wyjścia nie mam spojrzałam ostatni raz na siebie w lustrze i wyszłam powolnym krokiem z pokoju. Stukot moich szpilek rozniósł się po korytarzach. Gdy schodziłam już z ostatnich schodów zza rogu wyłoniła się postać Orhuna. Który patrzył mi prosto w oczy skanując mnie wzrokiem. Złapał mnie za rękę szepcąc do ucha "Wyglądasz zjawiskowo żono". Przeszedł mnie dreszcz na dźwięk ostatniego wypowiedzianego słowa. Nim wyszliśmy z domu znów się do mnie pochylił dodając " A o prośbie o pomoc wiem od makijażystki". Kolejny raz w tym dniu zadrżałam ze strachu. Jednak Orhun pociągnął mnie w stronę drzwi. Już widziałam po ślubie akcje jaki będzie krzyk w domu. Kolejny raz przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.
Gdy w końcu stanęliśmy w progu kościoła nie mogłam opanować łez. Po chwili zostanę żona człowieka którego nawet nie kocham. Ba ja go nienawidzę co dopiero kochać. Zabrał mi wszystko rodzinę, wolność i marzenia a nawet samą siebie. Nie jestem tą samą Hirą którą znałam wcześniej. Ta obecna codziennie walczy o przetrwanie. A to nie jest normalnie. Poczułam ogromny żal związany w matką.ecz tego, że się odwrócę i ją zobaczę w ławce. Kompletnie się nie spodziewałam diametralnie znów spojrzałam w stronę Orhuna. Który jedynie wzruszył prawięe niewidocznie ramionami. Jak ona miała czelność tu przyjść czy ona się Boga nie boi? Tylko ona jest winna wepchnięcia mnie w sidła potwora jakim jest Orhun.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro