Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Hira:

Nie wiedziałam tego czego mogę się spodziewać. Niczym mysz uciekająca przed kotem który jest nie obliczalny. Chciałam uciec schować się w środku lecz nie pozwolił na to. Wiedział co się wydarzyło i musiał matkę za gadanie ukarać. Ni stąd ni zowąd podszedł do niej i wymierzył jej policzek w twarz. Zasłoniłam dłońmi usta by nie krzyknąć. Podnosić rękę na własną matkę ? Nie, nie to nie może być prawda.

- Ty jesteś chory! - krzyknęłam.

Tym razem odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie z nienawiścią.

- Z tobą to ja sobie jeszcze pogadam - warknął - A teraz obie do środka już - wskazał na drzwi.

Złapałam za ramię mamę tego diabła idąc z nią do środka.

- Przepraszam cię dziecko - mówi z płaczem - Przepraszam cię, że wychowałam takiego potwora - mówi z żalem.

Zaskoczyły mnie jej słowa lecz nie miała racji.

- To nie pani go takiego wychowała i sprowadziła na świat. To życie go takiego zrobiło przeżył traumę. I nie mumie z tego wyjść. Dlatego taki się stał to nie pani wina.

Czy ja go właśnie bronie ?

Jego mama spojrzała na mnie gładząc mnie po policzku.

- Jesteś tak dabra, że nie widzisz wszystkiego. Mimo tego co z tobą robił jeszcze go bronisz - mówi kręcąc przy tym głową - Mój syn nie zasługuje na ciebie. Na żadną inną - dodała gdy usiadłyśmy razem przy stole.

- Nie zasługuje ale zanim go karać spróbujmy mu pomóc.

Znów na nie spojrzała.

- Da się mojemu synowi pomoc ?

- Za pomocą małej Seher ale myślę, że dam radę.

- Gdy skończą się zaręczyny na pewno cię skrzywdzi.

- Nie boje się go już.. - mówię - On nic mi nie zrobi jedynie będzie warczał ale jestem wręcz pewna, że nawet na mnie rękę nie podniesie.

- Skąd ta pewność ? - zapytała zaciekawiona.

- Bo ma do mnie słabość zauważyłam to po moich ostatnich przewinieniach jedynie krzyczał - mówię.

- Poważnie ?

- Tak niech się pani o mnie nie martwi.

Bo na sama o siebie się martwię - pomyślałam.

Kobieta uśmiechnęła się lekko. Wtedy podszedł do nas właśnie on.

- Choć - mówi łapiąc mnie za rękę.

Jednym zwinnym ruchem zerwał mnie z krzesła prowadząc na środek sali.

- Naszym zaręczynowym rytuałem rodzinnym jest taniec.

Mówi przyciągając mnie do siebie tak, że stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Światła przygasły a muzyka zabrzmiała w naszych uszach. Wtedy dostrzegłam jego spokój na twarzy. To maska która szybko ściąga. W pewnym momencie się zatrzymał i pochylił mnie ku podłodze.

- A drugim pocałunek więc bez żadnych ceregieli po prostu daj się pocałować i miejmy to już za sobą.

Tylko wypowiedział ostatnie słowo i od razu zatopił się w moich ustach. Początkowo nie drgnęłam nawet na milimetr jednak gdy poczułam mocny uścisk. Zrozumiałam, że choć raz muszę to zrobić. Z wielką niechęcią wręcz pogardą oddałam mu pocałunek. Po czym on zabrał mi kolejne dwa. I odsunął się ode mnie nie patrząc mi nawet w oczy. Złapał mnie za rękę prowadząc do stolika przy którym siedziała jego matka. Patrząc w naszą stronę z zaskoczeniem. Usiadłam na miejscu nic nie mówiąc a gdy tylko Orhun ruszył przed siebie do rodziny. Jego mama złapała mnie za rękę patrząc na mnie i mówiąc:

- Mam nadzieję, że zrobisz z mojego syna człowieka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: #esaret#hira