13
Hira:
Mała Seher uciekła mu w chwili nie uwagi chowając się za moimi plecami. A Orhun próbował ją złapać będąc bardzo blisko mnie. W pewnym momencie po prostu wstałam odchodząc na bok. Oboje spojrzeli na mnie nie potrafię nie chce by był tak blisko.
- Coś się stało? - zapytała mała Seher podchodząc do moich nóg.
- Nie kochanie trochę mi niedobrze pójdę do łazienki - mówię od razu wychodząc z pokoju.
Usłyszałam jedynie słowo tato z ust Seher. A po chwili poczułam uścisk na nadgarstku gdy tylko chwyciłam klamkę od łazienki.
- Coś się stało ? - zapytał patrząc z troską chyba udawaną.
- Nic źle się czuje - mówię wchodząc do łazienki i zatrzaskując przed nim drzwi.
Od razu podeszłam do sedesu wymiotując wszystko co zjadłam rano. Coś musiało mi zaszkodzić może omlet rano był nie świeży a jako jedyna do zjadłam. Przepłukałam twarz i usta oraz umyłam ręce i wyszłam z łazienki. O dziwo Orhun nadal tam stał.
- I jak? Wezwać lekarza? - pyta.
- Nie trzeba choć otwórz mi piwnice pójdę się położyć potem wrócę do Seher jak lepiej się poczuje obiecuję - mówię idąc w stronę schodów.
- Czekaj! - zatrzymał się otwierając drzwi jednych z pokoji - Na tamtym łóżku będzie ci nie wygodnie połóż się tutaj - mówi wpuszczając mnie pierwsza do pomieszczenia.
- A haczyk? - pytam od razu.
- Dziękuję za do, że nie wydałaś mnie przed córka jesteś dobra dziewczyną - mówiąc to nie zadał sobie zbyt dużego trudu więc raczej mówił szczerze. Choć u niego to dziwne by było.
- Nie będę jej krzywdzić jest dla mnie ważna masz bardzo mądrą córkę - mówię patrząc na niego.
- Dziękuję - po czym zostawił mnie sama.
Położyłam się do łóżka próbując choć na chwilę zasnąć.
_+_+_+_+_+_+_+_
Kilka następnych dni spałam w tym samym pokoju było dość spokojnie. Orhun zachowywał się inaczej miał coś z człowieczeństwa w sobie jeszcze. Choć to wszytko nie trwało długo po wizycie jego matki w domu. Wpadł do pokoju małej niczym chmura gradowa. I przy niej wyszarpał mnie z pokoju prowadzą prosto do piwnicy. Wepchnął mnie do środka tak, że wylądowałam na kolanach. Spojrzałam na niego i zamarłam trzymał broń wymierzona wprost w moją głowę.
- Jak mogłaś mojej matce wygadać, że cię kupiłem?
- A kupiłeś ? Musiałam, że to transakcja bez interesowna między moją matką a tobą.
- Przez to co jej powiedziałaś jestem zmuszony cię zabić.
- Zabić? - zapytałam przerażona wiedząc, że nawet do tego jest zdolny.
- Tak.
Z napływem adrenaliny wstałam i chwyciłam za jego rękę mierząc sobie w serce.
- To strzelaj ! - mówię patrząc mu prosto w oczy.
Nastała cisza było słychać jedynie bicie naszych serc i oddechy. Stał nie ugięty gdy położył palec na spuście niemalże od razu zamknęłam oczy. Chciała bym umrzeć szybko bez bólu. Jednak po chwili usłyszałam trzaśnięcie i ciszę. Otworzyłam powoli oczy jednak przede mną nie było czarnego. Wypuściłam powietrze z ust ze świstem. Osunęłam się po ścianie na podłogę. I po prostu dałam opust moim emocjom. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. To wszytko było prawdą jednak dlaczego wyszedł ? Może teraz się będzie na mnie znęcał ? To już wolała bym śmierć od umierania i rodzenia się na nowo przez ból jaki mi zada.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro