Rozdział 8
-Sir. -Głos Jarvisa oderwał ich od zbroi Iron Mana oraz zażartej dyskusji, w którą wdali się o świcie. Od przybycia Lokiego minęły prawie trzy miesiące, Stark z czasem zauważył zmiany, które zaszły w bogu. Przy nim był rozluźniony, czasem nawet uszczypliwy, w warsztacie wręcz błyszczał inteligencją i rzucał pomysłami, które chętnie wykorzystywali do ulepszania sprzętów. Wdawał się z nim w kłótnie, dąsał, a zaklęcia rzucone przez Odyna nie sprawiały mu już bólu, choć każdą noc spędzali w jednym łóżku. Sypiali w łóżku Tony'ego, częściowo z przyzwyczajenia, a częściowo, dlatego że bóg wciąż miewał koszmary, z których budził się roztrzęsiony i z krwawymi ranami, które zaczęły z czasem pojawiać się na jego plecach, jakby rany, zadawane przez Tyra, pojawiały się na nowo. Mimo tego, przy innych wciąż był spięty i gotowy do ucieczki, gdy przebywali z Avengersami, bądź na mieście, nie było w nim nic z aroganckiego boga, który zaatakował Manhattan. Najbardziej cieszył go jednak fakt, że mgła w zielonych oczach, w ciągu dwóch miesięcy, pojawiła się jedynie trzy razy, tylko za pierwszy razem miał problem z wyrwaniem go z pustki.
-Tak, Jarvis?
-Panna Romanov wzywa do głównego salonu. Bogini Frigga pragnie spotkać swego syna, sir.
Spojrzał na Kłamcę, w którego oczach pojawiło się zaskoczenie. Psotnik udając spokojnego, odłożył śrubokręt na blat i wytarł dłonie w ścierkę, a następnie podał ją geniuszowi.
-Jesteś tym zainteresowany?- zagadnął Stark, a bóg przytaknął mu z ociąganiem, wydawał się zdumiony, lecz nie zadowolony. - Zaraz zejdziemy, musimy się ogarnąć. Przekaż to Natashy, Jarvis.
-Gotowe. Pan Banner nakazał poinformować, że to nie skończy się dobrze. Proszę się pospieszyć, sir.
-Na co czekasz, Psotniku? Masz kwadrans- rzucił przez ramię, będąc już w połowie drogi do drzwi. Zniknął w swojej sypialnie, gdzie zabierając z szafy grafitowe spodnie i granatową koszulę zniknął w łazience.
Po upływie czasu spotkali się w windzie, otaksował Lokiego wzrokiem i uśmiechnął się lekko pod nosem. Laufeyson miał na sobie ciemne spodnie oraz czarną koszulę ze złotymi guzikami, a średniej długości włosy zostawił kręcące się i wciąż wilgotne. Nie znosił, gdy były w tym stanie, lecz Stark właśnie takie lubił najbardziej i zawsze śmiał się w głos, zawsze, kiedy widział, że są zaczesane do tyłu i proste. Wjechali windą na trzydzieste piętro i ruszyli do salonu po drodze, wstępując do kuchni po kawę. Z dużymi kubkami wkroczyli do pomieszczenia i zatrzymali się zaraz za progiem. Ilość osób oraz szczególni bogowie, którzy rozsiedli się na sofach, sprawili, że Iron Man gniewnie zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Thora. Ten jednak za wszelką cenę unikał jego wzroku, za to z niepokojem przyglądał się swym przyjaciołom. Tony czuł jak stojący przy nim bóg, spina się gwałtownie i zastyga w bezruchu, jedynie omiatając spojrzeniem całe pomieszczenie.
-A kawa dla nas?- Rozpoczął rozmowę Clint i podszedł do nich. Choć byli w domu miał przez ramię przerzucony kołczan, a w dłoni dzierżył łuk, jego oczy wyrażały jawne niezadowolenie.- Nie mogliśmy uprzedzić. Wybacz, stary- wymamrotał cicho. Potrzebował równo trzech tygodni, by pogodzić się z obecnością boga w Stark Tower i traktować go jak przyjaciela, szczególnie gdy ten przyrządzał posiłki, co zdarzało się zaskakująco często. Kłamca gotował prawie codziennie, zwłaszcza gdy czuł się lepiej, a mieszkańcy trzymali się z dala od kuchni, co robili chętnie, gdyż smak jego potraw zachwycał wszystkich, włącznie ze sceptycznie nastawionym do jego obecności w Stark Tower Kapitanem Ameryką.- Nie? To sam sobie zrobię- dodał głośniej, udając smutnego i z ulgą opuścił salon, w którym atmosferę, już od dłuższego czasu, można było kroić nożem.
-Zaskakująco dobrze wyglądasz, jak na niewolnika, Kłamco- stwierdziła czarnowłosa wojownicza, wstając z kanapy i ruszając ku nim.
-Sif- zaprotestował Thor, starając się ją powstrzymać przed dalszą wypowiedzią, a Czarna Wdowa zagrodziła jej drogę.
-Matko- przemówił po chwili Psotnik, a jego głos był chłodny i wyprany z emocji.- Co cię sprowadza na Midgard?
-Tęskniłam — odpowiedziała cicho, z wahaniem. Ruszyła w jego stronę, błękitna suknia zaszeleściła, gdy wyciągnęła ku niemu dłonie. Przemilczał jej odpowiedź, robiąc krok w tył, oparł rękę na ramieniu Starka. -Loki, ja...
-Po co ta publiczność?- wtrącił geniusz z dezaprobatą i uniósł brew.- Jeśli to na pokaz albo czegoś oczekujesz, jesteśmy zmuszeni wrócić do siebie. Mam dużo pracy- poinformował ją, uśmiechnął się krzywo, gdy Gromowładny nerwowo pokręcił głową, starając się mu przerwać.
-Ty durny midgardczyku- warknęła Sif robiąc krok w ich stronę, lecz odbiła się od niewidzialnej bariery i z szokiem wymalowanym na twarzy wylądowała na ziemi.- Kłamco! Nie masz prawa używać mocy bez zgody pana!
-Ma ją- zauważył z rozbawieniem Iron Man i przewrócił oczami.- Jeśli pragniesz rozmowy, pani... Możemy przejść do mojego gabinetu.
-Królowo, Wszechojciec pragnął, abyśmy ci towarzyszyli- przypomniał Fandral został jednak szybko zbyty lekceważącym ruchem ręki. Jasnowłosa bogini stanęła u boku geniusza, a Psotnik obrócił się na pięcie i ruszył korytarzem. Wojowniczka wybiegła za nim i doskakując do mężczyzny, pchnęła go mocno w plecy. Nie runął na ziemię, lecz zachwiał się lekko, by zaraz stanąć z nią twarzą w twarz. Jego oczy były lodowate, wąskie wargi zacisnął w cienką linię, a smukłe dłonie rozbłysły zielenią.
-Brudny niewolnik i morderca, w lochach twoje miejsce- wysyczała, szybkim ruchem uderzyła go w twarz, a ten był zbyt zaskoczony, by zrobić unik.
-Sif, dosyć.- Fandral ruszył w jej stronę, w tej samej chwili co Stark, na którego rękach pojawiły się części zbroi. Geniusz był pierwszy, chwycił jej nadgarstek i ściskał mocno, dopóki nie trzasnął, co zostało zwieńczone krótkim jękiem.- Puść ją do cholery!- Wojownik skoczył w jego stronę, ku zdziwieniu wszystkich strzała przeleciała milimetry od jego głowy i zatrzymała się w ścianie.
-Nigdy nie chybiam więc rozważ swoją sytuację- rzucił zimno Barton.
-Dosyć -przerwała im Frigga.- Jesteście niepoważni! Przyszłam tu tylko po to, by omówić coś z Lokim!
Iron Man puścił rękę kobiety, która z bolesnym jękiem rozmasowała nadgarstek i posłusznie stanęła u boku bogini.
-Wybacz mi, Królowo. To się więcej nie powtórzy- oznajmiła cicho. Została obdarzona chłodnymi spojrzeniami swych towarzyszy, Fandral dołączył do niej, zerkając krzywo na łucznika.
-Loki nie będzie z tobą dziś rozmawiał, matko- stwierdził po chwili Thor.- Myślę też, że powinniście wrócić do Asgardu. Przybędę po ciebie osobiście- postanowił stanowczo i ujął dłoń kobiety.- Wybaczcie mi, przyjaciele, bracie- zakończył kłaniając się w stronę Avengersów i ruszył do windy, prowadząc bogów ku wyjściu.
Stark trącił lekko ramię boga i skrzywił się, gdy lepka krew znalazła się na jego palcach.
-Znowu?- mruknął cicho, a ten potaknął skinieniem głowy. Zmiął w ustach przekleństwo i pociągnął go za nadgarstek w stronę drugiej windy.- Będziemy u siebie- poinformował.
-Tony, Loki- zaczęła Czarna Wdowa. Spojrzał na nią przez ramię i uniósł brew. Czekając, wcisnął guzik, który otworzył drzwi windy. Bóg patrzył jednak przed siebie, przez chwilę Iron Man miał wrażenie, że ten znów jest gdzieś daleko.- Zejdźcie wieczorem na kolację, przygotuje coś i zamówię sushi.- Obdarzyła go zaskakująco ciepłym uśmiechem.
-Będziemy... mam nadzieję- dodał po chwili namysłu, kątem oka zerknął na Kłamcę, który czekał na niego w windzie. Pożegnał się skinieniem głowy i dołączył do niego, wciskając guzik.
___
Chwila przerwy więc macie rozdział. Dziękuję Wam za ciepłe słowa pod opóźnieniem ♥
W święta lub przed (zobaczymy ile znów roboty na moich barkach xD) dodam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie mniej chaotyczny niż ten ^^''
Pozdrawiam, Dango.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro