Rozdział 26
-Nie tym razem, Thor. Takie rozkazy- oznajmiła na wstępie wojowniczka, gdy wchodzili do gabinetu i mimo ostrzegawczego spojrzenia przyjaciela, zamknęła mu drzwi przed nosem.
Znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu, którego okna zasłonięte były grubymi, granatowymi zasłonami. Stark od razu usiadł za biurkiem, na swoim ulubionym, wygodnym fotelu w lazurowym odcieniu i oparł łokcie na drewnie, na złożonych dłoniach, kładąc brodę. Spojrzeniem czekoladowych oczu wskazał im kanapę, stojącą pod oknem, na co kobieta podniosła brew, a mężczyzna prychnął. Mimo tego, gdy nie zareagował, oboje usiedli, choć każde w swoim kącie. Czując na sobie ponaglające spojrzenie kobiety, uśmiechnął się krzywo do Loki'ego.
-Głodni? Kawy, herbaty, może drinka?- zagadnął ich oboje, bez przerwy wpatrując się w Trickstera. Nasilająca się cisza zaczęła mu ciążyć, a miał wrażenie, że chociaż Sif nie wpuściła tu jedynie Thora to i przy Lokim nie zamierzała mu nic powiedzieć.
-Drinka, sam zrobię- odparł Psotnik, wstając. Zniknął prędko za drzwiami, zamykając je bezszelestnie, choć barek mógł znaleźć i w gabinecie.
-O co chodzi?- spytał, wbijając wzrok w kobietę.
-Odzyskał wolność, na prośbę Friggi, lecz na zasadach Wszechojca, ale uzyskał wizję zgodnie, z którą Odyn daje mu wolną rękę, haczyki zachował dla siebie. Jego wolność jest powierzchowna, wciąż jest częścią ciebie, Stark. Nie ma o tym pojęcia, ale wciąż jest zależny od ciebie.
-Co masz na myśli?
-To nie ja, to Wszechojciec- odparowała cierpko.- Ja bym mu nie oddała wolności, czyż nie? - Zamilkła na chwilę.- Jest wolny, ale tylko na Midgardzie, a tutaj sobie nie poradzi. Wszędzie indziej jest nikim i każdy mu to wypomni, nie ma wstępu do Asgardu, bo wciąż nie jest godzien, a w innych światach go nienawidzą, więc Wszechojciec ograniczył jego moc- tłumaczyła mu ze spokojem. Anthony obserwował ją z uwagą, zaniepokojony i zirytowany, w końcu ograniczanie jego mocy w pozostałych światach było bezsensowne skoro miał być w nich zagrożony... Zazgrzytał zębami, a ona... ona była jakby inną osobą, łagodna, zwodniczo zapewne, miękkość pojawiła się w ruchach i głosie, przeplatając się z udawaną troską. Miała na sobie skórzane spodnie i z tego samego materiału, obcisłą kamizelkę, która dociskała do ciała kremową, lnianą koszulę, podkreślając jej kształty. Włosy splotła w warkocz, przerzucony przez jedno ramię i patrząc mu w oczy raz po raz przygryzała dolną wargę. Przesunął po niej wzrokiem i wrócił do jej twarzy, wpatrując się w zielone tęczówki, które były o wiele bardziej warte jego uwagi. Zdziwiło to głównie jego samego, szczególnie, gdy założyła smukłą nogę na nogę i uniosła obie ręce do góry, przeciągając się, a jej piersi były jeszcze bardziej widoczne. Przewrócił oczami na pełen premedytacji zabieg kobiety, której wciąż patrzył w oczy, nieco rozbawiony prowokującym zachowaniem. Twarz jej jednak spoważniała, a ona sama zdawała się być naprawdę zmartwiona.- On zginie, strasznie się go brzydzę, ale Thor kocha brata, a on na pewno zginie, Anthony Starku. Nie zostanie tutaj, oboje wiemy, że odzyskał moc więc spróbuje odejść. Zamordują go- zauważyła z powagą, gdy dostrzegła jak kręci głową.- Nie wiem co ci pokazał, Stark, ale to ciągle Loki. Tchórz, łajdak, uciekinier i trickster. Jego zawsze jest na wierzchu, wykorzystał cię, lecz to nic nowego, jest potworem, zdrajcą i mordercą. Czyż nie?- spytała. Zacisnął zęby rozwścieczony jej insynuacjami, ale i nieco swoimi odczuciami, gdyż po tej wątpliwej jakości przemowie zalała go fala zaniepokojenia.
-Powinnaś już iść- stwierdził, cedząc słowa, jakby zwracał się do małego dziecka.
-Stark- zaczęła, jednak przerwało jej otworzenie się drzwi. Do środka wparował Loki, z kieliszkiem dłoni, a na widok miny Tony'ego i jego spojrzenia, zacisnął zęby, przypadając do kobiety.
-Co mu powiedziałaś? Sif! Mów natychmiast co mu powiedziałaś!- podniósł głos i szarpnął jej rękę. Niepokój w jego oczach zakrawał wręcz na obłęd, a gdy zacisnął palce mocniej otoczyła go bladozielona aura magii, która z każdą chwilą ciemniała, nabierając mocy, którą czerpała z jego złości.
-Puszczaj- prychnęła ze złością, szarpiąc się z nim. Wiedziała, że siłą mięśni mogłaby dać mu radę, ale z magią od razu była na przegranej pozycji.
-Znów musisz ingerować? Co mu powiedziałaś?- wysyczał z goryczą i znieruchomiał, gdy gorąca dłoń opadła mu na wyprostowane, spięte plecy. Odwrócił głowę w stronę jej właściciela, a Tony pobladł widząc żal w jego oczach, nie żal Loki'ego, którego znał, a Lodowego Olbrzyma odrzuconego przez oba społeczeństwa i zniechęconego do walki o uwagę, żal prosto z serca, który prawie łamał jego własne.- Ty mi powiedz co powiedziała, Anthony- zażądał, tracąc na hardości, gdy patrzył mu w oczy, a ten wciąż milczał.- Anthony?
-Nic czego wcześniej bym nie wiedział, aczkolwiek znacznie ubarwione- odpowiedział z na wpół kpiącym uśmiechem i chwycił jego dłoń.- A teraz puść i się napij, nie możesz jej robić krzywdy.
-Z kolei ona...
-Sif jest moim gościem, Loki- podniósł głos, na co Psotnik, choć niechętnie, to jednak puścił boginię i odsunął się o krok.- Wszystko omówimy później, a teraz usiądź przy biurku i spróbuj się uspokoić, do diaska- polecił mu, nieco karcąco i rozmasował skronie. Obrona przez atak nie była czymś czego w takiej chwili spodziewał się po Lokim, którego poznał, ale jego niepewności też się dziś nie spodziewał, a Loki ponownie ją zademonstrował, jakby sytuacja z nocy wcale nie miała miejsca. Stark westchnął głęboko i podał kobiecie ramię.
-Odprowadzę cię- dopowiedział ze spokojem i mimo zirytowanego spojrzenia boga, puścił ją przodem.- To co powiedziałaś...- mruknął cicho, gdy zamknął za nimi drzwi.
-Wiesz dlaczego milczałam, Anthony Starku? Zauważyłam, że mimo wszystko masz nad nim kontrolę, ale lepiej będzie jak skrócisz tę smycz- dodała z kpiącym uśmiechem, choć w jej głosie pojawiła się nutka podziwu.
-Z kolei tobie przydałby się bat- odparował oschle, wpuszczając ją do salonu i ku zdziwieniu wszystkich nawet nie spojrzał na jej pośladki, na których obcisłe spodnie nie pozostawiały wielkiego pola do wyobraźni.- O, ty jeszcze tutaj, Virginio?- zagadnął z rozbawionym uśmiechem, zaraz potem ja zignorował i rozejrzał się po całym pomieszczeniu.- Gdzie Hel?
-Jakiś gadający wilk po nią przybył- odparł z zażenowaniem Kapitan Ameryka.
-No nieeee- jęknął z urazą.- Fenris się nie przywitał?- spytał retorycznie i zrobił nadąsaną minę.
-Tony, przecież to niebezpieczne, oszalałeś?- wtrąciła Potts, spoglądając na niego z osłupieniem.
-Nie lubi mnieee- zawył tym razem z udawaną rozpaczą i ukrył twarz w dłoniach, powstrzymując śmiech.
-E... zostawił paczkę- mruknął Steve, mrugając w osłupieniu.
-Paczkę? O! Ciasteczka?!
-Opanuj się- warknął w końcu Clint i strzelił go w tył głowy. - Wracaj do siebie i nie rób scen!
-Tak jest- burknął niewyraźnie, dusząc się od powstrzymywanego śmiechu. Zabierając paczkę, zniknął w swoim gabinecie.
-Wszystko z nim okej?- spytała Pepper ze zmartwieniem.
-Nigdy nie było z nim lepiej- odparł Barton rozbawionym głosem i parsknął śmiechem na widok jej zdumienia.
Wynalazca wszedł do pomieszczenia, gdzie Kłamca, choć wcześniej usiadł na fotelu przy biurku, to teraz leżał wyciągnięty na kanapie, z poduszką pod kolanami i lewym łokciem. Na jego twarzy malowała się z trudem tłumiona wściekłość.
-Stark!- zawołał ze złością, gdy ten przez dłuższy czas milczał, wpatrując się w niego.
-Co?- odparł z lekceważeniem, wybity z rytmu i usiadł na oparciu sofy, obserwując go z góry.
-Nic- burknął po chwili ciszy, jawnie nadąsany, na co geniusz roześmiał.
-Nie obrażaj się, kochanie- mruknął z rozbawieniem i wplótł palce w jego czarne, lekko pokręcone włosy.
-Co ci powiedziała?- powtórzył ze zniecierpliwieniem, wracając do poprzedniego tematu, jednak nie odtrącił jego dłoni.
-Tak w skrócie to to, że mam się tobą opiekować, Loki- odparł cicho i łagodnie.- Poza tym masz uważać na haczyki Odyna- dodał, wolną dłonią rozmasował bolącą skroń i odchylając głowę, przymknął oczy.
-Tony?
-Sza- mruknął niemrawo, czując, że ten się uspokoił i westchnął głęboko.- Za chwilę, okej?- dodał, jednak ten zignorował go i wpił się w jego wargi.- Huh- wymamrotał, przyciągnął go do siebie gwałtownie, odwzajemniając łapczywe pocałunki.
__________
Ten rozdział zawdzięczamy dziś faktowi, że na jutro mam mnóstwo roboty xDD życzcie mi powodzenia dzisiejszej nocy bo będzie pracowita ^^''
Za chwilę dodam też ten obiecany esej o Lokim, ale nie wyszedł mi. Ops. Za każdym razem jak się za niego brałam to musiałam robić przerwy bo miałam w głowie FrostIron :/
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro