Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26


-Nie tym razem, Thor. Takie rozkazy- oznajmiła na wstępie wojowniczka, gdy wchodzili do gabinetu i mimo ostrzegawczego spojrzenia przyjaciela, zamknęła mu drzwi przed nosem.

Znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu, którego okna zasłonięte były grubymi, granatowymi zasłonami. Stark od razu usiadł za biurkiem, na swoim ulubionym, wygodnym fotelu w lazurowym odcieniu i oparł łokcie na drewnie, na złożonych dłoniach, kładąc brodę. Spojrzeniem czekoladowych oczu wskazał im kanapę, stojącą pod oknem, na co kobieta podniosła brew, a mężczyzna prychnął. Mimo tego, gdy nie zareagował, oboje usiedli, choć każde w swoim kącie. Czując na sobie ponaglające spojrzenie kobiety, uśmiechnął się krzywo do Loki'ego.

-Głodni? Kawy, herbaty, może drinka?- zagadnął ich oboje, bez przerwy wpatrując się w Trickstera. Nasilająca się cisza zaczęła mu ciążyć, a miał wrażenie, że chociaż Sif nie wpuściła tu jedynie Thora to i przy Lokim nie zamierzała mu nic powiedzieć.

-Drinka, sam zrobię- odparł Psotnik, wstając. Zniknął prędko za drzwiami, zamykając je bezszelestnie, choć barek mógł znaleźć i w gabinecie.

-O co chodzi?- spytał, wbijając wzrok w kobietę.

-Odzyskał wolność, na prośbę Friggi, lecz na zasadach Wszechojca, ale uzyskał wizję zgodnie, z którą Odyn daje mu wolną rękę, haczyki zachował dla siebie. Jego wolność jest powierzchowna, wciąż jest częścią ciebie, Stark. Nie ma o tym pojęcia, ale wciąż jest zależny od ciebie.

-Co masz na myśli?

-To nie ja, to Wszechojciec- odparowała cierpko.- Ja bym mu nie oddała wolności, czyż nie? - Zamilkła na chwilę.- Jest wolny, ale tylko na Midgardzie, a tutaj sobie nie poradzi. Wszędzie indziej jest nikim i każdy mu to wypomni, nie ma wstępu do Asgardu, bo wciąż nie jest godzien, a w innych światach go nienawidzą, więc Wszechojciec ograniczył jego moc- tłumaczyła mu ze spokojem. Anthony obserwował ją z uwagą, zaniepokojony i zirytowany, w końcu ograniczanie jego mocy w pozostałych światach było bezsensowne skoro miał być w nich zagrożony... Zazgrzytał zębami, a ona... ona była jakby inną osobą, łagodna, zwodniczo zapewne, miękkość  pojawiła się w ruchach i głosie, przeplatając się z udawaną troską. Miała na sobie skórzane spodnie i z tego samego materiału, obcisłą kamizelkę, która dociskała do ciała kremową, lnianą koszulę, podkreślając jej kształty. Włosy splotła w warkocz, przerzucony przez jedno ramię i patrząc mu w oczy raz po raz przygryzała dolną wargę. Przesunął po niej wzrokiem i wrócił do jej twarzy, wpatrując się w zielone tęczówki, które były o wiele bardziej warte jego uwagi. Zdziwiło to głównie jego samego, szczególnie, gdy założyła smukłą nogę na nogę i uniosła obie ręce do góry, przeciągając się, a jej piersi były jeszcze bardziej widoczne. Przewrócił oczami na pełen premedytacji zabieg kobiety, której wciąż patrzył w oczy, nieco rozbawiony prowokującym zachowaniem. Twarz jej jednak spoważniała, a ona sama zdawała się być naprawdę zmartwiona.- On zginie, strasznie się go brzydzę, ale Thor kocha brata, a on na pewno zginie, Anthony Starku. Nie zostanie tutaj, oboje wiemy, że odzyskał moc więc spróbuje odejść. Zamordują go- zauważyła z powagą, gdy dostrzegła jak kręci głową.- Nie wiem co ci pokazał, Stark, ale to ciągle Loki. Tchórz, łajdak, uciekinier i trickster. Jego zawsze jest na wierzchu, wykorzystał cię, lecz to nic nowego, jest potworem, zdrajcą i mordercą. Czyż nie?- spytała. Zacisnął zęby rozwścieczony jej insynuacjami, ale i nieco swoimi odczuciami, gdyż po tej wątpliwej jakości przemowie zalała go fala zaniepokojenia.

-Powinnaś już iść- stwierdził, cedząc słowa, jakby zwracał się do małego dziecka.

-Stark- zaczęła, jednak przerwało jej otworzenie się drzwi. Do środka wparował Loki, z kieliszkiem dłoni, a na widok miny Tony'ego i jego spojrzenia, zacisnął zęby, przypadając do kobiety.

-Co mu powiedziałaś? Sif! Mów natychmiast co mu powiedziałaś!- podniósł głos i szarpnął jej rękę. Niepokój w jego oczach zakrawał wręcz na obłęd, a gdy zacisnął palce mocniej otoczyła go bladozielona aura magii, która z każdą chwilą ciemniała, nabierając mocy, którą czerpała z jego złości.

-Puszczaj- prychnęła ze złością, szarpiąc się z nim. Wiedziała, że siłą mięśni mogłaby dać mu radę, ale z magią od razu była na przegranej pozycji.

-Znów musisz ingerować? Co mu powiedziałaś?- wysyczał z goryczą i znieruchomiał, gdy gorąca dłoń opadła mu na wyprostowane, spięte plecy. Odwrócił głowę w stronę jej właściciela, a Tony pobladł widząc żal w jego oczach, nie żal Loki'ego, którego znał, a Lodowego Olbrzyma odrzuconego przez oba społeczeństwa i zniechęconego do walki o uwagę, żal prosto z serca, który prawie łamał jego własne.- Ty mi powiedz co powiedziała, Anthony- zażądał, tracąc na hardości, gdy patrzył mu w oczy, a ten wciąż milczał.- Anthony?

-Nic czego wcześniej bym nie wiedział, aczkolwiek znacznie ubarwione- odpowiedział z na wpół kpiącym uśmiechem i chwycił jego dłoń.- A teraz puść i się napij, nie możesz jej robić krzywdy.

-Z kolei ona...

-Sif jest moim gościem, Loki- podniósł głos, na co Psotnik, choć niechętnie, to jednak puścił boginię i odsunął się o krok.- Wszystko omówimy później, a teraz usiądź przy biurku i spróbuj się uspokoić, do diaska- polecił mu, nieco karcąco i rozmasował skronie. Obrona przez atak nie była czymś czego w takiej chwili spodziewał się po Lokim, którego poznał, ale jego niepewności też się dziś nie spodziewał, a Loki ponownie ją zademonstrował, jakby sytuacja z nocy wcale nie miała miejsca. Stark westchnął głęboko i podał kobiecie ramię.

-Odprowadzę cię- dopowiedział ze spokojem i mimo zirytowanego spojrzenia boga, puścił ją przodem.- To co powiedziałaś...- mruknął cicho, gdy zamknął za nimi drzwi.

-Wiesz dlaczego milczałam, Anthony Starku? Zauważyłam, że mimo wszystko masz nad nim kontrolę, ale lepiej będzie jak skrócisz tę smycz- dodała z kpiącym uśmiechem, choć w jej głosie pojawiła się nutka podziwu.

-Z kolei tobie przydałby się bat- odparował oschle, wpuszczając ją do salonu i ku zdziwieniu wszystkich nawet nie spojrzał na jej pośladki, na których obcisłe spodnie nie pozostawiały wielkiego pola do wyobraźni.- O, ty jeszcze tutaj, Virginio?- zagadnął z rozbawionym uśmiechem, zaraz potem ja zignorował i rozejrzał się po całym pomieszczeniu.- Gdzie Hel?

-Jakiś gadający wilk po nią przybył- odparł z zażenowaniem Kapitan Ameryka.

-No nieeee- jęknął z urazą.- Fenris się nie przywitał?- spytał retorycznie i zrobił nadąsaną minę.

-Tony, przecież to niebezpieczne, oszalałeś?- wtrąciła Potts, spoglądając na niego z osłupieniem.

-Nie lubi mnieee- zawył tym razem z udawaną rozpaczą i ukrył twarz w dłoniach, powstrzymując śmiech.

-E... zostawił paczkę- mruknął Steve, mrugając w osłupieniu.

-Paczkę? O! Ciasteczka?!

-Opanuj się- warknął w końcu Clint i strzelił go w tył głowy. - Wracaj do siebie i nie rób scen!

-Tak jest- burknął niewyraźnie, dusząc się od powstrzymywanego śmiechu. Zabierając paczkę, zniknął w swoim gabinecie.

-Wszystko z nim okej?- spytała Pepper ze zmartwieniem.

-Nigdy nie było z nim lepiej- odparł Barton rozbawionym głosem i parsknął śmiechem na widok jej zdumienia.

             Wynalazca wszedł do pomieszczenia, gdzie Kłamca, choć wcześniej usiadł na fotelu przy biurku, to teraz leżał wyciągnięty na kanapie, z poduszką pod kolanami i lewym łokciem. Na jego twarzy malowała się z trudem tłumiona wściekłość.

-Stark!- zawołał ze złością, gdy ten przez dłuższy czas milczał, wpatrując się w niego.

-Co?- odparł z lekceważeniem, wybity z rytmu i usiadł na oparciu sofy, obserwując go z góry.

-Nic- burknął po chwili ciszy, jawnie nadąsany, na co geniusz roześmiał.

-Nie obrażaj się, kochanie- mruknął z rozbawieniem i wplótł palce w jego czarne, lekko pokręcone włosy.

-Co ci powiedziała?- powtórzył ze zniecierpliwieniem, wracając do poprzedniego tematu, jednak nie odtrącił jego dłoni.

-Tak  w skrócie to to, że mam się tobą opiekować, Loki- odparł cicho i łagodnie.- Poza tym masz uważać na haczyki Odyna- dodał, wolną dłonią rozmasował bolącą skroń i odchylając głowę, przymknął oczy.

-Tony?

-Sza- mruknął niemrawo, czując, że ten się uspokoił i westchnął głęboko.- Za chwilę, okej?- dodał, jednak ten zignorował go i wpił się w jego wargi.- Huh- wymamrotał, przyciągnął go do siebie gwałtownie, odwzajemniając łapczywe pocałunki.

__________

Ten rozdział zawdzięczamy dziś faktowi, że na jutro mam mnóstwo roboty xDD życzcie mi powodzenia dzisiejszej nocy bo będzie pracowita ^^''

Za chwilę dodam też ten obiecany esej o Lokim, ale nie wyszedł mi. Ops. Za każdym razem jak się za niego brałam to musiałam robić przerwy bo miałam w głowie FrostIron :/

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro