Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25


                Z samego rana ciężko było mu otworzyć oczy, mimo przespania połowy nocy był niesamowicie zmęczony, głównie dlatego, że jego sny były pełne zmartwień. Co było nocą... pozostanie nocą? Czy to w ogóle była rzeczywistość? Jeśli to był głupi sen... Skrzywił się wciąż z zamkniętymi oczyma, lecz wkrótce musiał je otworzyć, gdy lodowata dłoń musnęła jego tors. Z ociąganiem zamrugał i dostrzegając Loki'ego, ubranego jedynie w ciemne bokserki, z filiżanką kawy w lewej dłoni, uśmiechnął się niemrawo.

-Coś nie tak?- podchwycił bóg, prędko reagując na jego zachowanie i pochylił się odkładając filiżankę na szafkę nocną. Dłonie Anthony'ego prędko chwyciły go w pasie i pociągnęły, a trikster runął na niego, zmniejszając siłę poprzez podparcie się rękoma po obu stronach głowy Iron Mana.- Twoja mina... nie jesteś zadowo...?- urwał, czując ciepłe, miękkie wargi na swoich i  czym prędzej odwzajemnił pocałunek, wyrywając z ust geniusza pomruk zadowolenia.- Dupek- mruknął między pieszczotami i przylgnął do niego mocniej. Zaraz potem ułożył się na nim, przeciągając się, mrucząc  przy tym niczym kot. Spracowane dłonie wynalazcy zniknęły w jego włosach, bawiąc się nimi oraz masując wrażliwą skórę głowy i karku.

-Myślałem, że jesteś snem, wspaniałym, lecz złudnym, który się nigdy nie wydarzył- wyszeptał mu do ucha miękkim głosem, za co został nagrodzony pocałunkiem w żuchwę.

-Głupi Stark- odparł prędko, a jego oczy otworzyły się szeroko, gdy umysł zalała mu nagła wizja. Wciąż leżąc na nim zacisnął dłonie w pięści, oddychając głośno przez otwarte usta.- Dziś ponownie przybędą wysłannicy Wszechojca z informacjami na mój temat- oznajmił cicho i oparł głowę o jego tors.

-No i co?- rzucił lekceważąco i poczochrał go.

-Za pół godziny, może godzinę- dodał, wstając.

-Loki!- skarcił go z dezaprobatą, wolał gdy ten wylegiwał się na nim, był wyjątkowo gorącym kotem. Wargi drgnęły mu lekko.

-Idę pod prysznic, a ty wypij kawę- polecił mu bóg, nim zniknął za drzwiami przewrócił oczami.

***

          Geniusz brał ciepły prysznic, a na jego wargach igrał filuterny uśmiech. Odchylił się lekko do tyłu, spłukując z głowy szampon i masując skórę spokojnymi ruchami. Następnie wyskoczył i nawet nie sięgając po ręcznik poprawił zarost, a następnie umył zęby. Wolał wyschnąć niż się wytrzeć, a gdy to się stało, wciągnął na siebie czarne spodnie i granatową koszulę, u której rozpiął trzy górne guziki. Wystroił się głównie po to, by zrobić na złość wszystkim, którzy się tego nie spodziewali, a poza tym osobiście spodziewał się Pepper. Kobieta zawsze chciała, by tak ubierał się na co dzień, lecz nie zdołała go przekonać, z kolei dla boga mógł się poświęcić, szczególnie w obecności Sif.

         Stąpał prawie bezszelestnie, po miękkim dywanie ciągnącym się od windy do salonu, w którym zgromadzili się goście. Poprawiał właśnie roztrzepane, wciąż wilgotne włosy, gdy  usłyszał znajomy, kobiecy głos.

-To nie ma żadnego znaczenia- odezwała się dziewczyna, cicho i melodyjnie.

-Według ciebie to nie ma znaczenia, że Tony stracił nad nim kontrolę?! Wiesz co się stanie jeśli go zabije we śnie?!

-Podejrzewam, że będę mieć nowego lokatora w swym pałacu, jeśli poprosi, przygotuję mu specjalny pokój- odpowiedź nadeszła znacznie bardziej szorstka, a geniusz z trudem powstrzymał śmiech, ciekaw dalszego rozwoju sytuacji.

-Miło, że się cieszysz, ale zauważ, że będzie martwy- wtrąciła natychmiast trzecia kobieta.

-Pierdolicie, Tony będzie wściekły za te insynuacje- przerwał im szorstko Clint, jednak zignorowały go wszystkie trzy.

-Czego nie usłyszy, to go nie zaboli- odpowiedziała lekceważąco wojowniczka. Stark uchylił drzwi, widząc jak zakłada ręce na pierś i uśmiecha się z kpiną.

-A nawet jeśli usłyszy to i tak przyzna nam racje, to Tony, nie można oczekiwać po nim, że się nie znudzi- zauważyła ze złością rudowłosa piękność i gwałtownie potrząsnęła głową.

-To, że znudził się tobą, nie znaczy, że będzie miał dość i mojego ojca!- Gniewnie podniosła głos Hel, podczas gdy wszyscy mężczyźni w pomieszczeniu milczeli, a bóg wyczuwając go, po prostu stał i czekał na jego reakcję, z nieskrywaną ciekawością, całkowicie rozluźniony.

-Milcz, szkarado!- zareagowały chórem, na co geniusz wpadł do sali z wręcz groteskowo radosnym uśmiechem.

-Moja ulubiona pasierbica!- zawołał pogodnie i uściskał nieco wstrząśniętą Królową Umarłych, by zaraz obrzucić pozostałe kobiety lodowatym, pełnym pogardy spojrzeniem.

-Dzień dobry, Tony- odpowiedziała Hel z lekkim zaskoczeniem i odpowiedziała na uścisk.- Przepraszam za niezapowiedzianą wizytę- dodała ze skrępowaniem.

-Zawsze jesteś mile widziana, w odróżnieniu od innych możesz czuć się jak u siebie- odpowiedział. Założył ręce na pierś, patrząc chłodno w oczy Pepper, która początkowo pobladła, by zaraz potem zaczerwienić się wściekle.

-Co ty masz na sobie, Tony?!- zawołała, z niezadowoleniem. Tak wiele razy chciała, by założył coś więcej niż głupi T-shirt, a on bronił się rękoma i nogami, by teraz tak bezczelnie ubrać się tak fantastycznie i wyglądać tak obłędnie! Zacisnęła wargi, nie chcąc wypalić czegoś głupiego, jednak Loki, wsłuchujący się w jej myśli, parsknął śmiechem.- Z czego rżysz?- syknęła.

-Z szacunkiem do mojego partnera- skarcił ją od razu ostro i uśmiechnął się wesoło na widok szeroko otwartych, w zdziwieniu, oczu boga. Kobieta zapowietrzyła się, czerwieniąc coraz bardziej, a on tylko dolewał oliwy do ognia.- I obawiam się, że mam na sobie ubranie, w końcu nie wypada przyjmować gości bez- zauważył, tymczasowo nie pozwalając jej wybuchnąć.

-Ty, ty...- zająknęła się, nieco wybita z rytmu i do głębi wstrząśnięta.- Jesteś obrzydliwy! Jak możesz?

-Co?- spytał miękko. Ruchem dłoni przywołał do siebie boga, który owinął swą rękę wokół bioder wynalazcy, patrząc na nią przy tym wyzywająco.- Przejmujesz się tym? To ciekawe co byś powiedziała, widząc co robimy nocami, Potts- dodał na odchodnym i uśmiechnął się krzywo.- To nie czas na przedstawienia, oczekiwana była jedynie Lady Sif, powinniśmy omówić nasze sprawy- zwrócił się do bogini, która pokiwała głową, prostując się.

-Zgadza się, Stark. Wszechojciec pragnie byś znał całą sprawę- odpowiedziała głośno, starając się zagłuszyć wściekłe mamrotanie rudowłosej.

-Ugość proszę Hel, mój ulubiony Kapitanie- rzucił przez ramię i ruszył do gabinetu, z Lokim u bogu oraz Sif i Thorem za swoimi plecami.


______

Ten rozdział to jest wstęp, więc będzie chaosem chaosu.

Poza tym padam na pysk, bo wstaje o 4, by iść do pracy na 6 do 14, a potem wracam do domu o 18 :(

Przed wrześniem raczej nie będzie nowych rozdziałów, w środę jadę na kolonie jako wychowawca i wracam 30 sierpnia.

WKRÓCE DODAM TEŻ WPIS, W KTÓRYM ZWRÓCĘ SIĘ DO WAS O POMOC W SPRAWIE WASZYCH PRZEMYŚLEŃ O LOKIM, PONIEWAŻ PISZĘ O NIM ESEJ ZALICZENIOWY NA STUDIA XDD

Pozdrawiam serdecznie!


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro