Rozdział 17
Mój laptop wciąż nienaprawiony, wszystko co na nim było totalnie przepadło... a dzisiejszy rozdział wszyscy zawdzięczamy, po raz kolejny zresztą, uprzejmości mojej współlokatorki, która zgodziła się bym trochę na nim popracowała skoro sama się właśnie upija na sąsiednim łóżku ze swoją koleżanką x)
Zapraszam na nowy rozdział, niesprawdzony, podejrzewam, że moja beta jest nieco martwa ^^''
______
Milczenie boga z każdą chwilą się przeciągało, nie trząsł się już, lecz był spięty i gotów do ucieczki, choć jego postawa świadczyła o gotowości do przyjęcia ciosów. Po chwili nabrał głośno powietrza i zaczął patrzeć mu w oczy z nieskrywaną niepewnością, jakby dla odmiany otworzył się na Tony'ego, czego od spotkania z Odynem nie ośmielił się zrobić.
-Ja...
-Czekaj- przerwał mu Stark, pełen dezaprobaty i wplótł palce w jego włosy.- Najpierw mnie uważnie wysłuchaj, dobrze?- spytał z powagą, a ten nieznacznie skinął głową i odwrócił wzrok.- Nie, Loki, patrz mi w oczy, gdy do ciebie mówię- nakazał mu z urazą. Odczekał aż ten wykona polecenie i uśmiechnął się krzywo.- Nie obchodzi mnie "jakie potomstwo miałeś czelność spłodzić" oraz "czego chciał Odyn", nie podoba mi się twoja obawa wiesz? Straszliwie wręcz... ani to, że twój syn prosi bym nie nienawidził Cię, tylko dlatego że są twoim potomstwem. Nie obchodzi mnie Odyn, powiedz mi czego chcesz Ty, powiedz mi co ty myślisz o swoich dzieciach i czego się obawiasz. Nie działam tak jak chce tego twój Pirat, kochanie.- Początkowo cytował prędko jednak zaczął go karcić, by na koniec spoważnieć i zmarszczyć lekko brwi.- Przecież wiesz, że jesteś moim priorytetem, Psotniku- dodał miękko i pociągnął go lekko za włosy. Bóg posłusznie odchylił głowę do tyłu i westchnął głośno. Szarpnięty nieco mocniej rozluźnił się i ustadowił wygodniej na kolanach geniusza. Zaraz potem skupił na nim znacznie spokojniejszy wzrok, a dłonie splótł na jego karku.
-Kiedyś w Asgardzie miałem żonę Sigyn... a poza nim kochankę, Olbrzymkę Angerbodę*, co znaczyło „ta, która przynosi smutek". Z pomieszania naszej krwi zrodziła się trójka potwornych dzieci, pogardzanych przez bogów, znienawidzonych przez Wszechojca: Jormungandr,Hel oraz Fenrir. Chcieli ich unicestwić, ale Thor się sprzeciwił- dodał znacznie ciszej, w zamyśleniu.- Przez to Hel zrzucono do Krainy Martwych, Niflheimu, gdzie okrzyknięto ją królową umarłych, panią Helheimu, jednak w gruncie rzeczy ona sama negocjowała warunki... Jormungandra wygnano z woli Wszechojca, a Fenrira uwięziono- opowiadał niechętnie.- Przedtem jednak ignorowano go, lekceważono jego słowa, traktowano jak bezrozumne zwierze, które w przyszłości przyniesie nieszczęście. Swojego czasu był tylko wyrośniętym, samotnym szczenięciem, do którego nie wolno mi było się zbliżać- wyszeptał z nieskrywanym smutkiem jednak prędko się otrząsnął, a na jego twarzy pojawił się złośliwy grymas.- Związano go liną karłów, zwaną Gleipnirem, do którego wykonania zręczne karły użyły sześciu szczególnych składników: brody kobiety, korzeni skały, ścięgien niedźwiedzia, oddechu ryby, śliny ptaka oraz odgłosów kociego stąpania.Nie ufał im i nie pozwalał się nim spętać więc by udowodnić szczerość decyzji Odyna Tyr włożył dłoń w jego pysk. Mój syn odkrywszy oszustwo odgryzł ją... a bogowie okaleczyli mu pysk w ten sposób, że już nigdy nie zaciśnie szczęk na tyle mocno, by kogoś zranić- zakończył szorstko i wstał. Przechadzał się po komnacie nerwowym krokiem, wyłamując sobie palce i czekając na jego osąd, który jednak nie nadszedł, gdy Tony po przedłużającej się ciszy po prostu parsknął śmiechem.
-Jezu, więc dlatego starzec nie ma dłoni... Aż tak zawierzają Piratowi, że gotowi poświęcić swe ciało, by udowodnić jego szczerość, gdy słowa, które wypowiada są jedynie zwyczajną ściemą?- rzucił z dezaprobatą i w niezadowoleniu pokręcił głową.- A on im na to pozwala?- Prychnął głośno.
-Cały Odyn- potwierdził przewracając oczami, nieco zaskoczony jego reakcją.- Skąd ten ubaw, Anthony?
-W sumie to... Czego się tak obawiałeś, co?- spytał wciąż się śmiejąc. Zaraz jednak rozsiadł się wygodniej i z powrotem przyciągnął go do siebie. Opadł na poduszki ciągnąc boga za sobą, obdarzył go łobuzerskim uśmiechem.- Uważasz, że to było mnie w stanie ruszyć, Loki?- dodał poważniejąc.- Wreszcie opowiedziałeś mi coś o sobie- mruknął łagodnie i wplótł palce w jego włosy, głaszcząc przy tym kark. - Jeśli ich kochasz nie nazywaj ich swoim błędem, Psotniku.
-Masz satysfakcję, co?- zażartował z wahaniem i ułożył się wygodniej. Przeciągając się niczym kot skrył twarz w zagłębieniu jego szyi. Westchnął głęboko, a Tony drgnął lekko pod lodowatym oddechem.- Anthony... cieszę się- wymruczał zasypiając na nim, rozluźniony.
Stark uśmiechnął się krzywo, lekko rozbawiony i delikatnym szarpnięciem naciągnął na nich kołdrę. Zamykając oczy wciąż sunął palcami po jego karku wsłuchując się przy tym w spokojny oddech mężczyzny. Cieszył się, że lęk przeszedł Kłamcy znacznie szybciej. Dotarcie do niego tym razem nie było żadnym problemem co znacznie go uspokoiło bo oznaczało, że normalność jest już o krok. Zasypiając objął go mocniej, rozluźniony.
Poranek był dla niego zaskakujący, gdyż w Helheimie wciąż było ciemno wobec czego dla odmiany nie obudziły go promienie słońca, a roznoszący się po pomieszczeniu zapach świeżo parzonej kawy. Stark rozchylił powieki i przeciągając się usiadł na miękkim, wygodnym łóżku. Omiótł wzrokiem całą komnatę w poszukiwaniu Kłamcy, lecz dojrzał jedynie, pozostawioną na stoliku nocnym, tacę, a na niej gorącą kawę, tosty z serem i jajecznicę.
-Dzień dobry, Anthony.- Usłyszał po chwili, a w drzwiach stanął Loki. Z pomieszczenia, z którego przybył buchnęło ciepło, a on sam miał na sobie jedynie ręcznik przewiązany na biodrach oraz drugi zarzucony na głowę. Stał wyprostowany, a na jego wargach igrał łobuzerski uśmiech.- Częstuj się proszę, nakazałem by Spóźnialska przygotowała dla ciebie posiłek- wytłumaczył zbliżając się do niego. Na powitanie musnął wargami policzek geniusza i uśmiechnął się złośliwie, jego oczy błyszczały rozbawieniem. Loki wszedł do gry.
-Dzień dobry, Psotniku... cóż za miła odmiana- wymruczał radośnie i nim ten zdążył się odsunąć chwycił go za biodra i z kpiącym błyskiem w brązowych oczach przyciągnął go do siebie.- Mógłbyś mnie tak witać codziennie, wiesz?- dodał z rozbawieniem i ku zdziwieniu boga przesunął wargami po jego torsie. Uniósł brew, gdy ten w odpowiedzi jedynie przechylił głowę spoglądając na niego spod na wpół przymkniętych powiek.- Nic nie powiesz?- spytał, szybkim ruchem pociągnął go na swoje kolana. Jeśli Kłamca był wstrząśnięty nie okazał tego, nawet gdy ręcznik nie wytrzymał zachowania Iron Mana i spadł z jego bioder na podłogę. - Och- mruknął tylko geniusz i z zawadiackim uśmiechem przywarł wargami do bladej szyi.
-Co tu się dzieje?- Po pomieszczeniu rozniósł się głośny, chrapliwy głos Fenrisa, który bezszelestnie otworzył drzwi, by po chwili zacząć się wycofywać. Z wilczego gardła wyrwał się dźwięk, który bezdyskusyjnie przypominał rozbawiony, nieco groteskowy wybuch śmiechu.
-A na co to wygląda?- spytał bez skrępowania Tony i uśmiechając się pogodnie zarzucił na Loki'ego kołdrę, widząc jego zażenowanie i z każdą chwilą coraz bardziej czerwieniące się policzki.
-Ja... naprawdę, nie przeszkadzajcie sobie- skomentował Fenrir i trzasnął drzwiami, zamknął je potężną łapą, a po całym korytarzu rozniósł się głośny huk.
-Ups?- mruknął pytająco w stronę Kłamcy jednak ten przewrócił oczami i ku zdziwieniu ich obu wpił się w jego wargi.
______
*Istnieją różne wersje imienia olbrzymki, z którą potomstwo miał Loki, ja zdecydowałam się na wersję Islandzką, mam nadzieję, że znającym nieco mitologię nie będzie ona przeszkadzać, bo szczerze mówiąc... mnie ta wersja podoba się najbardziej, a i tak przewinie się jej imię tylko raz czy dwa ;)
Tak szczerze... samo się wyprodukowało! Przeraża mnie ten rozdział haha
Wyraźcie proszę swoją opinię na jego temat, jestem niesamowicie jej ciekawa ;)
Tak jak już pisałam wcześniej na swoim profilu nie mam laptopa, nie wiem kiedy będę mieć i kiedy znów współlokatorka podzieli się swym laptopem bym mogła coś napisać, poza tym... sesja moi drodzy. Życzcie mi więc powodzenia!
Pozdrawiam serdecznie, Dango
(Mam nadzieję, że wybaczycie mi sieroty, których nie mogłam poprzesuwać w tekście, na wattpadzie ciężko go łamać )
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro