Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

         Ich pocałunek był miękki, pełen ciepłych muśnięć i śliskich języków. Loki przywarł do niego gwałtownie i zacisnął dłonie na podkoszulce z logiem zespołu, którego nie znał.  Całe ciało boga wibrowało od kociego pomruku, który z siebie wydał, wywołał on mimowolny uśmiech Tony'ego. Geniusz cofnął się lekko, lecz Loki szarpnął nieznacznie za  koszulkę, więc ten uległ i na powrót wpił się w jego wargi. Tym razem jednak było nieco inaczej, nic nie pozostało z początkowej łagodności oraz zaskakującej czułości. Pocałunki stały się żarliwe,a bóg przylgnął do niego całując zaborczo i zachłannie. Tony bez problemu przystosował się do niego i objął go ciaśniej, by z pasją odwzajemnić pieszczotę. Opuszkami palców przesunął po jego bliznach na plecach i karku, zatrzymał je w splątanych, czarnych lokach co wywołało u Kłamcy kolejny pomruk.

-Nie złość się już, Rogasiu. Złość piękności szkodzi- rzucił cicho, gdy odsunął się od niego nieznacznie i wyciągnął na łóżku.

-Doprawdy, Anthony... Jesteś taki kłopotliwy- wymruczał pod nosem. Ułożył się do niego plecami, lecz nim zdążył chwycić kołdrę, ten przywarł do jego pleców i muskając gorącymi wargami po karku naciągnął na nich pościel.- Śpij już, panie- dodał nieco zgryźliwie i przewrócił oczami z udawanym niezadowoleniem, nawet jeśli Tony nie mógł tego zobaczyć.

-Trafiła kosa na kamień- mruknął z udawanym oburzeniem. W ramach kary ugryzł go lekko w kark i uśmiechnął się krzywo, gdy ten wymamrotał coś pod nosem, ale nie drgnął nawet o milimetr.

         Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych, szczególnie, gdy w całym pokoju rozległ się cichy alarm.

-Co do diaska?- burknął w poduszkę.

-Dzwoni panna Potts, Sir- odparł Jarvis, a mężczyzna przewrócił się na plecy i otworzył oczy.

-Połącz mnie.- Westchnął siadając.

-Tony!

-Tak, Pepper?

-Pamiętasz o dzisiejszym przyjęciu, prawda?- spytała kobieta zwodniczo łagodnym głosem. Stark dobrze go znał, jeśli by zaprzeczył bez wątpienia urwałaby mu głowę i z radością nabiła ją na pal.

-Jasna sprawa- odparł pogodnie.- Do zobaczenia- dodał i machnął dłonią, a Jarvis zakończył rozmowę.

-Przyjęcie?- zagadnął Loki nawet nie odwracając się w jego stronę.

-Dobroczynne, dla sierocińca- odpowiedział ze spokojem.- Wybieramy się wszyscy, z tego co pamiętam.

-Ale nie pamiętałeś, że to dziś, czyż nie?

- Nie ja tu jestem od pamiętania- mruknął pod nosem i uśmiechnął się krzywo.- I nie licz, że się wywiniesz- dodał głośniej. Opadł na poduszki, w których skrył twarz i pozwolił, by dla odmiany Loki okrył go kołdrą. Bóg wstał z łóżka i zniknął w łazience. Tony prędko usłyszał cichy szum wody, którą ten nalewał do wanny. Wiedział, że nie jest zimna bo w niej Kłamca robi się w niej wręcz siny, ani nawet nie letnia bo w niej nie potrafi się rozluźnić. Bez wątpienia była  gorąca oraz pachniała owocami, gdyż ten bez najmniejszego skrępowania wsypywał do niej cztery chochelki soli do kąpieli  i dolewał dwa korki płynu, od którego wanna po brzegi wypełniała się pianą. Wtedy też zanurzał się w niej z radością, a Stark bez problemu mógł wejść do łazienki, by umyć zęby oraz poprawić zarost. Czasami nawet włączał głośno muzykę i podczas gdy bóg wylegiwał się w olbrzymiej wannie on brał gorący prysznic korzystając przy tym z funkcji prysznica naprzemiennego. Na jej koniec obniżając temperaturę wody i włączając opcję dysz bocznych, które rozpoczynały swe działanie od stóp i wolno ruszały w górę.  Tak też było i tym razem. Wstał, gdy usłyszał, że bóg zakręcił wodę. Wyciągnął z szafy granatowy podkoszulek, tego samego koloru bokserki oraz dresowe, czarne spodnie, by zaraz wejść do łazienki.

-AC/DC, "Highway to Hell"

-Doskonały wybór, Sir- odparł Jarvis włączając muzykę. Skinął głową Loki'emu, który zanurzył się po brodę, a ten machnął mu dłonią.  Stark prędko umył zęby i rzucając ręcznik na półkę wszedł pod prysznic. Odkręcając wodę nucił cicho pod nosem, lecz zamilkł, gdy odchylił głowę do tyłu.


-Nie spóźniłeś się, Tony- rzuciła na powitanie Virginia. Geniusz stojący wraz zresztą Avengerów odwrócił się w jej stronę i uniósł brew. Rude włosy miała rozpuszczone i zakręcone w delikatne loki, jasnozielone oczy spoglądały na niego z uwagą. Miała na sobie chabrową sukienkę oraz beżowe szpilki i trzymała dłoń wysokiego blondyna w szarym garniturze. Zmrużył lekko oczy, gdyż zerwała z nim całkiem niedawno z informacją, że wrócą do siebie, gdy Iron Man weźmie się w garść i przestanie tak ryzykować... Najwidoczniej zmieniła zdanie, stwierdził powstrzymując się od wzruszenia ramionami.

-Witaj, Pepper. Tony Stark- rzucił w stronę jej towarzysza i ścisnął dłoń, którą ten mu podał.

-Daniel Hops- przedstawił się szorstkim tonem i choć pierwszy podał mu rękę zaraz potem wytarł ją w błękitną chusteczkę.- Jestem partnerem panny...

-Rozkosznie- mruknął geniusz pod nosem, a ten obdarzył go oburzonym spojrzeniem. Miliarder spokojnym ruchem przyciągnął do siebie boga i na jego zdziwienie odpowiedział nieco krzywym uśmiechem.- Loki poznaj, panna Potts i pan Hops- oznajmił ze spokojem.- A teraz wybaczcie, obowiązki wzywają- zakończył i uniósł brew. Kobieta zesztywniała gwałtownie i wyrywając swą dłoń z uścisku partnera chwyciła Tony'ego za ramię.

-Chyba sobie żartujesz w tym momencie, Stark- wysyczała z gniewem.- Wszystko jest dla dzieci, a ty sprowadzasz tu mordercę? On chciał zniszczyć naszą planetę, zabił mnóstwo ludzi!

-Wyluzuj- mruknął z lekceważeniem.- Było minęło- mrugnął do niej i odsunął się o krok. Wiedział, że wcale nie, nie ma czegoś takiego jak "było minęło" jeśli ktoś w ciągu dwóch dni zamordował osiemdziesiąt osób. To jednak nie miało znaczenia, gdy Odyn wszystko naprawił, zmienił tak, że nigdy się nie wydarzyło. Iron Man jednak niczego tak nie żałował, jak tego że Wszechojciec nie odebrał Virginii wspomnień odnośnie ataku "najeźdźców z kosmosu". Prychnął cicho.- Na dokładkę nigdy nie miało miejsca- dodał unosząc brew.

-Tony!

- Życzę szczęścia w nowym związku, panno Potts- zakończył ich rozmowę kłaniając się jej. Nie był złośliwy, życzył tego Pepper z całego serca. On nie potrafił dać jej szczęścia, o którym marzyła i doskonale o tym wiedział. Nigdy nie był mężczyzną, którego ta pragnęła. Wiecznie łaknął niebezpieczeństwa, nie myślał logicznie i nadużywał alkoholu. Była wspaniałą osobą, nie zasługiwała na życie, które jej fundował, na wieczny strach i niepewność, które niósł związek z nim.

Spojrzał na nią po raz ostatni i ku jej olbrzymiemu zdziwieniu oraz irytacji, ujął dłoń boga. Wrócił z nim do przyjaciół, którzy czekali na niego obserwując wszystko w milczeniu. Rozumieli sytuację doskonale, oni w odróżnieniu od obcych także pamiętali co się wydarzyło. Jak Virginia, która nie miała okazji poznać "nowego" Loki'ego, przez pewien czas czuli do niego nienawiść, przyglądali mu się pogardliwie i traktowali jak wroga. W końcu był ich wrogiem, zabił mnóstwo osób, pragnął zawładnąć planetą. Wszyscy mieli jednak okazję zobaczyć jaki stał się teraz, siedzieli z nim przy jednym stole, rozmawiali, widzieli strach w jego oczach. Wielokrotnie obserwowali jak nagle sztywnieje i rozgląda się wokół nieufnie. Jednakże tylko Bruce mógł zobaczyć jak ten wpada w histerię, pada na kolana i błaga Tony'ego, jak nie wie co ze sobą zrobić, zachowuje się jak małe, przerażone dziecko, które szuka oparcia w swym opiekunie.

_____

Rozdział nie jest sprawdzony, ale poprawię się przy najbliższej okazji. Chciałam go dodać dziś ponieważ już jestem nieco spóźniona z terminem :( Przepraszam Was, ale chłopak wplątał mnie w kilka rodzinnych imprez, od piątku do niedzieli x)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro