Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

         

-Sir. -Głos Jarvisa oderwał ich od zbroi Iron Mana oraz zażartej dyskusji, w którą wdali się o świcie. Od przybycia Lokiego minęły prawie trzy miesiące, Stark z czasem zauważył zmiany, które zaszły w bogu. Przy nim był rozluźniony, czasem nawet uszczypliwy, w warsztacie wręcz błyszczał inteligencją i rzucał pomysłami, które chętnie wykorzystywali do ulepszania sprzętów. Wdawał się z nim w kłótnie, dąsał, a zaklęcia rzucone przez Odyna nie sprawiały mu już bólu, choć każdą noc spędzali w jednym łóżku. Sypiali w łóżku Tony'ego, częściowo z przyzwyczajenia, a częściowo, dlatego że bóg wciąż miewał koszmary, z których budził się roztrzęsiony i z krwawymi ranami, które zaczęły z czasem pojawiać się na jego plecach, jakby rany, zadawane przez Tyra, pojawiały się na nowo. Mimo tego, przy innych wciąż był spięty i gotowy do ucieczki, gdy przebywali z Avengersami, bądź na mieście, nie było w nim nic z aroganckiego boga, który zaatakował Manhattan. Najbardziej cieszył go jednak fakt, że mgła w zielonych oczach, w ciągu dwóch miesięcy, pojawiła się jedynie trzy razy, tylko za pierwszy razem miał problem z wyrwaniem go z pustki.

-Tak, Jarvis?

-Panna Romanov wzywa do głównego salonu. Bogini Frigga pragnie spotkać swego syna, sir.
Spojrzał na Kłamcę, w którego oczach pojawiło się zaskoczenie. Psotnik udając spokojnego, odłożył śrubokręt na blat i wytarł dłonie w ścierkę, a następnie podał ją geniuszowi.

-Jesteś tym zainteresowany?- zagadnął Stark, a bóg przytaknął mu z ociąganiem, wydawał się zdumiony, lecz nie zadowolony. - Zaraz zejdziemy, musimy się ogarnąć. Przekaż to Natashy, Jarvis.

-Gotowe. Pan Banner nakazał poinformować, że to nie skończy się dobrze. Proszę się pospieszyć, sir.

-Na co czekasz, Psotniku? Masz kwadrans- rzucił przez ramię, będąc już w połowie drogi do drzwi. Zniknął w swojej sypialnie, gdzie zabierając z szafy grafitowe spodnie i granatową koszulę zniknął w łazience.

          Po upływie czasu spotkali się w windzie, otaksował Lokiego wzrokiem i uśmiechnął się lekko pod nosem. Laufeyson miał na sobie ciemne spodnie oraz czarną koszulę ze złotymi guzikami, a średniej długości włosy zostawił kręcące się i wciąż wilgotne. Nie znosił, gdy były w tym stanie, lecz Stark właśnie takie lubił najbardziej i zawsze śmiał się w głos, zawsze, kiedy widział, że są zaczesane do tyłu i proste. Wjechali windą na trzydzieste piętro i ruszyli do salonu po drodze, wstępując do kuchni po kawę. Z dużymi kubkami wkroczyli do pomieszczenia i zatrzymali się zaraz za progiem. Ilość osób oraz szczególni bogowie, którzy rozsiedli się na sofach, sprawili, że Iron Man gniewnie zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Thora. Ten jednak za wszelką cenę unikał jego wzroku, za to z niepokojem przyglądał się swym przyjaciołom. Tony czuł jak stojący przy nim bóg, spina się gwałtownie i zastyga w bezruchu, jedynie omiatając spojrzeniem całe pomieszczenie.

-A kawa dla nas?- Rozpoczął rozmowę Clint i podszedł do nich. Choć byli w domu miał przez ramię przerzucony kołczan, a w dłoni dzierżył łuk, jego oczy wyrażały jawne niezadowolenie.- Nie mogliśmy uprzedzić. Wybacz, stary- wymamrotał cicho. Potrzebował równo trzech tygodni, by pogodzić się z obecnością boga w Stark Tower i traktować go jak przyjaciela, szczególnie gdy ten przyrządzał posiłki, co zdarzało się zaskakująco często. Kłamca gotował prawie codziennie, zwłaszcza gdy czuł się lepiej, a mieszkańcy trzymali się z dala od kuchni, co robili chętnie, gdyż smak jego potraw zachwycał wszystkich, włącznie ze sceptycznie nastawionym do jego obecności w Stark Tower Kapitanem Ameryką.- Nie? To sam sobie zrobię- dodał głośniej, udając smutnego i z ulgą opuścił salon, w którym atmosferę, już od dłuższego czasu, można było kroić nożem.

-Zaskakująco dobrze wyglądasz, jak na niewolnika, Kłamco- stwierdziła czarnowłosa wojownicza, wstając z kanapy i ruszając ku nim.

-Sif- zaprotestował Thor, starając się ją powstrzymać przed dalszą wypowiedzią, a Czarna Wdowa zagrodziła jej drogę.

-Matko- przemówił po chwili Psotnik, a jego głos był chłodny i wyprany z emocji.- Co cię sprowadza na Midgard?

-Tęskniłam — odpowiedziała cicho, z wahaniem. Ruszyła w jego stronę, błękitna suknia zaszeleściła, gdy wyciągnęła ku niemu dłonie. Przemilczał jej odpowiedź, robiąc krok w tył, oparł rękę na ramieniu Starka. -Loki, ja...

-Po co ta publiczność?- wtrącił geniusz z dezaprobatą i uniósł brew.- Jeśli to na pokaz albo czegoś oczekujesz, jesteśmy zmuszeni wrócić do siebie. Mam dużo pracy- poinformował ją, uśmiechnął się krzywo, gdy Gromowładny nerwowo pokręcił głową, starając się mu przerwać.

-Ty durny midgardczyku- warknęła Sif robiąc krok w ich stronę, lecz odbiła się od niewidzialnej bariery i z szokiem wymalowanym na twarzy wylądowała na ziemi.- Kłamco! Nie masz prawa używać mocy bez zgody pana!

-Ma ją- zauważył z rozbawieniem Iron Man i przewrócił oczami.- Jeśli pragniesz rozmowy, pani... Możemy przejść do mojego gabinetu.

-Królowo, Wszechojciec pragnął, abyśmy ci towarzyszyli- przypomniał Fandral został jednak szybko zbyty lekceważącym ruchem ręki. Jasnowłosa bogini stanęła u boku geniusza, a Psotnik obrócił się na pięcie i ruszył korytarzem. Wojowniczka wybiegła za nim i doskakując do mężczyzny, pchnęła go mocno w plecy. Nie runął na ziemię, lecz zachwiał się lekko, by zaraz stanąć z nią twarzą w twarz. Jego oczy były lodowate, wąskie wargi zacisnął w cienką linię, a smukłe dłonie rozbłysły zielenią.

-Brudny niewolnik i morderca, w lochach twoje miejsce- wysyczała, szybkim ruchem uderzyła go w twarz, a ten był zbyt zaskoczony, by zrobić unik.

-Sif, dosyć.- Fandral ruszył w jej stronę, w tej samej chwili co Stark, na którego rękach pojawiły się części zbroi. Geniusz był pierwszy, chwycił jej nadgarstek i ściskał mocno, dopóki nie trzasnął, co zostało zwieńczone krótkim jękiem.- Puść ją do cholery!- Wojownik skoczył w jego stronę, ku zdziwieniu wszystkich strzała przeleciała milimetry od jego głowy i zatrzymała się w ścianie.

-Nigdy nie chybiam więc rozważ swoją sytuację- rzucił zimno Barton.

-Dosyć -przerwała im Frigga.- Jesteście niepoważni! Przyszłam tu tylko po to, by omówić coś z Lokim!

Iron Man puścił rękę kobiety, która z bolesnym jękiem rozmasowała nadgarstek i posłusznie stanęła u boku bogini.

-Wybacz mi, Królowo. To się więcej nie powtórzy- oznajmiła cicho. Została obdarzona chłodnymi spojrzeniami swych towarzyszy, Fandral dołączył do niej, zerkając krzywo na łucznika.

-Loki nie będzie z tobą dziś rozmawiał, matko- stwierdził po chwili Thor.- Myślę też, że powinniście wrócić do Asgardu. Przybędę po ciebie osobiście- postanowił stanowczo i ujął dłoń kobiety.- Wybaczcie mi, przyjaciele, bracie- zakończył kłaniając się w stronę Avengersów i ruszył do windy, prowadząc bogów ku wyjściu.

Stark trącił lekko ramię boga i skrzywił się, gdy lepka krew znalazła się na jego palcach.

-Znowu?- mruknął cicho, a ten potaknął skinieniem głowy. Zmiął w ustach przekleństwo i pociągnął go za nadgarstek w stronę drugiej windy.- Będziemy u siebie- poinformował.

-Tony, Loki- zaczęła Czarna Wdowa. Spojrzał na nią przez ramię i uniósł brew. Czekając, wcisnął guzik, który otworzył drzwi windy. Bóg patrzył jednak przed siebie, przez chwilę Iron Man miał wrażenie, że ten znów jest gdzieś daleko.- Zejdźcie wieczorem na kolację, przygotuje coś i zamówię sushi.- Obdarzyła go zaskakująco ciepłym uśmiechem.

-Będziemy... mam nadzieję- dodał po chwili namysłu, kątem oka zerknął na Kłamcę, który czekał na niego w windzie. Pożegnał się skinieniem głowy i dołączył do niego, wciskając guzik.

___

Chwila przerwy więc macie rozdział. Dziękuję Wam za ciepłe słowa pod opóźnieniem ♥

W święta lub przed (zobaczymy ile znów roboty na moich barkach xD) dodam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie mniej chaotyczny niż ten ^^''

Pozdrawiam, Dango.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro