Rozdział 29
Na samym początku uprzedzę, iż czytacie na własną odpowiedzialność, szczególnie nieletni.
Poza tym... nie czuję się specjalistką, więc nie zabijajcie mnie, błagam << Wiecie, że Was kocham nie? Kocham też życie xDD
Zapraszam Was na czytanie "Wewnętrznego krzyku", mojego kolejnego FrostIrona ----> Nie, nie jestem sadystką, przysięgam!
A także zachęcam do zajrzenia do mojej "Kobiety z Ognia".
Czy córka Kłamcy ma w sobie dość odwagi, by poślubić kłamliwego boga chaosu?
______________
Bóg nie ukrywał swego zdziwienia, gdy Iron Man, z zachwytem wymalowanym w oczach, zbliżył się do niego i ujął jego twarz w dłonie.
Zdumiony, zawstydzający jęk wyrwał się mu z warg, które geniusz rozchylił lekkimi muśnięciami gorących ust.
-Stark- sapnął, nie wykonując żadnego ruchu, bez względu na to, jak bardzo chciał objąć go i docisnąć do tej pieprzonej ściany. Wiedział, że tym zachowaniem bezdyskusyjnie, by go skrzywdził, zbyt silny, zbyt zimny... Wobec tego tańczył tak, jak śmiertelnik mu zagrał. Posłusznie opadł plecami na łóżko, gdy miliarder popchnął go lekko i położył dłonie wzdłuż ciała, zaciskając je na kołdrze, gdy mężczyzna, usiadłszy mu wygodnie na biodrach, z nieskrywaną fascynacją, objął dłońmi jego rogi. Nie miał pojęcia, że są tak wrażliwe i doświadczenie to sprawiło, że drgnął, zaciskając mocno wargi, by powstrzymać pełne aprobaty jęki.
-Taki piękny- wyszeptał, zsuwając dłonie w dół i obrysowując opuszkami palców wypukłe zawijasy, a ten drgał pod jego dotykiem, oszołomiony.
-Wystarczy, wystarczy, Tony- wydusił z siebie zdławionym głosem, drżąc pod najdrobniejszym dotykiem. Zaskoczony geniusz posłusznie odsunął się od niego, wstając, a ten usiadł, podkurczając nogi pod brodę i łapczywie łapał płytkie oddechy, próbując się uspokoić.
-Loki?- rzucił pytająco miliarder, gdy ten wróciwszy do poprzedniej postaci, spojrzał na niego z lekkim uśmiechem i płonącymi policzkami. Wzrok boga był na wpółprzytomny, jego wargi rozchylone, a on sam raz po raz przesuwał po nich czubkiem różowego języka, który hipnotyzował geniusza.
-To ciało... Nie wiedziałem, że w tej formie jest takie wrażliwe na dotyk- wyjawił przyczynę swojego zachowania. Bez zażenowania opuścił nogi, ukazując mu swój narastający problem i skrzywił się, gdy spodnie opięły się na nim zbyt mocno.- Ale, ale... Widziałem, że przyniosłeś coś dobrego, mogę trochę?- zmienił temat, obdarzając go łobuzerskim uśmiechem. Stark bez słowa przechylił się po pucharek i małą łyżeczkę, które wręczył mu, unosząc lekko brew. - Cudownie- podsumował bóg i jednym zaklęciem sprawił, że ten wylądował na poduszkach, pół siedząc.
-Loki?- mruknął, z zaciekawieniem, gdy Kłamca rozsiadł mu się wygodnie na biodrach.
-Sza, Stark. Pozwól, że będę dziś dla ciebie miły.- Mrugnął do niego z czarującym uśmiechem i nabrał odrobinę lodów, na łyżeczkę, która zaraz zniknęła między jego wargami. Zamruczał z aprobatą i kolejną porcję podsunął mu do ust, które rozchyliły się, a ciepły język geniusza przemknął po łyżeczce w sugestywnym geście. Zadowolony wyraźnym zachwytem mężczyzny, karmił ich naprzemiennie, zabawiając przy tym swoje wargi łyżeczką, w ramach jawnego prowokowania, bez przerwy kołysząc biodrami.- Mieliśmy porozmawiać- wyszeptał w jego szyję, gdy z lekceważeniem postawił pusty pucharek na podłodze.
-Tak- odparł i chwycił go lekko za włosy.- O czym?- dodał, a ten drgnął, powstrzymując się od śmiechu.
-Myślę, że miałeś mi powiedzieć coś istotnego- odpowiedział, uspokoiwszy się nieco. Poruszył się na nim i zamruczał gardłowo, gdy otarł się twardym członkiem o biodro geniusza, prędko jednak postarał się, choć częściowo ochłonąć i skupić na rozmowie. Czyny czynami, miły wieczór, owszem...ale chciał to usłyszeć. Choć ten jeden raz mieć potwierdzenie, że nie jest jedynie pieprzoną maskotką całego wszechświata.- Skup się, Tony, obiecałeś- przypomniał mu z lekkim niezadowoleniem i znieruchomiał, tym samym przestając się o niego ocierać.
-Tak- powtórzył miliarder po dłuższej chwili milczenia, gdy udało mu się zebrać myśli. Przekręcił się gwałtownie, by bez problemu przygwoździć Kłamcę do materaca i uśmiechnął się krzywo.- Masz rację, obiecałem- dodał poważniejszym głosem i zacisnął palce na nadgarstkach, wygodnie lokując się między jego rozsuniętymi udami. Przechylił lekko głowę tak, by móc bez problemu patrzeć mu w oczy i posyłając mu łobuzerski, nieco drwiący uśmieszek.- Ja... nigdy nie powiedziałem nikomu "kocham Cię", a nikt poza Pepper nie powiedział tego mnie- oznajmił na sam początek, a wyraz jego twarzy zmienił się na nieco rozczulony.- Zło tego świata? Naprawdę tak o sobie myślisz, Loki? Potwór, kanalia?- Zaczął dopytywać, zbliżając się do niego. Zatrzymał się milimetry od jego warg i musnął je czubkiem języka.- Jesteś taki piękny, ale nieposkromiony i zraniony... Czy zło może być złem tylko dlatego, że jako dobro nie zostało docenione? - spytał łagodniej i uśmiechnął się lekko, gdy ten na krótką chwilę przywarł do jego ust, wręcz błagając o pocałunek.
-Ta rozmowa...- wydusił z siebie, gdy Stark przerwał go zbyt szybko.
-Tak?- mruknął rozbawiony.
-To nieistotne, cholernie nieistotne. Zapomnij- zażądał i przylgnął do niego, ocierając się nieznacznie.
-O nie, Jelonku, to ty tego chciałeś- wypomniał mu miękko.- Żądałeś tego- zauważył, starając się ignorować rozgorączkowane ciało napierające na jego własne.
-To było, zanim zaczęły mnie uwierać spodnie- syknął w odpowiedzi i pocałował go agresywnie. Wił się pod nim, każdym ruchem błagając o zaspokojenie, bądź przynajmniej większą swobodę, lecz Iron Man niczego nie ułatwiał.
-Loki... Nie- mruknął karcąco, choć było to diabelsko trudne. Nie na co dzień piekielnie napalony, pół nagi bóg wije się pod tobą, wręcz prosząc o to, by się nim zająć i cholera, Stark był pieprzonym playboyem, który nie licząc ostatniego zbliżenia z Kłamcą, od dawna nie był zaspokojony i szlag, by to wszystko! Przecież, nawet jeśli przegrana byłaby o wiele bardziej satysfakcjonująca niż zwycięstwo, to nie mógł mu teraz tak po prostu ustąpić. Albo i mógł...
-Tak- jęknął w odpowiedzi i uśmiechnął się do niego wyzywająco. Potem poruszył się mocniej i gwałtownie otarł się o niego, by westchnąć z pozorną ulgą.
Stark warknął gardłowo i puścił jego ręce, by zaraz potem chwycić go za biodro jedną dłonią, a drugą zacząć majstrować przy rozporku boga. Kłamca szarpnął się nieznacznie i otarł o jego palce, z satysfakcją wymalowaną na twarzy, która zniknęła, gdy geniusz wycofał się w nogi łóżka.
-Dlaczego?- wydusił z siebie z niezadowoleniem. Zaraz jednak posłusznie uniósł biodra, ponieważ wynalazca po prostu chwycił jego spodnie i ściągnął je, czym wywołał w nim westchnienie ulgi. Przyciągnął miliardera do siebie i pocałował, mocno, wręcz agresywnie, na co ten odpowiedział znacznie gwałtowniej, dłonie układając na jego udach i rozsuwając je nieco szerzej. Ulokował się pomiędzy nimi i nie przerywając pocałunków, naparł na jego krocze, wywołując jęk aprobaty.- Anthony- sapnął z radością i na nowo rozkołysał biodra, ocierając się o niego. Odchylił głowę, gdy wargi geniusza ruszyły wzdłuż jego szyi, skradając drobne pocałunku i podgryzając, nagradzane westchnięciami. Człowiek podniósł głowę i spojrzał na niego, na zarumienione policzki, zamglony wzrok, czarne włosy rozsypane po poduszce i rozchylone, opuchnięte wargi, po których akurat przesunął różowym językiem. Stark westchnął na ten widok i pochylił znów głowę tak, by móc je ucałować. Prędko wrócił do pieszczenia jego szyi, systematycznie zsuwając się w dół, choć na długą czas zatrzymał się na sutkach, drażniąc je na zmianę, aż ten nie szarpnął się nieco, błagając o więcej. Usatysfakcjonowany przeniósł wargi na jego podbrzusze, kąsając pieszczotliwie, a dłonie wsunął pod pośladki, ściskając je z wyraźną, głośną aprobatą boga. Kłamca wciąż miał na sobie bokserki, gdy mężczyzna zaczął ustami pieścić główkę jego penisa.- Nie drażnij się ze mną- wydusił z siebie zdławionym głosem. Jęknął głośno, z zadowoleniem, gdy zaklęciem usunął własną bieliznę, a Stark bez mrugnięcia wsunął go w usta całego i zassał mocno, oddychając przez nos. Drgnął, wsuwając palce w jego krótkie kosmyki i szarpiąc je lekko. Jego oczy rozbłysły zielenią, rozsunięte szeroko uda drżały, a z warg wydobywały się niekontrolowane jęki, od chwili, gdy Stark zaczął go rozciągać ciepłymi, śliskimi palcami, wciąż przy tym liżąc i ssąc jego członek.- Tony, wystarczy- wydusił z siebie rozkojarzonym, pełnym podniecenia głosem i odepchnął go niechętnie. Musiał, cholera to ON miał być dziś miły dla mężczyzny, a zamiast tego napalił się, praktycznie żądając, by miliarder się nim zajął. Nigdy więcej tej niebieskiej powłoki! Miała negatywny wpływ na ten wieczór!
Osobiście pozbawił geniusza reszty ubrań i miał wrażenie, że z jego ust padły jakieś słowa, ale nie miały żadnego znaczenia, straciły je prawie od razu, gdyż zaraz po nich nastąpił pocałunek.
-Tony, wiesz...- zaczął z wahaniem i szarpnął biodrami, gdy mężczyzna objął ich członki, zaczynając poruszać dłonią.- Rozpraszasz mnie- jęknął mu do ucha.- Chciałem, by to wyglądało inaczej- wydusił z siebie, coraz szybciej wsuwając się w jego dłoń.
-Wiem- mruknął mu bogacz do ucha i westchnął głośno, gdy Kłamca chwycił jego męskość, ostrożnie pieszcząc ją dłonią. Potem po prostu zsunął się i musnął ją wargami.- Loki, przecież nie musisz- wyrzucił z siebie, mimo pomruku zadowolenia, gdy ten ssąc, ślinił go obficie. Potem bóg wyprostował się nagle i pocałował go zachłannie, popychając go przy tym na poduszki. Przez zamroczony pieszczotami umysł Starka próbowała przedrzeć się ostrzegawcza myśl, jednak zgasła w trakcie pocałunku, gdy Loki po prostu naprowadził jego członek i jednym ruchem zsunął się na niego, biorąc go w siebie całego, mimo bólu, który przeszył jego odbyt i plecy. Nie przejmując się tym, prędko zaczął się na nim poruszać, był wytrzymały, takie cierpienie nie było mu straszne, a dla Starka gotów był je przeżywać codziennie, do końca świata, byle i on miał jakąś przyjemność z ich znajomości.
Gorąca ciasnota otoczyła go i dopiero cichy, pozbawiony przyjemności jęk, wyrwały Starka z pełnego przyjemności i podniecenia otępienia. Nim bóg zdążył ponownie się podnieść, unieruchomił go, przytrzymując mocno.
-Kochanie- zaczął, starając się uspokoić drżenie i powstrzymać własne odruchy, choć podniecenie skryte w zapraszającym wnętrzu boga, przyprawiało go o utratę zmysłów. Otworzył oczy i opadło nieco, gdy dostrzegł wyraz twarzy Kłamcy. Przyjemność mieszała się z bólem, policzki płonęły, ale wargi mu drżały, a w pełnych podniecenia oczach pojawiły się łzy cierpienia.- Kochanie- powtórzył cierpliwie, a ten spojrzał na niego z uwagą, lecz nieco zażenowany. - Nie chcę się z tobą spieszyć... Nie musisz się tak spieszyć, przecież ja doceniam cię i bez tego- zauważył, siląc się na normalny ton, który początkowo był tylko złamanym przez podniecenie szeptem.
Za przyzwoleniem boga, wysunął się z niego i pomógł mu oprzeć się o poduszki, udając, że nie dostrzega ulgi na jego twarzy. Nim Loki zareagował, geniusz rozsunął szerzej jego nogi i wsunął ciepły język w obolałe przez pośpiech wnętrze. Trickster drgnął, zdumiony uczuciem, jednak ręce docisnęły jego biodra do materaca, więc mógł jedynie wzdychać, pojękiwać i ciągnąć partnera za włosy, w miarę jak język wynalazcy przyspieszał tempa. Zaskoczony szarpnął się gwałtownie, dochodząc, w chwili, gdy Stark zastąpił język palcami, już na wstępie uderzając nimi w prostatę.
-Lepiej?- wyszeptał mu geniusz do ucha, wciąż poruszając w nim palcami, a ten odpowiedział pełnym aprobaty pomrukiem i nieskładną wiązanką, przeplataną drżącym oddechem.
Uśmiech, którym obdarzył go Stark, gdy bóg dochodził, wynagrodził mu nie tylko zażenowanie, ale i ból, który sam sobie sprawił, własną głupotą.
Radośniejszy i na wpół przytomny po przebytym orgazmie, wpił się w wargi geniusza, by zajęczeć w nie, gdy poczuł go w sobie. Ku jego zdziwieniu tym razem nie było bólu, a fala przyjemności, gdy miliarder po kilku ruchach odnalazł odpowiedni kąt, ponownie zaprowadzając go na skraj. Loki czuł wargi i gorące dłonie na swym ciele, czuł męskość raz po raz uderzającą w jego prostatę i pamiętał, że dochodził ponownie, jęcząc imię Starka, a potem, że padł na kolana u jego stóp i zaczął ssać wciąż twarde przyrodzenie, a gdy ten skończył, przełykał wszystko mimo goryczy.
Pamiętał też silne ręce podnoszące go do góry i zanoszące do łazienki, dźwięk wody, a choć nie pamiętał samej kąpieli, to w jego umyśle zachowało się okrywanie kołdrą, ciepłe objęcia Starka, jego piękny uśmiech, gdy szeptał "kocham cię", by następnie pocałować go w czoło. I Loki naprawdę chciał mu odpowiedzieć, ale brakło mu nie tyle odwagi ile sił. Zdecydowanie dość na dziś... Pomyślał półprzytomnie i drgnął lekko, gdy Anthony przyciągnął go do siebie mocniej i śpiąc, zacisnął dłonie na jego udach.
______________
Moi drodzy... to ten typ rozdziału, przy którym liczę na Wasze opinie bardziej niż przy którymkolwiek innym... A za nim sobie pomyślicie coś dziwnego... wiedzcie, że dla napisania tego rozdziału zwaliłam prawie całą noc, bo coś mi zgrzytało xDD
Czyż Tom w mediach nie jest przepiękny?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro