Rozdział 10
Sen nie należał do najprzyjemniejszych. Tony klęczał na lodowatej, złotej podłodze. Obok niego tkwił bóg, które dłonie zaciśnięte były w pięści, aż stały się bledsze niż kiedykolwiek. Znajdowali się u podnóża schodów, a na ich szczycie zajmował miejsce olbrzymi tron, na którym spoczywał stary mężczyzna. Ubrany w zbroję, długie do ramion włosy były prawie białe tak jak i potężna broda. Na jednym oku miał złotą przepaskę, a w spracowanej dłoni dzierżył włócznię. „Pirat, jak nic", podsumował geniusz, jego wargi drgnęły w nieco kpiącym uśmiechu.
-Witaj w Asgardzie, Anthony Starku. Powstań- przemówił. Ton nie zachęcał do dyskusji, lecz to nie przekora sprawiła, że pozostał na swym miejscu, a zaciśnięte wargi boga chaosu i pustka w jego niesamowicie zielonych oczach.- Powstań- powtórzył stanowczo. Iron Man podniósł się po chwili i przyciągnął do siebie Kłamcę, którego otoczył ramieniem.
-Loki, mój synu- zaczął po chwili, gdy cisza zaczęła ich przytłaczać.
-Nie jestem twym synem, Wszechojcze Odynie- odparł z powagą, silił się na spokój.
-Synu, gdybyś tylko...
-Milcz! Nie jestem nim!- przerwał mu gwałtownie.- Nie jesteś moim ojcem! Nigdy nie byłeś. Całe życie utrzymywałeś mnie w przekonaniu, że nim jestem, że jestem księciem! Jednakże Jotun nie mógłby zasiąść na tronie Asgardu! Pragnąłeś mnie wykorzystać! Zabrałeś mnie tylko dlatego! Powinieneś był zostawić mnie tam, zmarłbym i...- Jego głos załamał się nieco od długo powstrzymywanego żalu i gniewu.
-Gdybyś tylko nie pragnął władzy...
-Nie pragnąłem jej!- wykrzyknął, nawet nie starając się ukryć swej furii. Wargi drżały mu od emocji tak jak i dłonie, których opuszki promieniowały bladozieloną magią. Uczucia skrywane od wielu lat z coraz większą siłą uderzały w postawiony przez niego mur, czuł, jak moc narasta, jak całe ciało drży, magia wypływa na powierzchnię zielona, sycząca i przepełniona bólem, który w sobie skrywał. Cicho, pełen cierpienia warkot wyrwał się z jego ust, a coraz chłodniejsze spojrzenie Odyna sprawiało, że czuł się coraz bardziej samotny i odrzucony. Bóg, którego wszyscy unikają, niegodzien swego tytułu, oszust. Jotun, którego wszyscy się brzydzą, jego naród, ojciec, nawet on sam. Niepasujący nigdzie, wybrakowany i żałosny, tak bardzo pusty, pozbawiony nadziei.
-Psotniku.- Cichy, miękki głos przedarł się przez chaos w jego głowie. Ciepłe, spracowane ręce Starka otoczyły go mocno i przyciągnęły do swego ciała. Wiedział, że dotykając go, naraził się na ból większy niż postrzał, ból, który nie będzie miał końca, jeśli bóg nie ujarzmi swej energii.- Musisz się uspokoić, Loki- dodał, zaciskając palce na jego biodrach i gorącym, gwałtownym oddechem łaskocząc skórę smukłej szyi.- Nie dyskutuj z nim, skarbie- kontynuował miękko, a Kłamca drgnął zaskoczony określeniem swej osoby.- Zawsze widzą tylko to, co chcą. Czyż nie to mi powiedziałeś w jednym ze snów? Wszyscy mamy własne szufladki w wyobrażeniach innych. Zastanów się, jaki jesteś i bądź sobą, a nie małą szufladką- zachęcił łagodnie i nie cofnął rąk mimo narastającego bólu.
Kłamca odsunął się od niego o krok, gdy udało mu się nieco poskromić gwałtowne fale energii i głośno nabrał powietrza. Po chwili wypuścił je przez zaciśnięte zęby i choć jego ciało wciąż drżało, a w głowie miał chaos, to jego oczy były spokojne.
-W jakim celu nas tu sprowadziłeś, Wszechojcze?- spytał. Jego głos był zaskakująco łagodny, zważywszy na stan, w którym się znajdował.
-Pragnę omówić twą sytuację z panem Starkiem- odparł, obdarzając ich uważnym spojrzeniem. Zaczął schodzić po schodach, by zatrzymać się przed nimi, mocniej chwycił włócznię, którą trzymał w lewej dłoni.
-Kontynuuj- ponaglił go geniusz i przewrócił oczami.- Zawsze chętnie pomówię o oddaniu syna jako niewolnika jego wrogowi- dodał wesołym tonem, lecz jego spojrzenie było chłodne i pełne drwiny. Loki prychnął, ale nie odezwał się ani słowem, na co uśmiech wynalazcy się poszerzył.- Żaden ojciec nie zmusiłby syna do niewolnictwa, mówiąc, że robi to z miłości do niego- skrytykował Odyna, poważniejąc. Kłamca zaskoczył ich obu, gdy przylgnął gwałtownie do jego boku i zacisnął palce na dłoni Tony'ego aż ten mruknął pod nosem pełne bólu przekleństwo. Mimo tego bóg nie poluzował uścisku, za to zesztywniał, a głowę skrył w jego włosach, muskając je lodowatym, przyspieszonym oddechem. Moc, którą zdołał wyciszyć prawie całkowicie, na nowo zaczęła szaleć, silniejsza i bardziej chaotyczna niż przedtem, a on nie chcąc sprawiać geniuszowi jeszcze więcej bólu, niechętnie spróbował się odsunąć. Przeszkodziła mu w tym dłoń Iron Mana, która wyswobodziwszy się z jego uścisku, dźgnęła go lekko w żebra w odpowiedzi na pierwszą próbę wycofania się. Mocne, opiekuńcze ramię otoczyło go w talii, jak zawsze, gdy zaczynał panikować, a przez mur, który ponownie stworzył w swojej głowie, zaczęły przebijać się niewyraźne słowa.
-Tyr- wyrzucił z siebie niewyraźne słowo, jego wargi ledwie się poruszały. Geniusz widział wysokiego, starego mężczyznę pozbawionego dłoni, który stanął w pobliżu Odyna miał jednak nadzieję, że Kłamca zareaguje nieco spokojniej.
-Każdego musi dosięgnąć sprawiedliwość. Szczególnie gdy uczyni coś tak złego, jak Loki. Winowajcę należy ukarać, a to czy jest członkiem rodziny, nie ma żadnego znaczenia- przemówił bóg sprawiedliwości poważnym tonem i ruszył w ich stronę. Został jednak powstrzymany przez Odyna, gdy Tony zrobił gwałtownie dwa kroki w tył.
-Bez obrazy, ale albo rozmawiamy bez niego, albo daj nam spokój. Zamierzam się dziś wyspać- oznajmił z kpiącym uśmiechem i uniósł brew w oczekiwaniu na jego reakcję.
-Wybacz mi, przyjacielu. To pilna sprawa, którą muszę omówić z panem Starkiem- rzucił cicho Odyn, a Tyr pokłonił się lekko i wycofał bezszelestnie z sali. -Jak sprawuje się mój syn?- spytał z powagą i obrzucił ich uważnym spojrzeniem.
-Lepiej niż dobrze- odparł geniusz i uśmiechnął się krzywo.- Moi towarzysze bardziej cieszą się z jego obecności przy stole niż z mojej- dodał. To nie do końca było prawdą. Avengersi cieszyli się, gdy Loki siedział przy stole, gdyż wtedy Stark spędzał z nimi czas, jedząc spokojnie i rozmawiając. Z kolei, gdy Tony przychodził sam, zwykle siadał koło Steve'a, szybko wypijał kawę i żegnając się głośno, znikał w windzie, po drodze zabierając coś do jedzenia dla boga. Nie było to jednak coś, co miał ochotę tłumaczyć mężczyźnie.
-Doskonale — wymruczał jakby do siebie, nie spuszczając z niego wzroku.- Czy jest ci posłuszny? Spełnia wszystkie twe polecenia?
-Wszystkie bez wyjątku, gdy jestem trzeźwy- odparł z rozbrajającą szczerością i mrugnął do niego.
-Czy on i Thor...
-Nie oczekuj zbyt wiele od nas dwóch, Wszechojcze- przerwał mu szorstko Kłamca i wyprostował się nieco.- A teraz odeślij nas do domu- dodał kategorycznym tonem. Odyn uniósł brew, pełen dezaprobaty i choć jego wargi wykrzywiły się w chmurnym grymasie, to wolno skinął głową. Poruszył włócznią, a mężczyzn otoczyła czerń.
Loki obudził się, podrywając gwałtownie z parzącego go w policzek torsu geniusza i pobladł, przyglądając się mu z powagą. Gdy ten się nie budził, wstał z łóżka i ruszył do łazienki, jego dłonie drżały.
__________
Na Odyna! Nowy rozdział! Nawet nie wiecie jak długo go pisałam. Matura oraz faza na Jokera utrudniają mi życie x)
Szczerze Wam coś powiem...
Kiedy nowy rozdział "Niewoli"? Nie wiem
Czy wiem już co w nim opiszę? A wiem! <sama sobie bije brawo>
Jak ktoś zgadnie to po 20 maja dodam miniaturkę, którą napisałam na geografii i religii x)
Kiedy nowy rozdział "Otworzyły się bramy Helheimu"? Nie wiem
Co w nim będzie? Nie wiem
Kiedy nowy rozdział "Zamknij się, Niklaus" ? Jutro
O, a jeśli ktoś dotrwał do tego momentu to...
Chciałby ktoś poczytać po maturze moją książkę o Jokerze? Na razie pisana do szuflady w wolnych chwilach (przy jedzeniu i w 10 minutowych przerwach między nauką przedmiotów maturanych) x)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro