Prolog
Czuł przede wszystkim przerażenie, a jego serce przeszywał ból. Znał swe przewinienia, widział błędy, które popełnił. Poniżyli go, przegrał. Cholera, był nikim. Wprowadzono, go do sali tronowej, zakutego i zakneblowanego, zmuszono do klęczenia przed królem. Odyn, władca Asgardu, spoglądał na niego z góry, z bólem, lecz i determinacją.
- Loki, Boże Kłamstw i Chaosu- przemówił. Jego głos był lodowaty, wyprany z emocji. Podniósł głowę, oczekując wyroku, jego zielone oczy były puste.- Pragnąłeś władzy, zmusiłeś śmiertelników, by przed tobą klęczeli, pragnąłeś pozbawić ich wolności... Odbieram ci twój tytuł oraz wolność.
Następne słowa, które padły odebrały mu wszystko, nadzieję, wiarę, resztki miłości, które odczuwał względem Odyna. Spodziewał się śmierci, więzienia, ale to...to było po tysiąckroć gorsze.
***
Huk przywołał wszystkich Avengersów z sali konferencyjnej i uzbrojonych wywabił na dach. U ich boku stał i Fury, na którego twarzy odmalował się jawny niepokój, gdy ujrzał źródło hałasu. Na deszczu znajdowali się towarzysze Thora, choć tego z nimi nie było. W milczeniu mierzyli się wzrokiem, szóstka Midgardczyków z czwórką przybyszów, którzy zdawali się skrywać coś za swymi plecami.
-Lady Sif- przemówił cicho Kapitan Ameryka, robiąc krok do przodu.- Co sprowadza do nas ciebie i twoich... towarzyszy?
- Przysłał nas Odyn Wszechojciec- odparła od razu. Wyprostowała się dumnie i wskazała po kolei towarzyszących jej mężczyzn. – Moi przyjaciele, Fandral, Hogun oraz Volstagg.- Jako pierwszy skłonił się lekko wysoki blondyn z krótkim zarostem, który wyglądał najsympatyczniej z nich, zaraz potem nieco niższy, przypominający Azjatę, a na samym końcu pokłonił się solidnie zbudowany mężczyzna z długą, rudą brodą i tego samego koloru włosami oraz ciężkim toporem w dłoni.
-A przysłał was w celu...?- wtrącił się Clint. Był zirytowany tą prezentacją, szczególnie że ci zdawali się przynosić nienajlepsze wieści.
-Wszechojciec podjął decyzję odnośnie Kłamcy- odpowiedział Fandral. Gdy ten mówił, kobieta szarpnęła mocno za łańcuch, który znikąd pojawił się w jej dłoni. Bogowie rozstąpili się, ukazując im klęczącego mężczyznę. Jego ubrania były zniszczone, ręce wciąż miał skute dokładnie tymi samymi kajdanami, w których opuścił Ziemię, w ustach knebel, a na szyi obrożę połączoną z łańcuchem trzymanym przez wojowniczkę. Był znacznie chudszy niż przedtem, na twarzy pojawiło się wyczerpanie, ciało, doskonale widoczne spod strzępów ubrania, całe w ranach, a oczy zdawały się nie widzieć, puste i zamglone.
-Kłamca miał czelność zaatakować tę krainę, pragnął zdobyć władzę i odebrać wam wolność. Z tego też powodu Wszechojciec zdecydował, że ktoś z was odbierze wolność jemu, gdyż wolnym jest ten, kto na to zasługuje. Oszust stracił swą szansę... jednakże jeśli nikt z was nie zechce być jego panem...
-Co byłoby całkiem zrozumiałe- przerwał kobiecie Volstagg, a ta szarpnęła mocniej łańcuchem i spojrzała karcąco na wojownika, by zaraz kontynuować.
-Jeżeli nikt z was nie zechce być jego panem- powtórzyła z naciskiem- jego życie zostanie oddane w ręce naszego ludu.
Zapadła cisza przerywana jedynie pobrzękiwaniem metalu, gdy Sif poruszała łańcuchem.
-To bez sensu, po co on nam?- prychnął po chwili Clint, na jego twarzy pojawił się niesmak.- Zarówno wy, jak i my mamy powód, by życzyć sobie jego śmierci, nie bawimy się w niewolnictwo. Nie jesteśmy barbarzyńcami. Jesteście z Asgardu, sami zajmijcie się tym szajbusem- skończył beznamiętnie i zniknął, wracając do wnętrza budynku.
-Z rozkoszą sami go ukarzemy- odpowiedziała kobieta.- Zgodnie z wolą Wszechojca należało jednak zapytać- dodała, a na jej twarzy pojawił się zaskakująco okrutny uśmiech. Jednym szarpnięciem zmusiła klęczącego boga do wstania, nie zwracała uwagi na krew, która wypłynęła spod obroży, ani na rany na jego ciele, które otworzyły się przy gwałtownym ruchu.- Wracamy do domu, Kłamco... Wszyscy przyjmą cię z otwartymi ramionami- stwierdziła z udawaną radością.
-Będę tego żałował- rzucił głośno Stark i wyminął swych towarzyszy.- Skoro nie ma chętnych, ja go wezmę- dodał, odbierając zaskoczonej wojowniczce łańcuch.
-Ty...
-Lubię zepsute zabawki- przerwał jej z krzywym uśmiechem.
-Stark!
-I wyzwania- kontynuował niezrażony.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro